Jeśli Szczecin kojarzył się w Polsce z morzem, to w dużej mierze dzięki niemu właśnie, tak jak szczecińska marynistyka kojarzy się do dziś z jego książkami. Chociaż wydał ich zaskakująco mało, raptem pięć. Zaskakująco mało jak na długie życie i legendę, którą się z czasem otoczył - wiecznego Morskiego Wilka, takiego z brodą i fajką, które dodawały malowniczości jego fotografiom.
A przecież morze było w życiu Jerzego Pachlowskiego tylko epizodem. Owszem, całkiem sporym - jako rybak dalekomorski spędził na nim prawie siedem lat (1958-1964), tyle że z długimi przerwami, a ostatnie pół wieku (prawie) życia poświęcił raczej ziemi niż morzu. Jako pisarz, dziennikarz, współtwórca życia kulturalnego Szczecina, uczestnik wydarzeń politycznych.
Piotr Kuncewicz, ceniony krytyk literacki piszący o nim w swej encyklopedycznej „Agonii i nadziei. Proza polska od 1956. Tom IV (1994)" - w zwykłym dla siebie lekkim tonie spróbował więc „rybactwo" Pachlowskiego podsumować zdaniem: „ta przygoda okazała się tyleż pomocą, co pułapką, z której od lat Jurek stara się wywinąć". Ale
...