„Metoda na Marlboro” polegała na tym, że plik ulotek trzeba było obwiązać taśmą, wsunąć pod nią zapalonego papierosa, na przykład „Marlboro”, bo nie gasł, umieścić na skraju dachu wieżowca i uciec. Po jakimś czasie tlący się papieros przepalał taśmę, a ulotki, roznoszone przez wiatr, spadały na ulicę. 11 maja 1982 roku, w czasie stanu wojennego, tuż po manifestacjach przeciwko niemu, spadły na skrzyżowanie al. Niepodległości i pl. Żołnierza Polskiego w Szczecinie, prawie pod oknami KW PZPR. Akcję przeprowadzili Henryk Wilkocki i Ryszard Dąbrowski. Wspominał ją niedawno w okazjonalnym liście Andrzej Milczanowski.
Ryszard Dąbrowski od końca 1982 roku mieszka w Berlinie. W ubiegłym tygodniu został odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności przyznawanym przez Prezydenta RP działaczom opozycji antykomunistycznej w latach 1956-1989. Uroczystość odbyła się w Ambasadzie RP w Berlinie. Odznaczenie wręczał ambasador Andrzej Przyłębski.
Dąbrowski był projektantem w Stoczni im. Adolfa Warskiego. Z opozycją demokratyczną związał się w 1977 roku, dołączając do grupy z Andrzejem Milczanowskim. W sierpniu ’80 roku współorganizował strajk na jednym z wydziałów stoczni. Jest fotografikiem i miał już wtedy niemały dorobek fotograficzny. W latach 1980-1981 współpracował z wydawnictwem Suplement i Ośrodkiem Badań Społecznych w Szczecinie. Po ogłoszeniu stanu wojennego uczestniczył w strajku w stoczni i został wyrzucony z pracy. Zatrudnił się w zakładzie rzemieślniczym. W podziemiu uczył techniki sitodruku, robił zdjęcia legitymacyjne dla osób, które się ukrywały, prowadził Niezależny Samorządny Informator, projektował afisze i plakaty, współredagował „Jednodniówkę Bezokolicznościową” m.in. z Longinem Komołowskim i Kazimierzem Jordanem. SB doprowadziło do tego, że jesienią 1982 roku znów został zwolniony z pracy. Mieli już wtedy z żoną Grażyną dwie córki – pięcioletnią Annę i czteromiesięczną Jolantę. Dostali paszporty bez prawa powrotu do kraju. 30 grudnia wyjechali z Polski. Zamierzali jechać daleko, do Kanady. Zatrzymali się blisko, w Berlinie Zachodnim.
Adaptacja w kraju, którego nie znali (wcześniej bywali tylko w Berlinie Wschodnim, gdzie któregoś razu Dąbrowski kupił sobie aparat fotograficzny), nie była łatwa. Pomogli Polacy mieszkający w zachodniej części miasta, m.in. Jacek Szarowicz, którego spotkali najpierw, Witold Kamiński, legendarny twórca Polskiej Rady Społecznej i Edward Klimczak, twórca Komitetu Obrony Solidarności i Towarzystwa Solidarności „Pogląd”, największej organizacji, która wysyłała pomoc dla podziemia w kraju.
Po jakimś czasie Ryszard Dąbrowski został konstruktorem w fabryce samochodów, uczestniczył w projektowaniu fabryk w Azji i Afryce. Konsekwentnie zajmował się fotografią. Współpracował z Radiem Wolna Europa, publikował w polskich periodykach wychodzących w Berlinie, Paryżu i Londynie, opublikował kronikę wydarzeń „Polska 1976-1982” (wstęp: Leszek Szaruga) i opowieść fotograficzną „Reise”. Zdjęcia, przede wszystkim czarno-białe, często eksperymentatorskie, prezentował na wystawach w Niemczech, Australii, Anglii, Chinach, a od 1990 roku znów w Polsce, przede wszystkim w Gorzowie i Szczecinie. Zdjęcia sprzed wyjazdu z kraju są m.in. w albumie „Stan wojenny w Szczecinie” (opracowanie: Artur Kubaj, Paweł Miedziński, IPN, 2012).
We wspomnianym liście Andrzej Milczanowski szerzej opisał jego działalność w podziemiu, nie zapominając o specyfice charakteru. Przypomniał m.in., że gdy po 15 grudnia 1981 roku był więziony, Dąbrowski drukował w redagowanym przez siebie czasopiśmie informacje o sytuacji osób więzionych i aresztowanych, przekazywane przez Milczanowskiego za pośrednictwem jego żony Sławomiry Milczanowskiej. Drukował też plakaty z wizerunkami osób skazanych w tzw. procesie jedenastu.
Na uroczystość w ambasadzie Ryszard Dąbrowski zaprosił grupkę berlińskich przyjaciół, m.in. Kazimierza Michalczyka związanego z berlińskim czasopismem „Pogląd”, Ewę Czerwiakowską, tłumaczkę zajmującą się miejscami pamięci, współpracowniczkę kwartalnika „Karta”, autorkę i współautorkę wydawnictw gromadzących wspomnienia świadków historii, redaktorkę nieistniejącego już kwartalnika „Słowo”, fotografika Jana Twardaka i jego żonę Grażynę, Wojciecha Zawadzkiego, twórcę i muzyka grupy Bloody Kishka. Była też oczywiście żona Ryszarda Dąbrowskiego Grażyna, ich dwie córki, Anna i Jolanta, oraz wnuki.
O swoim pamiętaniu wydarzeń stanu wojennego mówiła bardzo osobiście Anna, która również zajmuje się fotografią. Dziękowała rodzicom za ich odwagę, bezpieczne przeprowadzenie jej i siostry przez bardzo trudny czas, za możliwość dorastania w wolności. Z niepokojem mówiła o antywolnościowych i antydemokratycznych tendencjach, które dochodzą do głosu we współczesnym świecie. Zakończyła: „Niech żyje odwaga i wolność. I miłość”.
Ryszard Dąbrowski dziękował za odznaczenie przedstawicielom władz RP i przyjaciołom z podziemia, którzy sygnowali wniosek, zwłaszcza Andrzejowi Milczanowskiemu i Michałowi Paziewskiemu. Dodał, że obecne wydarzenia polityczne w Polsce „budzą w nim mieszane uczucia”. Przypomniał, że pod willą, w której mieści się ambasada (dodajmy, że od wielu lat tymczasowo), a w której odznaczenie otrzymuje, przed czterdziestoma laty uczestniczył w protestach wespół z Polakami mieszkającymi w Berlinie Zachodnim oraz ich niemieckimi przyjaciółmi. Od 1945 roku w tej samej willi urzędowała Polska Misja Wojskowa, która do 1990 roku reprezentowała interesy PRL w Berlinie Zachodnim.
Ryszard Dąbrowski przygotowuje książkę o dziejach szczecińskich stoczni od czasów najdawniejszych. 10 grudnia 2020 roku, tak się składa, że przypadkowo w przeddzień jego 70. urodzin, ukaże się kolejne wydanie szczecińskiego kwartalnika „eleWator”. Przyniesie jego opowiadanie „Łyżka”, obszerny wybór jego zdjęć, m.in. z targowiska Turzyn i szczecińskich podwórek, oraz omówienie twórczości fotograficznej.
(b.t.)
Na zdjęciu: Na schodach Ambasady RP w Berlinie. Ryszard Dąbrowski (w środku) z rodziną i berlińskimi przyjaciółmi. Przy nim Grażyna Dąbrowska i ambasador Andrzej Przyłębski.
Fot. Anna DĄBROWSKA