Z chorym dzieckiem musiała się udać mieszkanka Barlinka na nocną i świąteczną opiekę medyczną, bo było już po godz. 18, a do tej pory działa miejscowy POZ. Tam zastała zamknięte drzwi i wyłączony domofon. Wyszła do niej pielęgniarka i poinformowała, że lekarza na nocnej opiece nie ma i że ma pojechać z dzieckiem do Gorzowa. Pojechała. W Gorzowie okazało się, że w kolejce na przyjęcie dziecka przez lekarza trzeba będzie czekać minimum pięć godzin. Dziecko miało wtedy 38 stopni gorączki. Potem było gorzej.
Od długiego już czasu w barlineckim szpitalu nie ma oddziału dziecięcego. Brakuje lekarzy pediatrów w punktach Podstawowej Opieki Zdrowotnej. Wszystko to sprawia, że gdy zachoruje dziecko, jego opiekunowie spotykają się z wieloma problemami. O kłopotach z uzyskaniem pomocy dla dziecka mieszkanka Barlinka, Ewa Jasińska, opowiedziała w trakcie sesji. Po nieskutecznej prośbie o pomoc w Barlinku pani Ewa czekała w gorzowskim szpitalu z gorączkującym dzieckiem, gdy została poinformowana, że dostanie się do lekarza około drugiej bądź trzeciej w nocy. Po półtorej godzinie oczekiwania
...