Czwartek, 28 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Nie da się zamordować pamięci

Data publikacji: 04 maja 2022 r. 11:23
Ostatnia aktualizacja: 04 maja 2022 r. 11:23
Nie da się zamordować pamięci
Boris Romanczenko, dawny więzień Buchenwaldu, Peenemünde, Mittelbau-Dora i Bergen-Belsen, wiceprezydent Międzynarodowego Komitetu Pamięci Buchenwald. Zginął niedawno w Charkowie. Zdjęcie sprzed trzech lat. Na obozowym pasiaku ma literę R. Nosili ją wszyscy więźniowie pochodzący z ZSRR. Fot. Międzynarodowy Komitet Ocalonych z Holocaustu Buchenwald-Dora  

W cieniu wojny w Ukrainie odbywały się uroczystości 77. rocznicy uwolnienia więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych pod koniec drugiej wojny światowej. W niemieckich mediach przesłoniły je bieżące informacje z oblężonego Mariupola, frontów walki, ośrodków dla uchodźców, gorących debat politycznych na temat dostarczania Ukrainie ciężkiej broni, nakładania sankcji na Rosję i odpowiedzialności polityków za wieloletnią interesowność i naiwność w relacjach z Kremlem.

Media zauważyły, że na uroczystościach rocznicowych w miejscach pamięci Sachsenhausen, Buchenwald, Ravensbrück po raz pierwszy nie było oficjalnych przedstawicieli Rosji i Białorusi. Organizatorzy poinformowali placówki dyplomatyczne tych państw, że byliby oni niemile widziani. Zaprosili białoruskich opozycjonistów i przedstawicieli zakazanej niedawno w Rosji organizacji Memoriał.

W czasie drugiej wojny światowej w KL Buchenwald koło Weimaru naziści więzili 280 tysięcy osób. Obozu nie przeżyło 56 tysięcy z nich. 11 kwietnia 1945 r. żywych wyzwolili Amerykanie. W spotkaniu rocznicowym uczestniczyło szesnaścioro ocalałych – wśród nich Anastazja Gulej, Ukrainka, dawna więźniarka Auschwitz, Buchenwaldu, Bergen-Belsen. Ma 96 lat. Gdy Rosja napadła na jej kraj, uciekła. Schronienie znalazła w Saksonii-Anhalt, nie tak daleko od Buchenwaldu. Z Polski przyjechał Alojzy Maciak. Jak co roku miał przyjechać Borys Romanczenko, dawny więzień Buchenwaldu, Peenemünde, Mittelbau-Dora i Bergen-Belsen, wiceprezydent Międzynarodowego Komitetu Ocalonych z Holocaustu Buchenwald-Dora.

Nie przyjechał. Też miał 96 lat. Podczas rosyjskiego ostrzału Charkowa zginął w swoim mieszkaniu.

W okolicznościowym przemówieniu Josef Schuster, przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech, określił jako hańbę dla Rosji fakt, że z powodu wywołanej przez nią wojny ludzie ocaleni z Zagłady znów cierpią i giną. „Nie możemy milczeć w obliczu bezprawia. Dziś świat znowu widzi, do czego zdolny jest człowiek” – podkreślał. W 1937 r. jego dziadek i ojciec, obywatele Niemiec, byli więźniami Dachau i Buchenwaldu. Naziści skonfiskowali ich majątek i wypuścili z obozu, wyrzucając za granicę. Matka pochodziła z dzisiejszych Siemianowic Śląskich (Laurahütte). Rodziców straciła w Auschwitz.

Żyje już tylko 38 ocalałych więźniarek i więźniów KL Sachsenhausen-Oranienburg. Rocznicowe spotkania w miejscu pamięci na terenie byłego obozu trwały od 27 kwietnia do 2 maja. Uroczystości centralne odbyły się 1 maja. Dawni więźniowie przyjechali z Izraela, z Polski był Bogdan Bartnikowski, autor wspomnieniowych książek, a z zachodu Niemiec – dziś 98-letni Alfons Studziński, urodzony w Gdańsku. Trzy miesiące wcześniej zeznawał w procesie wachmana z Sachsenhausen, człowieka już 101-letniego.

Zbrodnie ludobójstwa się nie przedawniają. Skutki wojny dają o sobie znać bardzo długo. W dzieje narodów wpisują się na zawsze.

Z Ukrainy nie przyjechał 95-letni Wołodymyr Korobow, mieszkaniec Kijowa. Poinformował, że nie chce zostawiać domu, nie chce być uchodźcą. Boi się, że gdyby Ukrainę opuścił, być może nie mógłby do niej wrócić. Międzynarodowy Komitet Miejsca Pamięci Sachsenhausen pomaga mu i jego rodzinie zaopatrzyć się w leki i żywność. „To wstrząsające, że ludzie, którzy przeżyli piekło nazistowskich obozów, są teraz narażeni na rosyjskie ataki i muszą szukać schronienia” – mówił Axel Drecoll, dyrektor Miejsca Pamięci Sachsenhausen.

Wśród gości przybyłych na rocznicowe spotkanie byli premier Brandenburgii Dietmar Woidke, b. premier Luksemburga i przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Junker, przedstawiciele niemieckich władz federalnych. Modlitwy za ofiary odmówili José Gaasch-Trauffler z Luksemburga i rabin prof. Andreas Nachama z Berlina, wieloletni dyrektor Muzeum Topografia Terroru. Oboje są dziećmi więźniów Sachsenhausen.

Na terenie dawnego obozu odsłonięto nowe pomniki. Jeden upamiętnia więźniów z Włoch, drugi – przy pomniku gen. Stefana Roweckiego-Grota, dowódcy AK zamordowanego w Sachsenhausen w nocy z 1 na 2 sierpnia 1944 r. – generała Bolesława Roję, legendarnego dowódcę 4. Pułku Piechoty Legionów Polskich, utworzonego w 1915 r. Gen. Roja został zamordowany w Sachsenhausen 27 maja 1940 r. Pomnik, który powstał z inicjatywy miasta Kielce, przy współudziale kieleckiego IPN, znalazł się w Sachsenhausen już w 2020 r. Uroczystość jego odsłonięcia nie mogła się wtedy odbyć z powodu pandemii.

Zanim niemieccy naziści zaczęli eksterminację innych narodów, prześladowali i mordowali swoich przeciwników w Niemczech. W Oranienburgu pierwszy obóz koncentracyjny utworzyli w marcu 1933 r., tuż po wygranych przez siebie wyborach do Reichstagu. Jeden z pierwszych takich obozów powstał też w Szczecinie. Hitlerowcy wtrącali do nich swoich przeciwników politycznych.

W KL Sachsenhausen, który działał od roku 1936 do 1945, więziono 200 tysięcy ludzi. Do września 1939 r. byli to obywatele III Rzeszy: przeciwnicy hitleryzmu, Żydzi, Romowie i Sinti, homoseksualiści. W latach wojny zdecydowaną większość stanowili obywatele państw podbitych przez III Rzeszę, głównie ZSRR i Polski. Tysiące więźniów straciło życie skutkiem morderczej pracy, tortur, pseudomedycznych eksperymentów, „testowania” komór gazowych i krematoriów.

Gdy Armia Czerwona podeszła do Odry, hitlerowcy zarządzili przygotowania do ewakuacji Sachsenhausen. W obozie głównym i jego filiach znajdowało się wówczas 80 tysięcy więźniów. 30 tysięcy, w tym kobiety i dzieci, wypędzono na mordercze marsze śmierci, 3 tysiące rozstrzelano, innych wysłano do Ravensbrück i Bergen-Belsen. 22 kwietnia żołnierze sowieccy i polscy z 2. Dywizji Piechoty im. Henryka Dąbrowskiego uwolnili tych, którzy w obozie zostali.

Już w sierpniu 1945 r. w obiektach KL Sachsenhausen sowieckie NKWD utworzyło Obóz Specjalny nr 7. Działał pięć lat. Więziono w nim 60 tysięcy osób, Niemców: przestępców wojennych, żołnierzy, kolaborantów, przeciwników sowieckiej ideologii, i ponad 7 tysięcy obywateli ZSRR uznanych za wrogów stalinowskiej władzy. Około 12 tysięcy jeńców zmarło z głodu, tortur i chorób.

30 kwietnia odbyły się uroczystości rocznicowe w Ravensbrück. W latach 1939-1945 więziono tam 133 tysięcy kobiet i 20 tysięcy mężczyzn. Tysiące osób zmarło z głodu, chorób, eksperymentów pseudomedycznych, 6 tysięcy zamordowano w komorach gazowych, dziesiątki tysięcy wypędzono na marsze śmierci. Potworności tych zbrodni nie może oddać potworna suchość wielkich liczb. W kwietniu br. ofiary marszów upamiętniano też m.in. w: Gardelegen, Mittebau-Dora, Mautthausen-Gusen (Austria), Lipsku, Dachau, Flossenbürgu.

We Flossenbürgu (Bawaria) uroczystości upamiętniające uwolnienie więźniów tamtejszego obozu przez żołnierzy amerykańskich odbyły się 23 kwietnia. Nie zaproszono oficjalnych przedstawicieli Białorusi i Rosji, a maszty przeznaczone na flagi tych państw stały puste. Zamordowanych Białorusinów i Rosjan uczcili organizatorzy uroczystości. We Flossenbürgu był więziony Leszek Żukowski z Warszawy, dziś profesor, prezes Światowego Związku Powstańców Warszawskich. Ma 93 lata. Na dwa tygodnie przed wejściem Amerykanów do obozu naziści zamordowali tam pastora Dietricha Bonhoeffera, współtwórcę opozycyjnego wobec nich Kościoła Wyznającego, twórcę seminarium w Finkenwalde (dziś Szczecin-Zdroje).

Do nieodległego od Szczecina Neubrandenburga na uroczystości upamiętniające oswobodzenie przez Armię Czerwoną więźniarek i więźniów tamtejszego Waldlager, największej filii KL Ravensbrück, przybyli oficjalni przedstawiciele Czech, Polski, Słowacji i Słowenii, rządów federalnego i landowego. Choć obóz wyzwalali żołnierze Armii Czerwonej, oficjalnych przedstawicieli Rosji nie było. Till Backhaus, minister rządu Meklemburgii-Pomorza Przedniego, mówił, że choć można dziękować czerwonoarmistom za uwolnienie „od wrzodu faszyzmu”, to gdy patrzy się na dzisiejszą Rosję, która łamiąc prawo międzynarodowe, prowadzi wojnę przeciw Ukrainie, wszystko widać w całkiem innym świetle. „Czy do diaska ludzie jeszcze się nie nauczyli żyć w zgodzie?” – pytał retorycznie wyraźnie zdenerwowany Backhaus. Odsłonięto artystyczną instalację Imke Rust, składającą się z pięciuset medalionów w kształcie łez, na których autorka umieściła nazwiska więźniarek Waldlager. Wciąż trwają prace nad ustaleniem nazwisk wszystkich osób, które były tam więzione. Więźniami w Neubrandenburgu byli m.in. Helena Kurcyusz, znana po wojnie mieszkanka Szczecina, i bliski krewny ks. inf. Romana Kostynowicza, przez wiele lat diecezjalnego konserwatora zabytków. Uroczystości rocznicowe odbyły się też w pobliskim Fünfeichen, gdzie w czasie wojny była filia KL Sachsenhausen, a po wojnie okrutny obóz NKWD.

W Niemczech pamięć jego ofiar zaczęto czcić dopiero po upadku żelaznej kurtyny i NRD. Dzisiejsza Rosja dopisuje u siebie i na Ukrainie dalszy ciąg nie tylko jego historii. Morduje ludzi. Pamięci zamordować się nie da.

8 i 9 maja odbędą się uroczystości Dnia Zwycięstwa nad III Rzeszą. W Rosji są organizowane 9 maja. Tego dnia, jak co roku, odbędą się również Niemczech, gdzie mieszka około 3,5 miliona osób rosyjskojęzycznych. Są teraz mocno podzieleni: jedni popierają Rosję, inni Ukrainę, jeszcze inni są obojętni. Policja, m.in. w Berlinie, mobilizuje siły.

Bogdan TWARDOCHLEB

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Ale się próbuje
2022-05-05 21:37:13
zamordować pamięć np prezydent Polin Andrzej Duda próbuje zamordować pamięć o Polakach zamordowanych na Wołyniu... Niemcy próbują zamordować pamięć o Polakach i Polakach zabijanych w niemieckich obozach koncentracyjnych... Próbuje się zamordować pamięć tego co wydarzyło się 13 kwietnia w Gardelegen (tak, upamiętniono to tyle że nikt o tym nie wie...)
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA