Z Jerzym PETRUKIEM, motorzystą promu „Jan Heweliusz", najmłodszym członkiem załogi, rozmawia Wojciech SOBECKI
- Był pan najmłodszym członkiem załogi promu „Jan Heweliusz".
- Tak, w chwili katastrofy miałem 28 lat. Wypadek wydarzył się dokładnie miesiąc przed moimi dwudziestymi dziewiątymi urodzinami, które przypadały 14 lutego 1993 roku. Czas płynie nieubłaganie i czasami nachodzi mnie taka refleksja, że żyję już dłużej po wypadku, niż miałem lat wówczas, kiedy to się wydarzyło.
- Jak pan trafił na morze?
- Jestem absolwentem Liceum Morskiego w Gdyni. Wybór szkoły podyktowany był przede wszystkim pragnieniem podróżowania i zwiedzania świata. Trzeba pamiętać, że w czasach tzw. realnego socjalizmu realizacja takich marzeń była bardzo utrudniona. Można było wyjechać na wycieczkę do NRD, Czechosłowacji, na wczasy do Bułgarii lub na Węgry, a ja chciałem podróżować znacznie dalej, a takie możliwości dawał zawód marynarza.
- Liceum Morskie w Gdyni to chyba nie był łatwy wybór dla chłopaka ze Szczecinka.
- To była bardzo trudna decyzja. Kandydatów było o wiele więcej niż miejsc.
...