Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Po prostu miałem żyć. 30 lat po katastrofie promu „Jan Heweliusz”

Data publikacji: 04 lutego 2023 r. 11:27
Ostatnia aktualizacja: 04 lutego 2023 r. 11:54
Po prostu miałem żyć. 30 lat po katastrofie promu „Jan Heweliusz”
Jerzy Petruk był uczniem Liceum Morskiego w Gdyni (tu rok 1981). – Wybór szkoły podyktowany był przede wszystkim pragnieniem podróżowania i zwiedzania świata – mówi. – Kandydatów było o wiele więcej niż miejsc. Przy każdym naborze o jedno miejsce walczyło ich kilkunastu. Fot. archiwum prywatne  

Z Jerzym PETRUKIEM, motorzystą promu „Jan Heweliusz", najmłodszym członkiem załogi, rozmawia Wojciech SOBECKI

 - Był pan najmłodszym członkiem załogi promu „Jan Heweliusz".

- Tak, w chwili katastrofy miałem 28 lat. Wypadek wydarzył się dokładnie miesiąc przed moimi dwudziestymi dziewiątymi urodzinami, które przypadały 14 lutego 1993 roku. Czas płynie nieubłaganie i czasami nachodzi mnie taka refleksja, że żyję już dłużej po wypadku, niż miałem lat wówczas, kiedy to się wydarzyło.

- Jak pan trafił na morze?

- Jestem absolwentem Liceum Morskiego w Gdyni. Wybór szkoły podyktowany był przede wszystkim pragnieniem podróżowania i zwiedzania świata. Trzeba pamiętać, że w czasach tzw. realnego socjalizmu realizacja takich marzeń była bardzo utrudniona. Można było wyjechać na wycieczkę do NRD, Czechosłowacji, na wczasy do Bułgarii lub na Węgry, a ja chciałem podróżować znacznie dalej, a takie możliwości dawał zawód marynarza.

- Liceum Morskie w Gdyni to chyba nie był łatwy wybór dla chłopaka ze Szczecinka.

- To była bardzo trudna decyzja. Kandydatów było o wiele więcej niż miejsc.

...
Zawartość dostępna dla Czytelników eKuriera
Pozostało jeszcze 94% treści.

Pełna treść artykułu dostępna w
eKurierze
z dnia 03-02-2023

 

 
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA