Rozmowa z Arturem Danielem Liskowackim i Bogdanem Twardochlebem, autorami książki „Przybysze i przestrzenie" o szczecińskich pisarzach.
- O ile trudniej miał w ostatnim 75-leciu pisarz szczeciński od pisarza w Krakowie, Warszawie, Poznaniu czy w Łodzi? Chyba że w ogóle nie miał trudniej…
ADL: - Z wielu względów miał trudniej. Zwłaszcza kiedyś, przy silnej centralizacji kultury. W Szczecinie przez lata nie było np. wydawnictwa (wyjątkiem „Glob", ale istniał krótko), w przeciwieństwie do miast wymienionych, ale i większości innych, też wojewódzkich, a mniejszych od Szczecina. Dlatego np. „szczecińskim" wydawnictwem w czasach PRL starało się być Wydawnictwo Poznańskie…
Poza tym stąd wszędzie było daleko, nie tylko do Warszawy czy raczej z Warszawy tutaj. Środowisko skazane więc było trochę na izolację, co wpływało na ogólnopolską pozycję twórców. Którzy rzadko mogli liczyć na wsparcie poza Szczecinem, a pamiętajmy, że istniała kiedyś ogólnopolska prasa kulturalna, bardzo opiniotwórcza. Kto nie był przez nią zauważony, nie istniał. A że w Szczecinie nie było też,
...