- To były dziwne czasy. W 1998 roku upadały przedsiębiorstwa ogrodnicze, ciężko było o pracę w tej branży - wspomina początki zawodowej kariery Katarzyna Rybarczyk, właścicielka „Pracowni Kwiaciarki" przy al. Niepodległości. Jak podkreśla, w zawodzie florysty istotna jest uważność. - Roślin trzeba się uczyć, trzeba z nimi rozmawiać, obserwować, zaglądać do donicy - tłumaczy.
- Swoją przygodę z florystyką, a raczej wtedy z kwiaciarstwem, bowiem florystyka była wtedy w powijakach, rozpoczęłam 23 lata temu w małej kwiaciarni mieszczącej się w dawnym „Odzieżowcu" - wspomina pani Katarzyna.
Wówczas była świeżo upieczonym absolwentem Akademii Rolniczej. Pani Katarzyna skończyła studia, uzyskując tytuł magistra inżyniera na kierunku ogrodnictwo.
- Zgłosiłam się na rozmowę o pracę do pani Basi, która dała mi do ręki 5 róż i ciętą dracenę z poleceniem ułożenia. Usłyszałam wtedy, że coś ze mnie będzie - śmieje się nasza kwiaciarka. - Po dwóch tygodniach nauki sama obsługiwałam klientów. Taki to był początek.
„Dziwne" czasy i wsparcie bliskich
Nasza kwiaciarka wspomina,
...