To że stocznia budująca statki w Szczecinie zmieniała nazwy – bo popadała w kłopoty, a po nich się odradzała – nie miało większego znaczenia. Ważne były same jednostki, które z biegiem lat zdobywały na świecie coraz większe uznanie. Podziw dla statków był zasługą projektantów, ale też innych pracowników Stoczni Szczecińskiej.
W świadomości szczecinian pozostało kilka wielkich projektów, które zdobyły uznanie brytyjskiego Królewskiego Stowarzyszenia Projektantów Okrętowych (RINA) jako Significant Ship of the Year. Nim wymienimy niektóre z nich, przypomnijmy statki budowane jeszcze w PRL.
Często specjalistyczne jednostki powstawały głównie dla Związku Radzieckiego. Były to m.in. statki naukowo-badawcze, oceanograficzne, a także do technicznego wsparcia sowieckiej marynarki wojennej. Te ostatnie pełniły np. funkcję pływających hal wytwórczych (z obrabiarkami lub frezarkami) czy magazynów części zamiennych. Ale w Szczecinie powstawały też statki szpitalne oraz pływające elektrownie. Montowano ponadto jednostki do obsługi górnictwa morskiego – „Nieftiegazy”.
W tamtych latach na deskach kreślarskich powstały również plany promów, m.in. „Pomeranii” i „Silesii”. Rutynową produkcją były oczywiście kontenerowce, semikontenerowce, masowce i wreszcie to, co wyniosło stocznię na wyższy poziom – chemikaliowce. Te skomplikowane statki zaczęto bowiem budować już w latach 70. ubiegłego stulecia. Posiadały zbiorniki wysokogatunkowej stali nierdzewnej oraz platerowanej. Pierwszy z serii – „Bow Fortune” – zdobył międzynarodowe uznanie jako najnowocześniejszy wówczas na świecie. Pismo „Machine Engineering/Log” ogłosiło go statkiem roku 1975 na liście najciekawszych jednostek. Chemikaliowec miał 28 tys. ton nośności (DWT). Zaprojektował go zespół Jerzego Wojciecha Piskorz-Nałęckiego.
Na początku lat 90. stocznia rozpoczęła wolnorynkową drogę. Miała mocne wsparcie inżynierów z czerwonego biurowca, gdzie mieściło się biuro konstrukcyjne firmy. Ich projekty przyniosły wiele prestiżowych wyróżnień. A że fachowcy bacznie obserwowali to co budowano na całym świecie, na liście RINA znajdowało się po 50 znaczących jednostek z wielu stoczni – głównie europejskich czy azjatyckich.
W latach 90., nazywanych złotym okresem dla stoczni w Szczecinie, rutyną były średniej wielkości kontenerowce, jak choćby „Nordlake” wyróżniony przez RINA. Jako „znaczący” na liście Brytyjczyków znalazł się także statek do przewozu płynnej siarki – „Mitrope”. I zwłaszcza jednostki specjalistyczne stały się tymi, na które eksperci w Europie i na innych kontynentach zwracali szczególną uwagę. W Szczecinie rozpoczęło się od dwóch prototypowych produktowców (oba zostały Znaczącymi Statkami Roku). Pierwszy, który opuścił pochylnię, nosił nazwę „Helix”. Zbudowano go dla australijskiej filii Shella. Kolejny to „Engen Rainbow” dla południowoafrykańskiego Unicorn Lines. Skomplikowana jednostka, jaką jest produktowiec, może jednocześnie przewozić w zbiornikach kilka produktów rafinacji ropy naftowej.
Po 2000 roku w Szczecinie zaprojektowano i zbudowano kolejne Znaczące Statki Roku. W 2001 roku powstał prom samochodowy „Golfo dei Coralli” oraz siostrzany „Golfo dei Delfini”. Pierwotnie dwa statki z serii B591 zamówił włoski armator. Budowa pierwszego uległa jednak opóźnieniu, co dołożyło się do problemów Stoczni Szczecińskiej Porta Holding (upadła w 2002 r.), bo Włosi zrezygnowali z zamówienia. Promy typu ro-pax dostrzegli Duńczycy z kompanii promowej DFDS. Jednostki zostały przemianowane na „Dana Gloria” i „Dana Sirena”. Obie z pokładami samochodowymi o łącznej długości ponad 2,5 kilometra. Każdy ze statków może pomieścić po 166 ciężarówek. Może również zabrać po 269 kontenerów.
