Czwartek, 28 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Christian i kamery. Co było widać w Kopenhadze?

Data publikacji: 27 czerwca 2021 r. 07:30
Ostatnia aktualizacja: 27 czerwca 2021 r. 07:30
Christian i kamery. Co było widać w Kopenhadze?
Sport jest częścią życia. I rządzą w nim prawa życia. To w nim zresztą kochamy. A w życiu zdarzają się niebywałe paradoksy. Taka właśnie była „sprawa Eriksena”. Bo choć wydawać się mogło, że umiera jak gladiator na arenie, samotny i skazany przez okrutny świat, to naprawdę przeżył dlatego właśnie, że znalazł się na tej arenie. Fot. Wikipedia (licencja: CCA-SA 3.0 Unported)  

To, co się zdarzyło na stadionie Parken, poruszyło świat. Bo elektroniczne media, jeśli chcą, mogą być wszędzie i pokazać wszystko. Mogą, ale czy powinny? - zapytało wówczas wielu z oburzeniem.

Tacy, co mieli wątpliwości - niektórzy piłkarscy działacze (np. Zbigniew Boniek) oraz cała UEFA i wszyscy (bogato) żyjący z futbolu - uznani zostali za potwory, które lekce sobie ważą ludzkie życie, dbając tylko, by show mógł trwać.

Wzmożenie moralne opanowało studia telewizyjne i radiowe, zalało sieć i wylało się z komentarzy. Wielu stało się nagle głosicielami tezy, że piekło to nie my - jak pisał Sartre - ale media, które „pokazują".

43. minuta

Wszechobecność mediów i kamer na ogół nam nie przeszkadza, przeciwnie, uważana jest za coś naturalnego, nawet wskazanego. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w tym wypadku zalała nas po prostu fala hipokryzji, więcej mówiąca o nas samych niż o skali problemu, jakim jest wszechobecność kamer.

Ale bomba wybuchła z takim hukiem, że postanowiliśmy zrobić większy.

Mecz mistrzostw Europy Dania - Finlandia nie zapowiadał się na

...
Zawartość dostępna dla Czytelników eKuriera
Pozostało jeszcze 92% treści.

Pełna treść artykułu dostępna w
eKurierze
z dnia 25-06-2021

 

Autor: Artur D. Liskowacki
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA