Lubił o sobie mówić jako o poecie i było w tym pewnie coś z narcyzmu, tak jak wtedy, gdy uczył młodzież recytacji swoich wierszy, a potem z radością oklaskiwał jej występy, ale nie ulega też wątpliwości, że poetycki gen wpisany był mocno w jego twórczą osobowość.
Nigdy zresztą nie pisał i nie wydał prozy; twierdził w żartach, że nie umiałby napisać nawet porządnego listu.
Kiedy pojawił się w szczecińskim, ale bardzo już wtedy ambitnie ogólnopolskim wydawnictwie Glob - był to rok 1984 - z propozycją opublikowania swej pierwszej książki, w dorobku miał jedynie kilka drukowanych w lokalnej prasie wierszy (debiutował na łamach tygodnika „Jantar" i almanachu „Morze i Ziemia" w roku 1977) oraz arkusz poetycki Penetracje (Koło Młodych ZLP, 1979), a za sobą - Technikum Nukleoniczne w Świerku; urodził się w Dolicach (w roku 1957), mieszkał (do 1989) w Goleniowie i poza środowiskiem młodoliterackiego Szczecina pozostawał twórcą praktycznie nieznanym. Ale ów przyniesiony do Globu tomik Słona rzeka - który stał się niebawem (1985) jego książkowym debiutem - wywołał
...