O Ryszardzie Szczepańskim, przedsiębiorcy turystycznym ze Świnoujścia, można byłoby napisać książkę. Jest jednym z tych ludzi, dzięki którym miasto budowało markę kurortu. Zawsze miał kapitalne pomysły, które - jako biznesmen - z powodzeniem realizował. I chociaż zwiedził kawałek świata i ciągnęło go do przygód, to nigdy przez myśl nie przeszło mu, że mógłby mieszkać gdzie indziej niż w swoim rodzinnym mieście.
Podróż za jeden uśmiech
Jest typem obieżyświata. Pierwszą samotną wyprawę podjął jako… czterolatek w 1957 roku. Dołączył do maszerujących w stronę niemieckiej granicy radzieckich wojsk. - Ci żołnierze mieli z tego niezły ubaw i tak wyszło, że znalazłem się z nimi po niemieckiej stronie wyspy Uznam. Do dzisiaj nie pamiętam jak to się stało, że oddaliłem się od rodziców. Pewnie trudno było mnie upilnować. Nie wiem też w jakich okolicznościach wróciłem. Byłem bardzo mały. Ale ten marsz z wojskiem pamiętam doskonale - śmieje się nasz rozmówca.
Był harcerzem i autostopowiczem. Z plecakiem na ramieniu i książeczką autostopowicza w kieszeni zwiedził kilkakrotnie
...