Metoda „tri” – nowy sposób czyszczenia odzieży na sucho
Detaszer – człowiek o tym zawodzie wywabia różnorodne plamy z ubrań, sukienek, bluzek, fartuchów. Nie jest to łatwa i prosta robota. Trzeba mieć dużo doświadczenia, aby przy wywabianiu plam nie wypalić dziur w materiale. W Szczecinie detaszerów – specjalistów jest bardzo niewielu. P. Stanisław Kleiber pracuje w największej szczecińskiej farbiarni i pralni przy al. Bohaterów Warszawy. Przez jego ręce przechodzi wiele sztuk odzieży dziennie. W niektórych sztukach są plamy, które nie puszczają w żaden sposób. P. Kleiber oznacza je wówczas cyfrą „4”. Jest to sygnał dla punktu wydającemu klientowi odzież, że plamy nie da się niczym wywabić.
Prawdopodobnie tak oznaczonej odzieży będzie w Szczecinie coraz mniej, bo niedługo w zakładzie, w którym pracuje p. Kleiber, ma być uruchomiona specjalna aparatura importowana z Francji do suchego czyszczenia odzieży. Nowa metoda będzie nosiła nazwę „tri”. Dzięki niej będzie można łatwiej zacierać ślady plam, zwłaszcza na delikatnych i lepszych gatunkowo materiałach.
„Kurier Szczeciński” z 11 lipca 1958 r.
Można poprawić zaopatrzenie Szczecina w mleko i jego przetwory
Spółdzielnia mleczarska w Stargardzie otworzyła niedawno kilka kiosków i pawilonów ze swoimi artykułami. Jednocześnie ustały narzekania mieszkańców na niedostatek mleka, maślanki, masła, serów itp. Konkurencja sprawiła, że dotychczasowi „monopoliści” w sprzedaży artykułów nabiałowych – MHD i PSS sprzedają teraz więcej. Również mieszkańcy Nowogardu, Gryfic, miejscowości letniskowych i innych miast mają swoje spółdzielcze sklepy mleczarskie.
A tymczasem ćwierćmilionowy Szczecin nadal odczuwa niedostatek przetworów mlecznych. Na złe zaopatrzenie skarżą się przede wszystkim mieszkańcy przedmieść. Spółdzielnia mleczarska w Szczecinie wystąpiła do MZH z prośbą o rewindykację kilku sklepów, które były kiedyś jej własnością – spotkała się jednak ze stanowczą odmową. A na tym traci klient.
„Kurier Szczeciński” z 12 lipca 1958 r.
Winne autobusy… Samosąd na konduktorze
Przedwczoraj na linii autobusowej 54 miało miejsce niecodzienne wydarzenie. W autobusie jadącym do Kijewa pasażerowie zdenerwowani przeciążeniem wozu pobili konduktora. Ofiara chuliganów, w stanie ciężkim, została odwieziona do szpitala przy Unii Lubelskiej.
Jak informowaliśmy w wyniku dwuletniego ignorowania przez Ministerstwo Gospodarki Komunalnej potrzeb autobusowych Szczecina, władze miejskie były zmuszone wycofać z eksploatacji prawie jedną trzecią (8 z 27) wozów, ze względu na bezpieczeństwo pasażerów. Stąd ogromne trudności komunikacyjne.
„Kurier Szczeciński” z 12 lipca 1958 r.