W środku osiedla domków jednorodzinnych, w podszczecińskim Pilchowie (gmina Police), od ponad miesiąca funkcjonuje lądowisko dla prywatnego helikoptera. Okoliczni mieszkańcy napisali petycję sprzeciwiającą się takiemu wykorzystaniu terenu w bliskim sąsiedztwie, a sołtys (także radny gminny) w tej sprawie złożył interpelację do burmistrza. Właściciel helikoptera zapewnia zaś, że działa zgodnie z przepisami, bezpiecznie i nieuciążliwie dla sąsiadów.
– Świat się zmienia i prywatne środki transportu lotniczego stają się coraz bardziej powszechne – już dziś GOPR testuje osobowe drony – dlatego takie przydomowe lądowiska w najbliższych latach zapewne staną się codziennością – zaznacza właściciel helikoptera i przydomowego lądowiska.
– Co jest ważniejsze: dobro jednej osoby czy dobro wszystkich mieszkańców? – pyta sołtys Pilchowa. – I co będzie, jak więcej osób postanowi sobie urządzić takie lądowiska w środku osiedla, bo stwierdzą, że ich też stać na helikopter…
Dotarliśmy do miejsca w Pilchowie, w którym zaparkowany jest śmigłowiec. Bo nasza redakcja też dostała sygnały od mieszkańców tego sołectwa. Maszyna stała wtedy na ziemi. Faktycznie w pobliżu innych zabudowań. Helikopter mogliśmy obejrzeć tylko z daleka, zza ogrodzenia, bo właściciela nie zastaliśmy. Oddzwonił i wyczerpująco, pisemnie, odpowiedział na nasze pytania.
– Lądowisko powstało jako utwardzone miejsce postojowe na mojej posesji i jest użytkowane od momentu jego wykonania, czyli
od 1 sierpnia 2025 roku – przekazał nam właściciel śmigłowca i terenu, na którym powstało lądowisko. – Pełni funkcję parkingu przeznaczonego wyłącznie dla śmigłowca, a okazjonalnie wykorzystywane jest do lądowań, zgodnie z obowiązującymi przepisami Prawa lotniczego jako lądowisko nieewidencjonowane.
Podkreśla przy tym:
– Przestrzegane są wszelkie przepisy dotyczące bezpieczeństwa wykonywania operacji lotniczych, z uwzględnieniem bezpieczeństwa osób i mienia znajdujących się na ziemi. Jest to mechanizm nieodłącznie związany ze specyfiką śmigłowców, które zostały skonstruowane właśnie w celu lądowania jak najbliżej docelowej destynacji.
Lądowisko nieewidencjonowane nie wymaga żadnej zgody urzędników. Ale właściciel tego w Pilchowie wystąpił o opinię do Gminy Police. Oczekuje na nią.
– Na eksploatację lądowiska nieewidencjonowanego nie jest potrzebna zgoda żadnego organu, natomiast wystąpiłem do gminy o opinię w celu wpisania do ewidencji lądowiska stałego (lądowiska ewidencjonowanego), by w przyszłości miejsce to mogło być wykorzystywane również jako punkt lądowania Lotniczego Pogotowia Ratunkowego – informuje właściciel helikoptera. – Chciałem, aby lokalizacja była formalnie uwzględniona w systemie ratownictwa medycznego. Warto zaznaczyć, że obecnie w Polsce funkcjonuje 575 lądowisk wpisanych do ewidencji i kilkakrotnie więcej lądowisk nieewidencjonowanych. – Większość z nich to lądowiska prywatne, często zlokalizowane przy hotelach, domach czy zakładach pracy. Nie jest niczym nadzwyczajnym lokalizacja w terenach miejskich – kluczem do zgodności z prawem takiego działania jest zachowanie odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa w czasie wykonywania operacji lotniczych.
O tym, że w Pilchowie powstało miejsce „okazjonalnie wykorzystywane do lądowań”, okoliczni mieszkańcy dowiedzieli się w jeden z sierpniowych weekendów.
– Sam zauważyłem wielokrotny start i lądowanie śmigłowców, to był długi weekend – mówi Ireneusz Todorski, sołtys Pilchowa oraz radny Rady Miejskiej w Policach. – Kilka razy startował i lądował, tylko u mnie go przysłaniały drzewa. Myślałem, że był jakiś wypadek, że to śmigłowiec LPR. Jednak mieszkańcy zaczęli do mnie zgłaszać skargi na uciążliwość i wtedy się dowiedziałem, że to prywatny helikopter. Jest nieduży, ale hałas robi. A to miejsce jego startu i lądowania znajduje się prawie w środku wsi. To jednak duża uciążliwość, zwłaszcza podczas startu. W niektórych domach odczuwalne są wibracje. Poruszyłem ten temat na zebraniu wiejskim. Było ponad 40 mieszkańców, i większość, bo ponad 30 osób, opowiedziała się przeciwko temu lądowisku.
Na zebraniu byli też urzędnicy gminni.
– Mieszkańcy złożyli do mnie petycję w tej sprawie, podpisaną przez 72 osoby – mówi Ireneusz Todorski. – W ich imieniu złożyłem interpelację, w której wniosłem o niewyrażenie zgody na zalegalizowanie tego lądowiska i podjęcie działań administracyjnych uniemożliwiających korzystanie z tego terenu w sposób uciążliwy i sprzeczny z obowiązującymi przepisami.
Właściciel helikoptera i „okazjonalnego” lądowiska zapewnia, że żaden z sąsiadów nie zgłaszał mu do tej pory zastrzeżeń.
