Jeszcze dekadę temu były tu tylko chaszcze pomiędzy starymi drzewami. Teraz jest park z koronami cennych dendrologicznie okazów, staw zasiedlony przez ryby, płazy i gady, a nawet skarpy formowane na wzór Gór Skalistych. „Nasze małe arboretum" - jak o blisko hektarowej zielonej oazie, zbudowanej przy Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii nr 2, przy ul. Jagiellońskiej, mówi jej współtwórca Maciej Krysiak.
Po jednej stronie ulicy jest kameralny miejski park. Po drugiej - przy wiekowych budynkach z czerwonej cegły - uwagę przyciągają okazałe przedogródki, w których teraz feerią barw pysznią się aksamitki i begonie, lobelie z petuniami, obok pelargonii, szałwii, surfinie i żeniszków. Gdzie w cieniu ozdobnych wierzb i jałowców, modrzewi, świerków, cisów i żywotników właśnie rozkwitają efektowne, ozdobne z liści hosty. To ledwie wstęp do oszałamiającego rozmachem ogrodu w angielskim stylu, jaki został zaaranżowany przez wychowanków Ośrodka na tyłach budynków.
Na jego krańcu jest skarpa z płożącymi żywotnikami, wokół których co wiosnę rozkwita dywan z ponad 3 tysięcy krokusów. Przecina ją teren rekreacyjny z biesiadnymi stołami, murowanym grillem i bezpiecznym miejscem na ognisko. Z jednej strony jest toczony pergolami, po których się pną się róże i hortensje, wspinają wisterie i kokornak, trejaże oblata winorośl z milinem amerykańskim. Tworząc zaciszną strefę gier, m.in. ze stołem do pingponga. Natomiast z drugiej strony skarpa opada swobodnie ku części parkowej ogrodu. Morzem kamieni o różnych fakturach granitu. Pomiędzy nimi rosną cisy i cyprysiki, świerki, jałowce i jodły, a też żywotniki. Formowane tak, by przywodziły na myśl wzgórza Gór Skalistych. Opodal malowniczo skomponowano karpy i pnie drzew, które prowadzą ku kolejnym wzgórzom porośniętym m.in. jałowcami płożącymi. Pomiędzy nimi most z drewnianych bali i staw, do którego woda spływa wodospadem. Kwitną w nim efektownie grzybienie i subtelne grążele, szumią trzciny i tataraki. Natomiast pływają liny i kolorowe karasie koi.
- Wygląda, jakby tu był zawsze. Tymczasem to prawie rok naszej pracy - przyznaje Maciej Krysiak, wychowawca w MOS nr 2. - Własnymi siłami wykopaliśmy basen, którego dno na płyciźnie ma niespełna 60 cm, a w najgłębszym punkcie ponad 1,5 metra. Obsadzone roślinnością szuwarowo-bagienną stało się magnesem dla różnych zwierząt. Przyciąga zarówno ptaki, jak i żaby, a nawet jaszczurki i zaskrońce. Staw to teraz nie tyle atrakcja tego ogrodu, co jego odrębny ekosystem.
Z niego parkowa alejka prowadzi do zasadniczej części ogrodu: rzadkich drzew i krzewów. Niczym w arboretum rosną tu m.in. glediczje trójcierniowe, świerki wężowe, surmie bignoniowe, dawidia chińska, buki kolumnowe. Dostrzec można cyprysy nutkajskie i judaszowiec, a nawet mamutowiec olbrzymi. Ostatnie z nich dożywają 3500 lat, więc…
- Coś po nas zostanie - komentuje p. Maciej.
W tym ogrodzie znalazło się też miejsce dla krzewów owocowych: od jagód i borówek, po porzeczki i agrest. W tym zakątku dojrzewają również jeżyny i maliny, a z wachlarza stalowych lin jesienią będzie można zrywać kiście białych i czerwonych winogron.
- Jest też kompostownik, dzięki któremu nasz ogród jest samowystarczalny pod względem nawożenia - dodaje p. Maciej. - Ośrodek nie dysponuje specjalnymi funduszami na utrzymanie zieleni. Utrzymujemy go więc gospodarskim sposobem. Współpracujemy z Nadleśnictwem Kliniska, Pogonią, różnymi firmami i ogrodnictwami w okolicy. Pomagamy im w drobnych pracach, w zamian zyskując sadzonki, drewno, kamień. Albo - jak w przypadku inspekcji drogowej - wypracowując samochód z demobilu. Korzyść jest więc obopólna. Ale najwięcej zyskują nasi wychowankowie. Na własnej skórze uczą się szacunku do pracy i jej efektów, a to kształtuje dobre charaktery. Wytyczamy im azymut na lepsze życie.
Nauka przez pracę - jak widać - się sprawdza. Tyleż w ogrodnictwie, ileż w życiu. ©℗
Tekst i fot. Arleta NALEWAJKO