Ponad sześćset stron nowej książki Stephena Kinga pt. „Outsider” czyta się migiem, bowiem powieść zaciekawia czytelnika od pierwszych stron.
Całość rozpoczyna się jak klasyczny kryminał, by po mniej więcej dwustu stronach… Chyba nie powinnam więcej zdradzać, by nie pozbawić Państwa przyjemności obcowania z tytułowym outsiderem.
Oto małe amerykańskie miasteczko, w którym każdy zna niemal każdego. Szczególnym szacunkiem w tej społeczności cieszy się trener młodzieżowej drużyny sportowej, słynący nie tylko z sukcesów, ale też z umiejętności pracy z młodymi ludźmi. I to on właśnie zostaje oskarżony o zamordowanie, ze szczególnym okrucieństwem, jedenastoletniego chłopca. Naoczni świadkowie i odciski palców nie pozostawiają wątpliwości: sprawcą zbrodni jest jeden z najbardziej lubianych obywateli miasteczka. Miejscowy policjant, którego syna kiedyś trenował wspomniany mężczyzna, nakazuje przeprowadzić natychmiastowe aresztowanie – w trakcie meczu, w świetle jupiterów. Zwłaszcza że są niezbite dowody na to, iż zbrodniarzem jest trener: to ślady DNA.
Społeczność miasteczka jest zszokowana, że tak miły i szanowany człowiek, dobry ojciec dwóch córek i oddany mąż, mógł popełnić zabójstwo. W toku śledztwa zaczynają wychodzić na jaw przerażające szczegóły… Zapewniam, że mniej więcej od połowy powieści, ciśnienie Wam się mocno podniesie. ©℗
(MON)
Fot. archiwum