Rozmowa z warcabistką Natalią Sadowską, 4-krotną zdobywczynią Pucharu Świata
W 69. Plebiscycie Sportowym „Kuriera Szczecińskiego” na dziesięciu najlepszych zawodników województwa zachodniopomorskiego szóste miejsce zajęła warcabistka Admirała PC BEST Szczecin Natalia Sadowska, która w ubiegłym roku odniosła sporo sukcesów, a m.in. po serii turniejów wywalczyła Puchar Świata i to już po raz czwarty! Postanowiliśmy więc porozmawiać z byłą mistrzynią świata.
– W ubiegłym roku osiągnęła pani wiele sukcesów i przywiozła do domu liczne trofea. Które z nich są szczególnie cenne?
– Rzeczywiście było trochę osiągnięć, bo wywalczyłam 12 medali, w tym 5 na światowych arenach, ale mimo to rok 2023 uważam za jeden ze słabszych w swojej karierze. Za najcenniejsze uważam zdobycie Pucharu Świata, a zwycięstwo w tej imprezie, składającej się zawsze z kilku turniejów na różnych kontynentach, odniosłam już po raz czwarty. Na drugim miejscu postawiłabym złoty medal mistrzostw Europy w tak zwanym blitzu, czyli grze błyskawicznej, bo tam partię trzeba rozstrzygać w kilka minut, a mnie zawsze uważano za myślicielkę, która wszystko długo i dokładnie analizuje licząc szczegółowo niemal wszystkie możliwe warianty. Na trzecim stopniu swojego prywatnego podium postawiłabym drużynowe mistrzostwo Europy. Dużo satysfakcji dał mi też brązowy medal mistrzostw Polski wywalczony w rywalizacji open, czyli razem z mężczyznami.
– Jak się gra z przedstawicielami brzydszej płci?
– Bardzo lubię takie zmagania, bo nie ma podczas nich takiej presji, która towarzyszy mistrzowskim rozgrywkom pomiędzy kobietami. Jeśli przegram, to nic się złego nie dzieje, a gdy wygram to mam sporą radość. Dwukrotnie już wywalczyłam złoto w mistrzostwach kraju, zostawiając w pobitym polu warcabistów. Pierwszy raz zdarzyło się to właśnie w Szczecinie, a sukces powtórzyłam rok później w Mińsku Mazowieckim. Wygrywając z przeciwnikiem, czasami obserwuję specyficzne reakcje, bo rywal opowiadając o porażce kolegom, tłumaczy się nieprzespaną nocą, złym dniem, migreną czy bolącym zębem. Jeśli coś takiego przypadkowo usłyszę, to tylko się uśmiechnę…
– Ustalony jest już kalendarz startowy Anno Domini 2024?
– Terminy imprez są już znane, a dla mnie tegoroczny sezon jeszcze się nie zaczął i jestem obecnie na etapie regeneracji oraz treningów. W okresie Bożego Narodzenia zrobiłam sobie całkowity reset, przez blisko dwa tygodnie nawet nie zerkając na warcaby! Dopiero pod koniec kwietnia w Holandii wystartuję w pierwszym tegorocznym turnieju Pucharu Świata, a na początku maja w Portugalii będą drużynowe mistrzostwa świata, ale chociaż dwa lata temu w Turcji wraz z koleżankami zdobyłam złoto w warcabach szybkich czyli rapidzie oraz brązy w blitzu i grze klasycznej, to nie wiem, czy w tym roku zagram, gdyż Polski Związek Warcabowy nie pali się do sfinansowania choćby w części tego wyjazdu… Mocno nastawiam się natomiast na czerwcowe mistrzostwa Europy we włoskim Chianciano Terme, mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Florencją i Rzymem. Wystąpię tam w obronie złota wywalczonego w Belgii, bo na ostatnich czempionacie Starego Kontynentu, który odbywa się co dwa lata, wywalczyłam mistrzostwo w najbardziej prestiżowych partiach klasycznych, a do hat-tricka dołożyłam jeszcze triumf w blitzu i rapidzie. Z międzynarodowych turniejów w formule otwartej, w których każdy może wystartować, zagram co najmniej w jednym, a mianowicie w holenderskim Hoogeveen, bo jest to siedziba mojego klubu. Bardzo lubię takie turnieje open, bo nie ma na nich presji wyniku, a jest fajna atmosfera i okazja do towarzyskich spotkań, czyli tak bardzo potrzebny relaks!
...