Śledź zbliża się do naszych wybrzeży
Po wielu dniach sztormowych w piątek wyruszyły z Kołobrzegu pierwsze kutry „Belony” i „Barki” w okolice Bornholmu. Już pierwszy dzień przyniósł naszym rybakom nadspodziewane wyniki. Złowiono przeciętnie od 4 do 5 ton ryby na kuter, w tym do 60 proc. dużych i ładnych śledzi.
Ukazanie się znacznych ławic śledzi powinno bezzwłocznie ściągnąć na Głębinę Bornholmską wszystkie jednostki „Barki”, które osiągają obecnie słabe wyniki na łowiskach władysławowsko-gdyńskich. Udać się też tam powinny silniejsze jednostki spółdzielni „Jesiotr” i kutry darłowskie.
Również bardzo dobre połowy uzyskał kuter „Belony” „Swi 6”, który wyszedł w piątek na Zatokę Pomorską. Złowił on ok. 2 ton śledzi, nie licząc sandaczy, płastug, certy i dorszy. Rybacy „Swi 6” twierdzą, że uzyskaliby jeszcze lepsze wyniki, gdyby poławiali parł kutrów w tzw. lukę.
Zanotowano również bardzo rzadki wypadek ukazania się śledzia na słodkich wodach Zalewu Szczecińskiego w okolicy Trzebieży. Wszystko to wskazuje, że śledź zbliża się do naszych brzegów i do połowu jego muszą się skrzętnie przygotować rybacy Świnoujścia, Dziwnowa, Mrzeżyna i Niechorza.
„Kurier Szczeciński” z dnia 1 kwietnia 1951 r.
Małe buteleczki z mlekiem zdobyły Szczecin
Od niedawna w sklepach spożywczych, piekarskich, bufetach fabrycznych, kioskach itp. „Robotnika”, SZG, KZG MHD ukazało się w sprzedaży mleko, kefir, mleko kakaowe w małych ćwierćlitrowych buteleczkach.
Konsumenci z radością przyjęli tę innowację. Akcja sprzedaży tej tzw. galanterii mlecznej rozwijałaby się o wiele lepiej, wypierając po części alkohol, gdyby towar ten odpowiednio zareklamować i zmienić stosunek sprzedawców do małych buteleczek.
Niestety zdarzają się wypadki, że kierownicy sklepów traktują ten towar jak intruza, spychają go na ostatnie miejsce, umieszczają na najniższych, najmniej widocznych półkach, nie wystawiają w oknach.(…)
Smutnym przykładem jest sklep przy ul. Boh. Warszawy, gdzie jedna półka mleka usiłuje „walczyć” z 13-ma z wódkami. Może by ten stosunek zmienić?
„Kurier Szczeciński” z dnia 1 kwietnia 1951 r.
37 ton mąki, 60 tys. litrów wody zużyje dziennie szczecińska fabryka chleba
Przy ul. Łysakowskiego 12, naprzeciwko Stoczni Szczecińskiej, wznosi się w górę wysoki komin przyszłej fabryki chleba, któremu jeszcze brakuje jakieś 9 m do przepisowej wysokości oraz pióropusza dymu oznajmiającego miastu, że fabryka już pracuje. (…)
W hali produkcyjnej dużej, widnej, 10 podwójnych pieców chlebowych gotowe stoją do wypieku 50 ton chleba na dobę, tylko je rozpalić i podsypać węgiel, a białe ciasto zamieni się w złoto-brązowe bochenki chleba.
Praca piekarni będzie całkowicie zmechanizowana. Worki z mąką będą wprost z aut podnoszone do góry, tam będzie na nich czekać trzepaczka, która mąkę z worków wytrzepie i przekaże dalej. Urządzenia w silosach przesieją mąkę, która bez żadnego zanieczyszczenia napełni ruchome dzieże z wodą. Dalej maszyna ciasto wymiesi, wyrobi bochenki 1- lub 2-kilogramowe i wózek zawiezie je do pieca. Wyjąć je z pieca będą musiały ręce i to będzie jedyne zetknięcie się chleba z ręką ludzką w fabryce. Bowiem transport chleba do magazynów również będzie zmechanizowany.
Na fabrykę chleba szczecinianie czekają z niecierpliwością, gdyż mają nadzieję, że wtedy sytuacja na odcinku piekarnictwa zmieni się na lepsze. (…)
„Kurier Szczeciński” z dnia 5 kwietnia 1951 r