Kosmiczny skafander, stan nieważkości, balet w kosmosie. Surowe wnętrza kosmicznej stacji. Spotkania, wspomnienia, rozmowy. Żywi i umarli. I ocean, który jest wielki. Cała planeta pokryta jest oceanem. Ocean jest w nas.
A Beata Niedziela jest na scenie sama.
Kto pamięta Solaris Teatru Polskiego w Szczecinie - a przypomnę, premiera odbyła się w grudniu 1995 roku - może być zaskoczony. Szczecińskie przedstawienie Stefana Szlachtycza - monumentalne, grane dużym zespołem aktorskim - było przedsięwzięciem ogromnym. Tymczasem najnowsza premiera Solaris na Małej Scenie Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie jest krótkim monodramem.
Jak to możliwe, można by zapytać. Przecież powieść Stanisława Lema - najbardziej znana książka tego autora, tłumaczona na ponad czterdzieści języków i zaliczana do światowej klasyki literatury s-f - to dzieło złożone, rozpisane na wiele głosów. Oto na stację badawczą krążącą wokół planety Solaris przybywa kosmonauta Snaut, z zadaniem wyjaśnienia, co sprawiło, że ustała jej współpraca z ziemską centralą. I zastaje tam pomniejszoną liczebnie załogę, ale
...