Trzeba mieć ze sobą klapki i przewiewną odzież na zmianę, bo na dole jest gorąco. I zarwać noc, bo spotkanie rozpoczyna się dwie godziny po północy. Z soboty na niedzielę, bo tylko wówczas nie ma produkcji, choć to słowo w ogóle tu nie przystaje. Kolejka na zwiedzanie jest już długa, wszak piekarnię przy ul. Rayskiego w Szczecinie mogą oglądać tylko dwie osoby na jeden raz. I żeby to było tylko oglądanie… Andrzej Reczyński, właściciel piekarni, nie tylko pokaże, jak tworzy zakwas, opowie o recepturach na swoje słynne bochenki, ale przypomni historię zakładu, w którym króluje piec postawiony tu jeszcze „za Niemca". Z humorem, choć czasy dla rzemiosła są dziś trudne.
Szczecin miał dużo piekarni - jeszcze niedawno była to setka małych, najczęściej rodzinnych zakładów, w których święta była receptura na „szczeciński", razowiec czy bułki, na dodatek przekazywana z pokolenia na pokolenie. Dziś pozostało ich już tylko dziewięć, a rzemieślnicy niepewnie patrzą w przyszłość, choć miłośników bochenków wypiekanych tak jak dawniej nie brakuje. Nietrudno im
...