Jak może istnieć przychodnia weterynaryjna bez lekarza? W wielu aspektach to bardzo trudne - dramatyczne i kosztowne, ale najwyraźniej jednak możliwe. O czym przekonuje przypadek placówki pod egidą Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie.
Sytuacja w przychodni szczecińskiego TOZ jest dramatyczna. Jedyny zatrudniony w placówce lekarz weterynarii przebywa na zwolnieniu chorobowym. Zwierzęta bezdomne oraz interwencyjne, czyli znajdujące się w stanie bezpośredniego zagrożenia zdrowia i życia, ratuje zaledwie dwójka techników weterynaryjnych. Nie mają uprawnień do wykonywania zabiegów, stąd zakres udzielanej przez nich pomocy jest ograniczony i - mimo najszczerszych chęci - niewspółmierny do skali rzeczywistych potrzeb.
- Problem jest ogromny i niestety narasta od wielu miesięcy, negatywnie odbijając się nie tylko na pracownikach placówki - przyznaje Karolina Winter-Zielińska, prezes szczecińskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Nasza przychodnia czeka na lekarza weterynarii: osobę empatyczną, nastawioną na pomoc głównie bezdomnym i interwencyjnym zwierzętom,
...