Ta historia, jak z powieści grozy, zmieniła całkowicie życie w Strachocinie, wiosce leżącej pod Sanokiem. W latach 80. ub. wieku proboszczowi tamtejszej parafii zaczęła pojawiać się nocami postać brodatego zakonnika. Kapłan przypłacił to chorobą. Na zastępstwo przyjechał młody ks. Józef Niżnik, którego o godz. 2.10 w nocy z 10 na 11 września 1983 r. obudziło uderzenie w ramię i zobaczył na szybie odbicie stojącego za nim mężczyzny w sutannie. Gdy się odwrócił, postać zniknęła. Parafianie powiedzieli księdzu, że plebania jest nawiedzana przez zakonnika od czasów przedwojennych.
Wizyta gościa z zaświatów
Ksiądz Niżnik doświadczał tego przez kilka lat, zawsze o tej samej porze - o godz. 2.10. Nieraz słyszał tylko pukanie do drzwi i chociaż był psychicznie silniejszy od swego poprzednika, nie ukrywał, że wizyty gościa z zaświatów budziły w nim normalny ludzki lęk. Wreszcie w nocy z 16 na 17 maja 1987 r. zapytał: „Kim jesteś i czego chcesz?" Wtenczas usłyszał: „Jestem św. Andrzej Bobola. Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie". Od tego czasu już nie pojawił się na
...