W 2001 r. za Znaczący Statek Brytyjczycy uznali kontenerowiec B178-I („APL Venezuela”). Jego nośność to prawie 42 tys. DWT, na pokład może zabrać 3091 kontenerów 20-stopowych. Jednostka należała do największych, jakie mogły być wodowane w Szczecinie (220 m długości).
Na wolnym rynku Stocznia Szczecińska powróciła do trudnych technologicznie chemikaliowców. W drugiej połowie lat 90. wybudowała cztery niewielkie jednostki dowozowe dla norweskiej kompanii Odfjell ASA. Miały po 6 tys. DWT. Pierwszy z serii – „Bow Master” – zdobył uznanie RINA jako Znaczący Statek Roku.
Jednak kolejne tego typu zbiornikowce były większe zarówno od tych 6-tysięczników, jak i od chemikaliowców z lat 70. Pierwszy to „Bow Sun”, który zapoczątkował serię ośmiu siostrzanych statków. Jako Significant Ships of the Year RINA wyróżniła go w 2003 roku. „Bow Sun” to jednostka niezwykła z wielu powodów. Jednym jest to, że przyczynił się (podobnie jak ro-pax) do… kłopotów i upadku Stoczni Szczecińskiej Porta Holding. Ostatecznie jednak powstał największy na świecie chemikaliowiec. Tego typu statki służą do przewozu chemikaliów, w tym produktów rafinacji ropy naftowej, kwasów oraz olejów roślinnych i tłuszczów zwierzęcych, a także melas. Łączna pojemność kilkudziesięciu zbiorników wynosi ponad 52 tys. m sześć., a jednostka ma prawie 40 tys. tys. DWT nośności. W Szczecinie serię B588 zamówił norweski Odfjell ASA.
Kolejną perełką ze szczecińskiej pochylni był frachtowiec z ciekawą sylwetką. Jego konstrukcja i funkcjonalność – także po przeprojektowaniu – sprawiły, że RINA nadała mu tytuł Statku Roku dwukrotnie: w 2000 („Stadiongracht”) i 2004 roku („Suomigracht”). To wielozadaniowe jednostki zwane papierowcami. Zamówił je w Szczecinie holenderski armator Spliethoff. Ich konstrukcja umożliwia żeglugę w najtrudniejszych warunkach lodowych. Posiadają składane międzypokłady, dzięki czemu mogą jednocześnie przewozić różne ładunki: kontenery, bele papieru, pakiety drewna, drobnicę, a także ładunki wielkogabarytowe. Na burtach zainstalowano specjalne windy oraz dźwigi.
Białe burty wyróżniają kolejną serię statków towarowych ze Szczecina. To jednostki typu con-ro, której prototypem była „Timca”. Od razu została zauważona za granicą i stała się jednym ze „znaczących” statków w 2006 roku. Frachtowce te również zbudowano dla holenderskiego Spliethoffa. Con-ro oznacza dwa w jednym – kontenerowiec i rorowiec, czyli jednostkę, którą można załadowywać pionowo oraz poziomo (kołowo). Może ona przewozić kontenery, a także pojazdy. Na rufie statku zastosowano skomplikowany system prowadnic umożliwiający wprowadzanie w nie kontenerów. Można też te prowadnice zsunąć w jeden koniec, pozwalając tym samym na przewóz pojazdów. Prototypowy B201 nafaszerowany jest urządzeniami, które zwiększają manewrowość i zwrotność. Ma 205 m długości, 17,7 tys. ton nośności i może pływać w lodach.
Warto przy okazji przypomnieć nazwiska inżynierów, współtwórców pereł z pochylni. Oprócz wymienionego wcześniej J.W. Piskorz-Nałęckiego byli to: Andrzej Żarnoch, Krzysztof Kapuścik, Marek Nowak, Franciszek Dąbrowski, Piotr Żelazek, Stanisław Domagałło czy Jacek Łożyński. ©℗
(kl)