Dla wielu to temat może i nudny. Ale nie dla pokolenia dzisiejszych seniorów, którzy ubierali się w szczecińskie ciuchy. A wspominamy o nich, bo jutro święto - Dzień Pracownika Przemysłu Włókienniczego, Odzieżowego i Skórzanego. Za czasów PRL-u obchodzono je w pierwszą niedzielę po 15 kwietnia.
Teraz w stolicy Pomorza Zachodniego raczej odzieżowa posucha, ale za Polski Ludowej nasze miasto było w tej branży potęgą. Wynikało to z faktu, że żyliśmy za żelazną kurtyną i jedyna bielizna, jaka docierała do naszych sklepów, musiała zostać wytworzona na miejscu lub w innych „demoludach". Centrum tej produkcji było oczywiście Łódzkie z jego stolicą na czele, gdzie już w latach dwudziestych 19. wieku powstawały pierwsze tkalnie, a potem szwalnie.
W polskim Szczecinie fabryki odzieżowe powstały w kilku miejscach. W kraju branża kwitła i utworzono nawet Ministerstwo Przemysłu Lekkiego - w przeciwieństwie do Ciężkiego, które nadzorowało stocznie, huty i fabryki maszyn, czyli wszystko co ciężkie, z metalu.
Dla pokolenia 60-latków najbardziej zapamiętanym modowo czasem były lata 70, a więc
...