Poszkodowani mówili, że pod pretekstem ochrony zwierząt kradnie psy, zwłaszcza te rasowe, konie, a nawet bydło. Kiedy właściciele kierowali sprawy do sądów, sprawca wykręcał się od odpowiedzi na pytanie o miejsce pobytu przejętych czworonogów. Przed sądami stawał - jak sam przyznaje, podkreślając swoje „zasługi" - „dziewięciokrotnie, a tylko cztery razy uznano go za winnego" (!). W sumie odebrał ludziom około 7 tysięcy zwierząt. Kilkanaście dni temu Grzegorz B., były prezes Pogotowia dla Zwierząt, stowarzyszenia, które zgodnie ze swoim statutem miało zajmować się pomocą zwierzętom, został prawomocnie skazany za ich przywłaszczenie. Przypadek Grzegorza B. to niejedyny przykład pokazujący pole do nadużyć w sferze ochrony zwierząt w Polsce.
To on między innymi zabrał ponad sto czworonogów z posesji lekarki ze Starego Czarnowa. Do dziś większość psów, koni, krów, a nawet świń z tej posesji nie została odnaleziona, prokuratura „nie zabezpieczyła dowodów", ale za to akt oskarżenia przeciwko lekarce skierowała do Sądu Rejonowego w Gryfinie za rzekome „znęcanie się nad
...