Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Armaty jako drogowskazy

Data publikacji: 28 czerwca 2018 r. 11:03
Ostatnia aktualizacja: 28 czerwca 2018 r. 11:07
Armaty jako drogowskazy
 

W rocznicę zakończenia wojny, 8 maja, brandenburska telewizja RBB wyemitowała reportaż z dolnego Nadodrza, zatytułowany „Grenzerfahrung” („Doświadczanie granicy”), autorstwa Adama Bartochy i Jana Wiese. Zaprezentowano w nim różny stosunek mieszkańców pogranicza do otwartej granicy – od Słubic i Frankfurtu po Świnoujście i Ahlbeck. Autorzy dobrali wypowiedzi zwolenników i przeciwników obecności Polski w strefie Schengen.

Powiało grozą, gdy pokazali sceny z salki wykładowej Żółtego Pałacyku w moim mieście Witnicy, położonym niemal za rogatkami przygranicznego Kostrzyna. Pałacyk to placówka kultury, którą otwieraliśmy w 2000 r. w dawnej fabrykanckiej willi, pięknie odremontowanej głównie ze środków niemieckich. Piszę „my”, co znaczy: polscy i niemieccy rzecznicy pojednania, dawni i obecni mieszkańcy Witnicy. Wielu z nas tragicznie doświadczyła wojna, dobrze poznaliśmy nienawiść, a potem żmudne lata wyzwalania się z niej, budowy zaufania i osobistych przyjaźni. Przeszliśmy w naszym życiu milową drogę. Wszystko po to, by nowe pokolenia nie musiały z autopsji nigdy poznawać tego, co my poznaliśmy w naszej młodości. W ciągu lat Żółty Pałacyk zdobył sobie opinię regionalnego centrum żywej pokojowej współpracy z Niemcami.

* * *

Wstrząsnęło więc mną, gdy w filmie pokazano 13-16-letnich nastolatków ubranych w wojskowe uniformy, w tym dziewczynki zajęte w salonie pałacyku poznawaniem budowy i wykorzystania ręcznego granatu, obsługi karabinu maszynowego i ćwiczeniami w zakładaniu masek przeciwgazowych. Uczucie grozy wzmocniły zdjęcia plenerowe: dzieci ćwiczące czołganie w lesie w pełnym rynsztunku bojowym czy też maszerujące ulicami miasta z pieśnią na ustach: „Wróg ma się nas bać”. Chłopak, dowódca oddziału paramilitarnej dziecięcej organizacji, nawiązującej do Związku Strzeleckiego, mającego w Polsce ponadstuletni rodowód, jeszcze sprzed pierwszej wojny światowej, wyjaśniał przed kamerą cel ćwiczeń: „Polska powinna być dla Polaków, Niemcy dla Niemców jak Syria dla Syryjczyków”. Poinformował, że oddział został założony przez burmistrza Witnicy Dariusza Jaworskiego i że nastolatki, wstępując w jego szeregi, składają deklaracje gotowości do zbrojnej obrony ojczyzny.

* * *

Ojciec miasta przydzielił „Strzelcom” lokal w Żółtym Pałacyku (powtórzę: miejscu żywej, pokojowej, przygranicznej współpracy z Niemcami), dając im pomieszczenia, które w projektach naszych i poprzedniej ekipy władz miasta były planowane na kolejne sale ekspozycyjne Izby Regionalnej, która również znajduje się w pałacyku. Jest ona zalążkiem muzeum założonego przez Towarzystwo Przyjaciół Witnicy, a są w niej pamiątki witniczan, niemieckich i polskich, oraz eksponaty zbierane latami przez mieszkańców, przeze mnie i moich uczniów.

Zabytki o dużych gabarytach, które nie mieściły się w wilii, zebraliśmy w pobliskim Parku Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji. Utworzyliśmy tam ścieżki dydaktyczne, mające skłaniać do refleksji nad dziejami i przyszłością Witnicy, miasteczka pogranicza, które przez 700 lat było we władaniu niemieckim, a od maja 1945 r. jest w naszym władaniu.

* * *

W latach 80. Witnica miała dwa znaki rozpoznawcze: browar i Muzeum Chwały Oręża Polskiego. Przy całym szacunku do obu tych instytucji, osoby ówcześnie decyzyjne szukały także symbolu tożsamości miasta, który byłby zorientowany na przyszłość naszego kraju w zjednoczonej pokojowej Europie. Stał się nim Park Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji, na stworzenie którego dostaliśmy w 1995 r. pokaźne pieniądze, wygrywając ogólnopolski konkurs „Małe ojczyzny – przeszłość dla przyszłości”, ogłoszony przez rządową Fundację Kultury i Akademię Małych Ojczyzn w Toruniu. Mam zaszczyt być głównym autorem tego projektu, który zrodził się z rozmyślań nad znaczeniami położenia Witnicy na starym trakcie łączącym Europę Zachodnią i Wschodnią, przy którym zachowało się w okolicy kilka 200-letnich słupów milowych i stare przydrożne domy dla gości.

Projekt wynikał także z refleksji nad naszymi życiowymi drogami, także moimi.

