Pogawędka z Karolem Krajdochą i Dawidem Leszczyńskim, którzy zbierają przepracowany olej z lokali gastronomicznych m.in. na Wybrzeżu
– Nawet nie wiedziałem, że są firmy, które odbierają przepracowany olej z nadmorskich smażalni…
– Wie pan, znam takie przypadki, że wiele lat temu niektórzy zakopywali beczki z olejem na plaży albo wprost wylewali do piachu. Teraz pilnuje tego sanepid i każdy musi mieć podpisaną umowę na odbiór oleju. Każdy gastronomik, ośrodek wczasowy czy też inny nasz klient ma podstawione przez nas 50-litrowe beczki, gdzie zlewa olej, a my go odbieramy. Nasza firma „Zielona restauracja” działa na rynku już 15 lat.
– Co się później dzieje z odebranym olejem?
– My zbieramy olej na odcinku od Pogorzelicy do Łukęcina. Inni pracownicy naszej firmy obsługują rejon do Międzyzdrojów, Szczecin i Police, a nawet dalej przez woj. lubuskie aż do Zgorzelca. My zbieramy dziennie ok. trzech ton oleju. Potem jest on dostarczany do Szczecina, gdzie jest zlewnia, a stamtąd olej jedzie do naszej bazy pod Lęborkiem. Tam jest oczyszczany i sprzedawany do niemieckich rafinerii, które przerabiają go na biopaliwa.
– Czyli nie jest to taka firma, która zbiera i niby utylizuje jakieś chemiczne odpady, a potem nagle wybucha pożar, który je strawia, tak jak to ostatnio dzieje się w Polsce?
– Te chemiczne odpady, które niby przypadkowo się spalają, są odbierane na zasadzie, że oddający je płaci firmie za wywóz i utylizację. My działamy odwrotnie. Płacimy za przepracowany olej od ręki albo w zamian dajemy nowy olej rzepakowy. Oczywiście, że na tym zarabiamy, gdyż przed wysyłką do Niemiec firma wyszukuje rafinerię, która w danym dniu zapłaci najwięcej.
– Ile płacicie za odbierany olej?
– Od 50 groszy do 1,20 zł za litr w zależności od jakości. Najwięcej wart jest ten jasny, czyli mało przepracowany. Najmniej płacimy za ciemny, po którym widać, że zbyt wiele dań na nim smażono.
– Ciemny…, a czarny bywa?
– Nawet taki się zdarza.
– Jednym słowem, mogliby panowie napisać przewodnik po lokalach, gdzie można smacznie zjeść, bo dania smażą na dobrym oleju, a gdzie nie jeść, bo tam kucharze nie wymieniają często oleju…
– Jasne że tak, ale to tajemnica handlowa. Powiem tylko, że jesteśmy teraz w Pogorzelicy i za godzinę przychodzimy na rybkę do Tawerny „Bryza”, gdzie rozmawiamy. Wiemy, jaki olej odbieramy. Oczywiście jest w sąsiedztwie wielu gastronomików, którzy na oleju nie oszczędzają, ale są też tacy na Wybrzeżu, którzy tego nie czynią.
– Dziękuję za pogawędkę. ©℗
Gawędził i zdjęcie wykonał Mirosław Kwiatkowski