Dziesiątki „ślepych paczek", tony sezonowych owoców i warzyw. Do tego maskotki, zabawki, balony, staniki i majtki. Za rozkładanymi stołami… prowizoryczne ściany ze skrzynek i wielkich kartonów, siedziska z palet. Wokół tego wszystkiego zgiełk i brud. Oto klimat dzikiego targowiska na Bramie Portowej w Szczecinie.

Gdy tylko pojawiły się truskawki, przy biurowcu Brama Portowa I - opodal „Róży Wiatrów" - wyrosło targowisko. Tamując swobodne przejście w stronę ul. Tkackiej i Grodzkiej, ku pl. Orła Białego i katedrze.

- Nie raziło mnie, gdy stanął jeden stragan z truskawkami. Ale w ślad za nim pojawił się drugi i dwa kolejne. Do tego rozstawiła się ekipa ze stołami jarmarcznych towarów. To stało się uciążliwe. Tym bardziej że resztek po niesprzedanych, uszkodzonych, przegniłych owocach i warzywach nikt nie sprzątał. Gdy handlarze wieczorami zwijali kramy, chodnik aż się lepił, a wszędzie walały resztki - alarmowała nas Czytelniczka, jedna z mieszkanek sąsiedniego budynku.

Chaos potęgowali krzykliwi sprzedawcy. Targ - od al. Niepodległości - zaczął przyciągać żebrzących, w tym dzieci.