Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Święto całej społeczności

Data publikacji: 27 września 2018 r. 12:28
Ostatnia aktualizacja: 10 lutego 2022 r. 11:20

Pierwszy Szczeciński Marsz Równości (15 września) pobił rekord Polski! Liczba jego uczestników zaskoczyła wszystkich, mnie również. Podobne marsze znam z Niemiec i Warszawy, gdzie studiowałem. O Marszu Równości w Szczecinie nigdy nie marzyłem. Wydawał mi się mało realny, szczególnie w obecnej sytuacji politycznej. Tym bardziej więc zaskoczyła mnie informacja, że jest organizowany, którą podzieliła się ze mną koleżanka na Facebooku. Od razu wiedziałem, że muszę na nim być i wspierać miasto, w którym się urodziłem, wychowałem i z którym czuję się związany.

Na marsz wybraliśmy się razem z przyjaciółmi ze Szczecina i Berlina. Okazało się, że w żadnym innym polskim mieście nie przyszło na pierwszy marsz aż tyle osób! Byłem zaskoczony. Również Monika Tichy, przewodnicząca stowarzyszenia Lambda Szczecin, z którą rozmawiałem przed i po marszu. Podsumowując, nazwała go „najszerzej komentowanym tęczowym wydarzeniem roku” w mediach społecznościowych, telewizji i prasie, również poza granicami Polski. Rekordowa była również liczba zatrzymanych przez policję agresywnych kontrmanifestantów z obozu narodowców.

Zatem marsz to także okazja do głębszej refleksji i wyzwanie na przyszłe lata. Nieprzywykłych do manifestowanej agresji i nietolerancji na większą skalę gości zza zachodniej granicy, polska rzeczywistość razi i smuci. „Chcę wracać do domu, nie czuję się tu bezpiecznie” – wyznał mi jeden z nich, wracając na pociąg do Berlina. Myślałem tak samo, od samego początku czułem się lekko nieswojo, przed marszem dochodziły ze Szczecina informacje o wydarzeniach podgrzewających atmosferę. Zanim marsz ruszył, na łące Kany czuć było smród kwasu masłowego, który ktoś tam rozlał. Ostrzegano również w języku angielskim, aby „nie prowokować” kontrmanifestantów symbolami tęczy, a na koniec schować je i nie poruszać się ulicami Szczecina samemu.

To był tylko przedsmak tego, co mogłoby spotkać uczestników parady, gdyby nie 300 policjantów, którzy ją chronili, w tym oddział gotowych do walki, w kaskach, uzbrojonych, z karabinami kulkowymi kilku na koniach, helikopter krążący nad centrum. Gdy doszło do konfrontacji z narodowcami (na szczęście policja ich otoczyła), trudno było się bawić, patrząc na ich twarze i gesty pełne pogardy i nienawiści, czyhających na okazję upolowania ofiary. Wracając na plac Solidarności obstawiony policją, nadal miałem uczucie niepokoju. „Policjanci zrobili wszystko, co było w ich mocy, byli obecni nawet po zakończeniu imprezy, tylko dlatego nie było poszkodowanych. Jestem im za to bardzo wdzięczna” – podkreślała po marszu Monika.

Dowiedziałem się, że polska policja nie prowadzi statystyk przestępstw motywowanych homofobią, a ofiary przemocy często wstydzą się zgłosić na komisariat. Większość polskich gejów na co dzień wyżej stawia normy społeczne nad szczęście osobiste. Znam ich. Chowają się, udają kogoś innego, żyją w hipokryzji. Ja miałem szczęście, że wychowałem się w liberalnej rodzinie i od najwcześniejszych lat uczyłem się obserwować rzeczywistość z różnych perspektyw. Nauczyło mnie to tolerancji, pomogło gasić w sobie nienawiść. Nie każdy ma taki pryzmat pod ręką, ale przecież uczymy się przez całe życie. W krajach o zaawansowanej demokracji ochrona mniejszości to norma dla dobra całego społeczeństwa, to osiągnięcie naszej cywilizacji.

Wiem, że polskie realia są nieco inne, ale warto się nie poddawać i tym bardziej trzeba docenić ludzi, którzy z balkonów pozdrawiali uczestników marszu, sponsorów inicjatyw wolności i tak zaangażowanych aktywistów, jak Monika. Zanim pracowała na rzecz LGBT, organizowała mistrzostwa polskiej Gymkhany motocyklowej, po czym Szczecin został jej stolicą. Teraz walczy o tolerancję, miłość i marsz jako „święto całej społeczności”. Wtedy nawet goście z Berlina nie musieliby się już bać i czuć obco. Niezależnie od tego kogo kochają, jaki mają kolor skóry lub włosów.

Modest Adam

Urodził się w Szczecinie, czuje się z nim emocjonalnie związany, gej, berlińczyk z wyboru.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA