15 czerwca rząd Polski zniósł kontrole na granicach państwa, wprowadzone w związku z pandemią. Analogiczną decyzję podjął rząd RFN. Jednak rząd Meklemburgii-Pomorza Przedniego nie otworzył granic landu dla tzw. turystów jednodniowych, do czego zgodnie z niemieckim systemem federalnym ma prawo. Można więc z innych landów Niemiec, a także z Polski jechać do Meklemburgii-Pomorza Przedniego pod warunkiem, że ma się tam wykupiony co najmniej jeden nocleg.
Politycy zachodniopomorscy zareagowali na to alergicznie: jedni uważali, że Polacy zostali wystawieni do wiatru i kpili z tych, dla których ważna jest współpraca polsko-niemiecka, drudzy pisali pisma do rządu w Schwerinie, apelując, żeby zmienił „rozczarowującą decyzję” i umożliwił wypady np. do Ahlbecku, Heringsdorfu, Ueckermünde.
Wszystko to źle świadczy o orientacji zachodniopomorskich polityków w tym, co i jak dzieje się u sąsiadów. Otóż stosowne decyzje podjęto w Schwerinie co najmniej półtora miesiąca wcześniej, gdy przyjęto tam wieloetapowy plan „odmrażania” turystyki, wynegocjowany i podpisany z jej organizatorami. Apele i krytyka miały więc sens wówczas, gdy plan uzgadniano, tyle że wtedy rząd RP nie ujawniał żadnej daty otwarcia granic. Ogłosił ją tuż przed 15 czerwca.
Czy w związku z tym rząd w Schwerinie miał na chybcika zmieniać dawne ustalenia? Gdyby to zrobił, co zresztą nie jest możliwe, jak wyglądałby przed obywatelami i wyborcami?
Kiedy zakaz zostanie zniesiony? Trzeba sprawdzać informacje.
Zakaz obowiązuje, choć policyjnych kontroli można nie spotkać. Przepis odwołuje się przede wszystkim do obywatelskiego respektu dla prawa i państwa. Taki świat.
Bogdan Twardochleb
Fot. Dariusz Gorajski