Apelujemy o zabawki dla małych dzieci
Wychowankowie Państwowego Domu Dziecka w Stargardzie mają dobą opiekę, dobre wyżywienie, ale brak im zabawek.
Małe brzdące raczkują w pustych kojcach, ciągną kolegów za włosy i ubrania, dla większych wychowawczynie wymyślają różne zabawy, ale nic przecież takiemu małemu dziecku nie zastąpi zabawki. Niestety, na to nie ma funduszów.
Wydaje się, że można byłoby tym dzieciom pomóc, gdyby np. jakieś organizacje społeczne zechciały zająć się zbiórką zabawek niepotrzebnych już w niektórych domach, albo gdyby szkoły zawodowe mogły wykonać trochę zabawek na zajęciach w swoich warsztatach. Wreszcie nieocenioną rzeczą bywają też zwykłe nie malowane klocki, kawałki drzewa, których pełno w różnych pracowniach stolarskich.
Gdyby tak pomyśleć, znalazłoby się jeszcze więcej sposobów zdobywania zabawek bez ponoszenia specjalnych kosztów.
W imieniu dzieci ze Stargardu zwracamy się do naszych Czytelników z prośbą – pomyślcie i pomóżcie.
„Kurier Szczeciński” z 2 listopada 1957 r.
Poezje Majakowskiego i Błoka w Klubie MPiK
Fragmenty poematów „Dwunastu” A. Błoka, „Obłok w spodniach” – Majakowskiego, wiersze Gałczyńskiego i Tuwima oraz utworu Chopina i Chaczaturiana złożyły się na program wieczoru zorganizowanego z okazji rocznicy Rewolucji przez zespoły teatrów i filharmonii w Klubie Międzynarodowej Prasy i Książki w Szczecinie.
Wieczór ten wywołał duże zainteresowanie wśród mieszkańców miasta, którzy do ostatniego miejsca wypełnili salę klubu.
„Kurier Szczeciński” z 3 listopada 1957 r.
„Reflektorem” po Szczecinie
A potem pójdziemy wieczorem do kina… Przypuśćmy „Polonia”. I cóż w tym dziwnego… Dziwnego nic, ale szczególnego: plagi.
Plaga nr 1. – głośne gryzienie pestek słonecznika (2 kg na osobę – łupiny rzuca się oczywiście na podłogę.)
Plaga nr 2 – picie wódki i wina przez niektórych widzów w czasie seansu. Kierownictwo kina jest bezsilne.
Proponujemy więc prześwietlanie kieszeni niektórych P.T. widzów promieniami Roentgena.
„Kurier Szczeciński” z 3 listopada 1957 r.
Borowina i… cement
W zakładzie wodolecznictwa przy ul. Bankowej czynne są m.in. kąpiele borowinowe.
Obsługa jest przyjemna, grzeczna. Borowina… jak borowina. Gorzej z „wyzwoleniem się” z borowinowego błota. Droga do kabiny z prysznicem jest oczywiście cementowa. Inaczej być nie może. Powinna ona jednak być pokryta drewnianym, ażurowym chodniczkiem, aby pacjent nie był zmuszony do wyczyniania karkołomnych ewolucji na bosaka.
Ponieważ podobnych sygnałów na ten temat mieliśmy już kilka, sądzimy, że dyrekcja Zakładu zakupi drewniane chodniki.
„Kurier Szczeciński” z 5 listopada 1957 r.