Gdy na ulice polskich miast wyszły demonstracje młodych ludzi rozwścieczonych orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego ograniczającego dostęp do aborcji, uaktywniła się też druga strona ideowego sporu - pod kościołami stanęli mężczyźni chcący chronić je przed dewastacją. Towarzyszy temu jeszcze jedno zjawisko: internetowa akcja „Nie strajkuję", w której biorą udział osoby popierające decyzję Trybunału.

Marta Lempart daje katolikom ostatnie ostrzeżenie

Protesty, które rozpoczęły się od gniewu na zerwanie popieranego przez zdecydowaną większość Polaków kompromisu aborcyjnego, a potem przeobraziły się w bunt przeciwko obecnym rządom i ogólnie „dziadersom", jak dotąd przebiegały w większości przypadków spokojnie. Co nie zmienia faktu, że ataki na kościoły są faktem, a nie wymysłem narodowców. Wszyscy mogliśmy zobaczyć, jak demonstranci z okrzykami „Mamy dość" i proaborcyjnymi transparentami zakłócili mszę w poznańskiej katedrze; ksiądz musiał przerwać nabożeństwo, a demonstrujących udało się usunąć dopiero wtedy, gdy na miejsce przybyli policjanci. Protestujący starali