* * *

W Parku Drogowskazów, utworzonym obok Żółtego Pałacyku, droga jest symbolem wymiany cywilizacyjnych osiągnięć i budowania kulturowych więzi, lecz także przemieszczania się zła, wojen, zaborczości, ideologii nienawiści. Zgromadziliśmy tu słupy milowe, różnorakie oznaczenia dróg i granic, słupy graniczne i zasieki oraz zabytki techniki, uratowane przez Towarzystwo Przyjaciół Witnicy z zamykanych fabryk. Eksponaty ułożyliśmy w trzy przestrzenne instalacje: kultury drogi, słupów milowych cywilizacji, przestrzeni refleksji, dopełniając je przestrzenią fantazji, wykorzystującą osobliwości polskich nazw miejscowych i strachy polskich dróg. Dla ocieplenia atmosfery usypaliśmy z mieszkańcami Witnicy Kopiec Koziołka Matołka.

Park, w wolnej przestrzeni, prezentuje więc dzieje miasteczka, czyniąc z nich symbolicznie fragment dziejów kultury europejskiej, zaznaczając też specyfikę naszego pogranicza – dramat wymuszonych migracji. Zakładając go, chcieliśmy, by – jak Żółty Pałacyk – służył pokojowi, którego nam tak długo w życiu brakowało. Był opisywany i pokazywany w licznych polskich i niemieckich reportażach, książkach, także holenderskiej, docenił go Urząd Marszałkowski, fundując przy drogach witacze z napisem: Park Drogowskazów Witnica.

* * *

Jednak dla obecnej ekipy witnickiej władzy gościnny park nie jest już znakiem rozpoznawczym miasteczka. Jest nim natomiast drukowana w prasie fotografia armaty na tle muralu z ułanem i zachętą do zwiedzania Muzeum Chwały Oręża Polskiego, browaru i parku dinozaurów. Władze uważają, że Izba Muzealna w Żółtym Pałacyku i Park Drogowskazów nie są godne zwiedzania – są skazane na niepamięć. Gdy jeden z dziennikarzy zapytał rzecznika prasowego miasta, dlaczego tak się dzieje, ten odparł, że „park nie jest żadną atrakcją, leży poza miastem i nie jest odwiedzany”. A przecież leży w centrum miasta, 200 m od ratusza. Przez jego teren przebiega ruchliwa ulica, jest ulubionym miejscem zabaw dzieci, spotkań młodzieży i spacerów rodzin.

Zdaje się, że prawdziwą przyczynę zmiany wyjawił burmistrz Dariusz Jaworski w przemówieniu, którego fragment pokazano w filmie „Grenzerfahrung”. Powiedział w nim mianowicie, że w gminie Witnica „budujemy naszą polską tożsamość”. Pod zdaniem tym można by się podpisać, bo my – twórcy muzeum w Żółtym Pałacyku i Parku Drogowskazów – też ją budowaliśmy i budujemy, lecz w kontekście europejskim, a młody wódz nieletnich strzelców, organizacji założonej przez burmistrza, głosi hasło przeciwne: „Polska dla Polaków”.

Gdy tak na to spojrzeć, okazuje się, że w Witnicy jest wymazywane istnienie różnych wcieleń lokalnej tożsamości, a marszałkowskie witacze, symbolizujące gościnność i otwartość, zmienia się na armatę skierowaną ku granicy na Odrze, i pieśń 13-16-letnich strzelców: „Wróg ma się nas bać”.

* * *

Jakie idee zdominują drogę do Witnicy? Zorientowane na pokojową współpracę na pograniczu, czy na tradycje konfrontacyjne, pamięć wojen? Na takie pytanie odpowiadają niedawne dni miasta, podczas których do głównych atrakcji należały czołgi i auta pancerne, zbrojne w armatki, oraz drewniane figurki znanych polskich oficerów, wykonywane przez ludowych rzeźbiarzy. Obserwując to wszystko, wciąż jednak mam nadzieję, że nie mam racji, przepowiadając niczym antyczna Kasandra ponure jutro mojego miasteczka, zmienianego w karykaturalną graniczną fortecę.

Zapraszam więc do Witnicy, położonej o rzut beretem od granicznego Kostrzyna, by wyrobić sobie własne zdanie o zachodzących tu zmianach.

(Link do filmu: http://mediathek.rbb-online.de/tv/Die-rbb-Reporter/Grenzerfahrung/rbb-Fernsehen/Video?bcastId=16269336&documentId=52154652). Film opisywała prasa niemiecka, np. „Märkische Oderzeitung” i „Schweriner Vokszeitung”.

Zbigniew CZARNUCH

Autor listu, emerytowany nauczyciel historii, mieszka w Witnicy (z przerwami) praktycznie od końca wojny. Opublikował wiele prac dotyczących dziejów miasta i regionu, spraw pogranicza i problemów polsko-niemieckich. Muzeum w Sandomierzu wyróżniło go za projekt Parku Drogowskazów Nagrodą Aleksandra Patkowskiego, a Kulturforum w Poczdamie – Nagrodą Georga Dehio.

Na zdjęciu: Zbigniew Czarnuch w Parku Drogowskazów. Z lewej fragment muru berlińskiego, dar miasta Berlina.

Fot. Bogdan TWARDOCHLEB 

 

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA