Kandydat w wyborach samorządowych w Turynie rozdawał podczas kampanii swoim zwolennikom buty, dżinsy, marynarki i krawaty. Fundował też eleganckie kolacje. Za wszystko płacił czekami bez pokrycia. Odpadł w pierwszej turze i pozostał z 300 tys. euro długów.
Prasa zauważa, że kampania prowadzona przez 74-letniego Luigiego Momo, byłego urzędnika władz Piemontu, który ubiegał się o stanowisko radnego regionu z listy Umiarkowani, była jedną z najbardziej spektakularnych. Kandydat wyróżniał się wielkim gestem wobec swoich zwolenników. Niektórych obdarowywał drogimi markowymi ubraniami i obuwiem znanych luksusowych firm pewien tego, że bez problemu zdobędzie mandat i zasiądzie w radzie samorządowej.
Bogatą w dosłownym sensie kampanię zakończył jednak nędznie. Odpadł w pierwszej turze, otrzymawszy 107 głosów. Dopiero wtedy wyszło na jaw, że za wystawne kolacje wyborcze w najmodniejszych turyńskich lokalach i za ubrania dla siebie oraz swoich sympatyków płacił czekami bez pokrycia, które zostały zablokowane przez banki.
Przegrany kandydat w wyborach - podała "La Stampa" - nie odbiera telefonów, a jego wierzyciele, m.in. właściciel butiku, w którym Momo robił zakupy bez umiaru, zwrócili się do adwokatów. Sprawą zajęła się prokuratura. Dłużnik kontaktujący się za pośrednictwem internetowego komunikatora obiecał, że pokryje należności. (pap)
Fot. Marek Klasa