– Spotykamy się na Festiwalu Gwiazd Sportu w Dziwnowie. Który to już pana pobyt?
– Trzynasty albo czternasty. Nie pamiętam. Byłem chyba jednym z pierwszych, który odsłaniał swój medal zdobyty na mistrzostwach świata w Monachium w 1974 roku.
– Lubi pan Dziwnów?
– To wspaniałe miejsce, gdzie przyjeżdża wielu wspaniałych ludzi. Z niektórymi plażowiczami spotykam się co roku. Sportowcy, którzy tu przybywają, tworzą taką niespotykaną rodzinę. Są tu przedstawiciele wszystkich dyscyplin sportu: kolarze, piłkarze ręczni, kajakarze, wioślarze, bokserzy, ciężarowcy… Co jakiś czas ktoś tu doskakuje z młodszego pokolenia, tak jak obecnie Fajdek, który niedawno zdobył srebro na ME w rzucie młotem. Od lat na czas festiwalu planuję wolne i tu przybywam.
– Jest pan do dziś jedynym Polakiem, który ma tytuł króla strzelców mistrzostw świata w Monachium, gdzie zdobył pan siedem goli. Niektórzy myśleli, że na tegorocznym mundialu tytuł ten odbierze panu Lewandowski. Tak się nie stało.
– Liczyłem, że Robert nastrzela trochę tych bramek. Był w formie, no, ale wyszło jak wyszło. Nawet zażartowałem na spotkaniu z wczasowiczami na plaży, że chcę przeprosić kibiców za wyniki reprezentacji Polski w Rosji. Dodałem, że mam prośbę, by na mnie nie krzyczeć. To nie moja wina. Ludzie przyjęli to ze śmiechem. Dziwię się swoim młodszym kolegom z reprezentacji, że nie postanowili, by Robert wystąpił publicznie i powiedział „przepraszamy”. Co można więcej powiedzieć? Nie ma żadnego tłumaczenia tej porażki. Najlepiej podsumowała to moja żona, patrząc na mecze Polaków: – Niestety, dalej będę żoną króla strzelców (śmiech).
– Jak pan patrzy na karierę Grzegorza Krychowiaka, który pochodzi z pobliskiego Mrzeżyna?
– On się bardzo dobrze zapowiadał. Grał w Sevilli. Zmienił klub na lepszy, czyli Paris Saint Germain, ale tam się nie załapał do składu i od paru lat go wypożyczają. Teraz wylądował w Moskwie. Zawodnik, który siedzi na ławce i nie gra – ginie. Pomału się o nim zapomina, a trzeba powiedzieć, że w reprezentacji powinni grać najlepsi i ci co są w formie. Nie ma nagród za zasługi.
– Był pan przez kadencję prezesem PZPN. Jak dziś układają się pana relacje ze związkiem? Jest pan zapraszany na mecze reprezentacji?
– Jeżeli chodzi o PZPN, to mam bardzo dobre stosunki z prezesem Zbyszkiem Bońkiem. To jest mój kolega z boiska. Żyjemy dobrze, bez żadnych uwag i złośliwości. Zawsze dostaję e-mail z zaproszeniem na wszystkie mecze reprezentacji rozgrywane w Polsce. Nie ma z tym problemu. Jak może pan zauważył, nie krytykuję publicznie reprezentacji. Byłbym ostatnim, który wbiłby gwóźdź do trumny.
– Zdziwiło pana powołanie nowego trenera reprezentacji Jerzego Brzęczka?
– Mam swoje zdanie: Adam Nawałka powinien zostać. Mało ma czasu nowy trener przed ważnym meczem. Niebawem, bo 7 września mamy bardzo ciężki mecz w Lidze Narodów z Włochami. Oprócz tego w naszej grupie jest jeszcze Portugalia. Zespoły z górnej półki.
– Teraz zawodników na zgrupowanie dowozi się helikopterami i w inny sposób rozpieszcza, co – jak się okazało – dobrych wyników nie dało.
– Świat idzie z postępem. Kiedyś na podłączenie telefonu czekało się 20 lat. Dziś każdy po dwie komórki nosi. Ale jak widzę, że ładna dziewczyna siedzi na ławce z chłopakiem i oboje wpatrzeni są w swoje komórki, to mnie szlag trafia (śmiech).
– Co pan robi na co dzień?
– Jestem pełnej krwi emerytem. Idzie mi 69. rok życia. Korzystam więc z życia, ile się da. Przyjazd do Dziwnowa to jedna z tych przyjemności.
– Czy z uwagi na sportowe sukcesy ma pan jakieś przywileje emerytalne?
– Jestem podwójnym medalistą. Mam złoty medal olimpijski z Monachium i srebrny MŚ – też z Monachium. Zgodnie z uchwałą Sejmu mam świadczenie olimpijskie. Tych medalistów emerytów nie jest dużo, bo może ok. 196. Niektórzy mają po dwa, trzy medale, ale tylko za jeden jest świadczenie.
– Czy „Orły Górskiego” jeszcze istnieją jako zespół, który w przeszłości dość często występował w licznych pokazowych meczach?
– Musi pan zdawać sobie sprawę, że jesteśmy przed albo po siedemdziesiątce. Serce by chciało, oczy by chciały, ale rozum podpowiada: stop.
– Utrzymuje pan stosunki z Janem Tomaszewskim? Niekiedy wydaje się on osobą kontrowersyjną…
– Zawsze był kontrowersyjny. Na jego temat nie chcę się wypowiadać, bo musiałbym powiedzieć, że matka miała dwóch synów i na tym skończę.
– Dziękuję za pogawędkę. ©℗
Gawędził i zdjęcie przed repliką medalu z MŚ w Monachium wykonał Mirosław Kwiatkowski