– Wszelkie uwagi kierowano bezpośrednio do gminy – odpowiada na nasze pytanie. – I myślę, że kilka osób próbuje zbijać polityczny kapitał na tym temacie. Specjalnie eskalują i prezentują to jako sztuczny problem, aby atakować burmistrza jeżeli ten będzie wydawał opinię w sposób zgodny z prawem, ale niekoniecznie z ich interesem. Warto przy tym dodać, że korzystam łącznie z czterech lądowisk, a jedynie w Pilchowie pojawiły się jakiekolwiek emocje związane z tym tematem.
Dodaje, że śmigłowiec używany jest sporadycznie.
– Można mówić o kilku-kilkunastu lądowaniach w ciągu roku. Śmigłowiec służy wyłącznie do prywatnej komunikacji, nie do celów rozrywkowych czy komercyjnych.
W petycji mieszkańców i interpelacji sołtysa podkreślana jest kwestia przekroczenia norm hałasu.
– Podnoszone argumenty o rzekomym nadmiernym hałasie są nieadekwatne: normy hałasu dla starszych samochodów osobowych potrafią przekraczać 90 dB, podczas gdy mój helikopter posiada certyfikowaną emisję 80 dB – odpowiada właściciel maszyny. – Jestem licencjonowanym pilotem, dlatego każdorazowo spełniam wszystkie wymogi bezpieczeństwa określone w Prawie lotniczym. Każde lądowanie odbywa się zgodnie z przepisami i pod moim nadzorem jako pilota z odpowiednimi uprawnieniami. Nie są wymagane odrębne opinie hałasowe, ponieważ każdy statek powietrzny – w tym i mój śmigłowiec – żeby w ogóle być dopuszczonym do eksploatacji, musi uzyskać świadectwo zdatności w zakresie hałasu. Bez tego dokumentu śmigłowiec nie mógłby wykonywać żadnych operacji lotniczych. Świadectwo zdatności w zakresie hałasu potwierdza rzeczywistą emisję hałasu, a nie subiektywne odczucia. Co istotne, zgodnie z obowiązującymi przepisami nie tylko lądowiska ale też lotniska nie podlegają pod obowiązkowy pomiar hałasu. Obowiązek ciągłego pomiaru hałasu dotyczy bowiem tylko tych lotnisk, które obsługują więcej niż 50.000 operacji lotniczych rocznie. Oznacza to, że w praktyce tylko porty lotnicze są zobowiązane do ciągłego pomiaru hałasu. Natomiast małe i średnie lotniska (np. Szczecin-Dąbie) nie podlegają pod ten obowiązek. Widzimy zatem proporcje, jakie ustalił ustawodawca pomiędzy portem lotniczym z 50.000 operacji a prywatnym lądowiskiem, na którym odbywa się kilkanaście-kilkadziesiąt operacji lotniczych. Jeśli jednak pojawi się potrzeba wyjaśnienia sprawy, jestem otwarty na rozmowę. Sąsiedzi mieszkający w najbliższej okolicy nie wnoszą żadnych zastrzeżeń do sporadycznych lądowań śmigłowca – wszystkie obiekcje są podnoszone przez osoby mieszkające w znacznej odległości od mojej działki, gdzie rzeczywisty poziom hałasu jest znikomy. Wbrew opiniom osób protestujących jedna czy dwie operacje lotnicze w tygodniu (zajmujące maksymalnie 3 minuty) są zdecydowanie mniej uciążliwe niż chociażby zapachy z pobliskiego wysypiska śmieci czy ciągły hałas z sąsiedniego zakładu przemysłowego. A już na wstępnym etapie zgłosiłem, iż lądowisko ma służyć także Lotniczemu Pogotowiu Ratunkowemu – to dodatkowa wartość dla całej społeczności Pilchowa, bo w sytuacjach nagłych może uratować komuś życie.
Zapytaliśmy Urząd Lotnictwa Cywilnego o to, jakie warunki trzeba spełnić, aby móc swoim prywatnym, niewielkim helikopterem lądować i startować na swojej przydomowej działce.
– Zgodnie z art. 93 ust. 7 ustawy Prawo lotnicze, odpowiedzialność za wybór lądowiska jako miejsca startu i lądowania statku powietrznego ponosi dowódca statku powietrznego – odpowiedział nam ULC. – Lądowiska podlegają wpisowi do ewidencji lądowisk prowadzonej przez Prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego na wniosek zgłaszającego, posiadającego zgodę właściciela nieruchomości, po uzyskaniu pozytywnej opinii instytucji zapewniającej służby ruchu lotniczego oraz właściwego miejscowo wójta, burmistrza lub prezydenta miasta.
W opisywanym przez nas przypadku do powstania lądowiska wpisanego do ewidencji potrzebna jest pozytywna opinia burmistrza Polic.
– Do Urzędu Miejskiego w Policach wpłynął wniosek dotyczący „wydania opinii w związku z procedurą rejestracyjną lądowiska dla śmigłowców” w miejscowości Pilchowo – potwierdził Piotr Jasina z Urzędu Miejskiego w Policach. – Pismo jest procedowane przez merytoryczny wydział w celu przygotowania odpowiedzi zainteresowanemu.
Obecnie lądowisko w Pilchowie może działać jako nieewidencjonowane.
– Lądowiska niezaewidencjonowane mogą być wykorzystywane za zgodą właściciela nieruchomości, nie częściej niż 14 dni w ciągu kolejnych 12 miesięcy – przekazał nam Urząd Lotnictwa Cywilnego. ©℗
Agnieszka SPIRYDOWICZ