Czwartek, 21 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Warszawa nie zna problemów

Data publikacji: 21 kwietnia 2020 r. 07:00
Ostatnia aktualizacja: 23 marca 2022 r. 08:42
Warszawa nie zna problemów
 

Coraz więcej osób z pogranicza wspiera postulat, aby rząd polski zwolnił z obowiązku kwarantanny przy przekraczaniu granicy Polski z Niemcami i Czechami osoby pracujące po drugiej stronie granicy. Umożliwiłoby to im dojazdy do pracy i powroty do domu przy zachowaniu wszystkich innych reguł sanitarnych związanych z epidemią koronawirusa. W trzech państwach są one niemal takie same. Niemcy nie wprowadzili obowiązku kwarantanny dla tzw. pracowników transgranicznych.

Przypomnijmy, że z wnioskiem o zwolnienie pracowników transgranicznych z obowiązku dwutygodniowej kwarantanny wystąpił w ubiegłym tygodniu do premiera Mateusza Morawieckiego polski prezydent Euroregionu Pomerania, wiceprezydent Szczecina Krzysztof Soska. Mówił też o tym prezydent Szczecina Piotr Krzystek.

Na Facebooku powstały portale grupujące pracowników transgranicznych, np. „Głos pracowników transgranicznych”, „Pracownicy transgraniczni razem”. Problem dotyczy grubo ponad stu tysięcy osób, którym zamknięcie granic zabrało możliwość pracy bądź odłączyło od rodzin. Szczególnie wiele takich osób jest w okolicach Szczecina i na pograniczu polsko-czeskim. Polacy pracują m.in. w czeskich kopalniach i hutach, a Czesi – w polskich sklepach. Ocenia się, że tylko w niemieckim powiecie Uckermark jest co najmniej siedem tysięcy pracowników transgranicznych. Podobnie w powiecie Vorpommern-Greifswald. Wielu Polaków i Niemców, którzy mieszkają na niemieckim pograniczu, np. w okręgu Gartz, nie może dojeżdżać do pracy w Polsce. Szczególnie trudna jest sytuacja rodzin, których członkowie pracują, uczą się, mieszkają po obu stronach granicy. W tzw. trójstyku granic Polski, Czech i Niemiec są rodziny związane z trzema państwami. Dzięki pracownikom transgranicznym regiony przygraniczne mogą lepiej się rozwijać. Jest obawa, że może to zostać zmarnowane.

Polacy – pracownicy transgraniczni (berufspendlerzy) wystosowali już kilka listów otwartych do premiera RP, postulując zwolnienie ich z obowiązku kwarantanny, tłumacząc, że tracą dochody i mogą w ogóle stracić pracę. Piszą, że wielu już ją straciło. Podkreślają, że na pograniczach czeskimi i niemieckim sytuacja epidemiologiczna jest pod kontrolą. Listy pozostały bez echa. Krążą tymczasem informacje, że Polska przedłuży czas zamknięcia granic co najmniej do połowy czerwca.

Wiadomo, że w powyższej sprawie trwają konsultacje międzyrządowe. Mówił o nich ostatnio minister spraw zagranicznych Republiki Czeskiej.

Determinacja polskich pracowników transgranicznych narasta. Wiedzą, jak groźna jest epidemia, lecz muszą z czegoś żyć. Liczą na to, że w porozumieniu z rządem znajdzie się sposób wyjścia z tej trudnej sytuacji. Są rozżaleni, że rząd nie podejmuje z nimi rozmowy. Podkreślają, że mimo konieczności przekraczania granicy niejednokrotnie mają do pracy bliżej niż mieszkańcy polskich metropolii. W Zgorzelcu zaczęła się akcja „Wpuśćcie nas do pracy! Wpuśćcie nas do domu!”.

Dlatego coraz więcej z nich popiera propozycję zorganizowania w najbliższy piątek w godz. 19-20 protestu przy przejściach granicznych między Czechami, Niemcami a Polską, po obu ich stronach – od Cieszyna, przez Porajów, Zgorzelec/Görlitz po Lubieszyn/Linken. Protest miałby odbywać się z zachowaniem rygorów sanitarnych: ograniczona liczba osób, przestrzeganie zasad odległości między nimi, obowiązkowe maseczki. Chcą zaśpiewać „Odę do radości” bądź jej wspólnie wysłuchać.

W Niemczech takie protesty są dozwolone, mogą zgromadzić maksimum 20 osób respektujących przepisy sanitarne. Protest musi być zgłoszony do odpowiednich władz administracyjnych. Złamanie jakiejkolwiek z zasad grozi wysokimi grzywnami.

Pracownicy transgraniczni domagają się: zwolnienia ich z obowiązku kwarantanny, otwarcia większej liczby przejść granicznych, umożliwienia przekazywania towarów przez granicę, np. leków, bez jej przekraczania, wskazania konkretnej daty planowanego otwarcia granicy.

„Chcemy zwrócić na nas uwagę. Warszawa nie zna naszych problemów” – tłumaczy Paweł Cybulak z pogranicza polsko-czeskiego.

Bogdan TWARDOCHLEB

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA