Uruchomienie uzdrowiska warunkiem ożywienia Kamienia Pomorskiego i zatrudnienia setek ludzi
W roku 1938 gościło w Kamieniu ponad 4 tys. samych tylko obcokrajowców – kuracjuszy, głównie ze Szwecji i Szwajcarii, a nawet i z USA. Dzięki uzdrowisku miasto, liczące 6 tys. mieszkańców, tętniło życiem. Piękne plaże, 3 statki spacerowe, hotele, pensjonaty, dansingi.
Takich miasteczek jak dzisiejszy Kamień Pomorski znajdziecie więcej na Ziemiach Odzyskanych. Dotknęła je wojna. Potem niedowład myśli gospodarczej i politycznej przedłużał dzieło wojny, pogrążając Kamień i podobne mu miasteczka w martwocie, skazując je na powolne konanie.
Co należy uczynić, aby miasto ożywić?
Kiedy zadałem to pytanie przewodniczącemu prezydium MRN w Kamieniu p. Józefowi Martelusowi, bez zastanowienia rzucił jedno słowo „solanki”. A po chwili dodał: Ale to już nam kością w gardle stoi. Tyle starań i nic z tego.
Po wojnie obiekty uzdrowiskowe były bezpańskie, niezabezpieczone. Przyjeżdżali szabrownicy, demontowali i wywozili urządzenia. Wycinali mosiądz, brąz. Ogołocono uzdrowisko. I na tym urywa się opowieść.
Opowiadała mi o dawnym Kamieniu pracownica Szpitala Powiatowego p. Gisela Pietsch, która mieszka tu od urodzenia – od 1923 r. Oglądałem resztki zachowanych do dziś pięknych prospektów reklamowych. I… mimo woli rumienił się, kiedy porównywałem to ze stanem obecnym. Dlaczego dziś w głównym budynku solankowych źródeł mieści się garaż samochodowy?
Miejscowi lekarze, dyrektor szpitala dr Sokal i kierownik wydziału zdrowia dr Wróblewski, mimo swojej uprzejmości, niechętnie rozpoczęli ze mną rozmowę na ten temat:
– O solankach? Po co? Tyle komisji i osób już w tej sprawie przyjeżdżało i nic. Pan chce coś zdziałać?
Są tu źródła jodowo-bromowe (żyła wodna sięga aż po Dziwnów) eksploatowane już w XIX wieku. Dziś najcenniejsze w Polsce, jedne z najlepszych źródeł w Europie. (…)
„Kurier Szczeciński” z 16 kwietnia 1957 r.