Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Szczecin dla Piotra Banacha

Data publikacji: 08 września 2020 r. 18:23
Ostatnia aktualizacja: 02 października 2020 r. 14:01
Szczecin dla Piotra Banacha
 

Rozmowa z Piotrem Banachem – muzykiem, kompozytorem, autorem tekstów, założycielem i liderem zespołów Dum Dum, Hey, Indios Bravos, Ludzie Mili, Baika

– Gdzie się pan urodził, panie ambasadorze?

– Mogę odpowiedzieć precyzyjnie. Urodziłem się w Szczecinie w 109. Szpitalu Wojskowym przy ulicy ks. Piotra Skargi, w którym ćwierć wieku później przyszło mi pracować w charakterze niższego personelu medycznego, a konkretniej rzecz biorąc człowieka od brudnej roboty na bloku operacyjnym. Nie była to praca z powołania, tylko tak zwana służba zastępcza, pozwalająca wywiązać się z powszechnego obowiązku wojskowego bez konieczności noszenia munduru, a co ważniejsze, skoszarowania gdzieś na drugim końcu Polski. Było to o tyle istotne, że swoją przyszłość wiązałem z muzyką, z graniem w zespole rockowym, a taka obowiązkowa, dwuletnia przerwa w próbach i koncertach poważnie tej przyszłości zagrozić mogła. Gdybym nie urodził się w Szczecinie i gdybym nie związał swojego życia zawodowego z tym miastem, to pewnie nie otrzymałbym tytułu Honorowego Ambasadora Szczecina.

– Doceniono cię tym tytułem?

– Nie przywiązuję specjalnej wagi do tego typu wyróżnień, ale nie ukrywam, że to było miłe, tym bardziej że akurat kończyłem pięćdziesiąt lat. Z tego co wiem, żadne inne miasto nie honoruje tak swoich odnoszących sukcesy mieszkańców, bo oprócz zaszczytnego tytułu obdarowało mnie dożywotnio bezpłatną komunikacją i równie bezpłatnym parkowaniem. Jako zdeklarowany domator niewiele z tego korzystam, ale gest bardzo miły, za który raz jeszcze, korzystając z okazji, dziękuję.

– Szczecin to…

– …wyjątkowe miasto. Nie jestem tu oczywiście obiektywny, bo każda pliszka swój ogonek chwali, ale sporo podróżując po Polsce, mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że takim widokiem, jakim wita Szczecin podróżnych jadących Trasą Zamkową, nie może pochwalić się żadne inne miasto. A Dąbie? Czwarte co do wielkości jezioro w Polsce i jedyne dostępne dla statków pełnomorskich, leżące w całości w granicach miasta. A Cmentarz Centralny? Największy w kraju, trzeci co do wielkości w Europie, jeden z największych i najpiękniejszych na świecie. A Jasne Błonia i park Kasprowicza? A wpisane do Księgi rekordów Guinnessa jako jedno z najstarszych, działających nieprzerwanie w tym samym miejscu kin na świecie – kino „Pionier 1907”? A Wały Chrobrego wreszcie? Tak, Szczecin to wyjątkowe miasto.

– Wszystko na plus?

– Można sobie ponarzekać, że nie dzieje się tu tak wiele jak na przykład w Warszawie. Że nie ma takiego wyboru, jeśli chodzi o kulinaria. Że w góry daleko i że wcale nie nad morzem. Że to i że tamto. Ale narzekać można wszędzie, a takiej pizzy jak w Piccolo nie zje się nigdzie. Ani pasztecików, zwłaszcza tych z punktu przy alei Wojska Polskiego. Nigdzie też, mowa tu oczywiście o dużych miastach, nie wjedzie się rowerem do parku prawie w samym centrum i nie wyjeżdżając z niego, dojedzie się aż do sąsiednich miejscowości, bo park niezauważalnie przechodzi w las, a tym można dojechać nawet do granicy państwa.

– A mieszkańcy Szczecina jacy są?

– Różni i… zdolni tu mieszkają, a jeśli nawet już nie mieszkają, to przynajmniej stąd pochodzą. Wielu ich, więc nawet nie próbuję ich wymieniać. Ma Szczecin swoich wybitnych przedstawicieli w kulturze, w nauce, w sporcie. Ja sam poznałem tu ludzi, z którymi mogłem stworzyć piosenki, które weszły do klasyki polskiego rocka, z którymi założyłem zespoły występujące z powodzeniem w najbardziej prestiżowych salach koncertowych w Polsce. Cieszy, że są, że działają, że odnoszą sukcesy. Wielu ich…

– Czego byś życzył miastu i mieszkańcom?

– Im, sobie i miastu tego, by pozostało wyjątkowe. Żeby w pogoni za nowoczesnością nie zatraciło swojego unikalnego charakteru, żeby przetrwały w nim te piękne kamienice, które ukształtowały moje wyobrażenie o ładnym mieszkaniu. Żeby dalej chodniki, tam gdzie tylko to możliwe, wyłożone były tymi masywnymi granitowymi płytami. Żeby ronda pozostały rondami, parki parkami, a te wszystkie piękne przedwojenne gmachy były miejscami użyteczności publicznej, tak jak to było w czasach mojego dzieciństwa, a nie niedostępnymi dla zwykłych mieszkańców siedzibami czegokolwiek.

No i żeby odżył port, żeby Dni Morza trwały przez cały rok, Jarmark Jakubowy odbywał się co miesiąc, a kina: Colosseum, Kosmos, Delfin i Bałtyk znów działały. Dobrze wiem, że to niemożliwe, ale tego właśnie bym sobie i pozostałym mieszkańcom Szczecina życzył.

Rozmawiał Marek Osajda

Fot. Ryszard Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

fv
2020-09-09 11:35:40
w jego mieszkaniu na szafera bywal pewien radny z lewicy, co mowil o sobie jest wybitny, bo zostal radnym pod szczecinem a najbardziej lubil wcinac pulpety ze sloikow ktore przywozili najemcy z reska. sam banach spoko
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA