Czwartek, 11 grudnia 2025 r. 
REKLAMA

Kim jesteśmy? Smolęcin jak Szczecin, tylko ładniejszy

Data publikacji: 26 lipca 2025 r. 08:22
Ostatnia aktualizacja: 26 lipca 2025 r. 08:22
Kim jesteśmy? Smolęcin jak Szczecin, tylko ładniejszy
Rodzina Janasów przed domem w Smolęcinie Fot. Archiwum Krystyny Janas  

Na zachód od Szczecina, 2 kilometry od Kołbaskowa, leży nieduża wioska, Smolęcin. Przy głównej ulicy zachowały się przedwojenne domy i budynki gospodarcze, w centrum stoi remiza strażacka z dumnie wyprostowaną, ceglaną wieżą. Obok, porośnięte bluszczem, ruiny średniowiecznego kościoła, skłaniają do zadumy nad upływem czasu, i pomnik, ufundowany 100 lat temu przez niemiecką społeczność na pamiątkę współbratymców, którzy oddali życie na frontach I wojny światowej, obecnie, z wymienioną tablicą, przywraca cześć bohaterom poległym za wolność Polski. Cisza, spokój. Pusto na placu zabaw; na ławce, przy udekorowanej kwiatami kapliczce, nikt nie zasiada. Brukowane i żwirowe drogi odchodzące w kierunku pól, prowadzą do komfortowych rezydencji, ukrytych za płotami i gęstą zielenią. Łąki, wyrastające na niezabudowanych jeszcze działkach, zachwycają czerwienią maków i błękitem chabrów. Na horyzoncie widnieje miasto - niczym obraz bez fonii, bo do wsi nie docierają z daleka obce dźwięki, słychać jedynie brzęczenie owadów. Lipcowa sielanka. A jak było dawniej?

REKLAMA

Rodzina Mazurów miała niewielkie gospodarstwo w Krzemienicy, w okolicach Mielca: trochę ziemi, kilka sztuk zwierząt hodowlanych, drewniany dom, a w nim gromadkę dzieci. Ojciec, Jan, po śmierci pierwszej żony ożenił się powtórnie. Do czwórki starszego potomstwa wkrótce dołączyła kolejna czwórka młodszych, a pośród nich Krystyna, urodzona w 1937 roku. Podczas pacyfikacji wsi w czerwcu 1943 roku domostwo zostało podpalone przez Niemców. Matka zdążyła wypchnąć młodsze dzieci przez boczne okienko, żeby schroniły się u sąsiadów. Szczęśliwie, wszystkim członkom rodziny udało się uratować. Do końca wojny mieszkali w budynku gospodarczym, który ogrzewali prowizoryczną kozą.

Po wyzwoleniu starsze rodzeństwo pracowało na roli oraz w pobliskich Państwowych Zakładach Lotniczych, które zostały zwrócone Polakom w 1945 r. Krystyna, po ukończeniu liceum w Mielcu znalazła zatrudnienie we wsi, w ogólnobranżowym sklepie, położonym naprzeciwko szkoły. Czasami odwiedzał ją dawny nauczyciel i „kawkowali” wspólnie. „Krysia, mam dla ciebie narzeczonego”, powiedział kiedyś, a niedługo potem przyprowadził przystojnego, ciemnowłosego bratanka, Bronisława Janasa. Starszy o 8 lat młodzieniec mieszkał pod Szczecinem, codziennie dojeżdżał do miasta, do warsztatów PKS-u, gdzie był mechanikiem. Czasami odwiedzał rodzinę na Podkarpaciu. Podczas pierwszej wizyty w sklepie odprowadzili dwudziestoletnią sprzedawczynię do domu wspólnie w wujkiem, później Bronek już sam zaglądał do Krysi. Rozmawiali, żartowali, a po skończonym handlu szli na spacer. Jeszcze tak kilka razy kawaler przyjeżdżał do Krzemienicy i młodzi zdecydowali o ślubie. „Przystojny był, rodzina też w porządku, po co było dłużej się zastanawiać?”, tłumaczy decyzję o małżeństwie pani Krystyna. Pobrali się w 1958 roku, w pięknym, drewnianym kościele w pobliskich Gawłuszowicach i już oficjalnie, jako państwo Janasowie przybyli do Smolęcina.

...
Zawartość dostępna dla Czytelników eKuriera
Pozostało jeszcze  80% treści.

Pełna treść artykułu dostępna w
eKurierze
z dnia 25-07-2025

 

Monika KOŁACZ
***

Tekst powstał w ramach projektu pt. „Kim jesteśmy”, realizowanego przez Stowarzyszenie „Historie Lokalne”.

Zadanie publiczne jest współfinansowane ze środków budżetu Powiatu Polickiego na 2025 rok

REKLAMA
Tylko zalogowani użytkownicy mają możliwość komentowania
Zaloguj się Zarejestruj
REKLAMA
REKLAMA