Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Trochę nawigacji

Data publikacji: 05 czerwca 2017 r. 12:17
Ostatnia aktualizacja: 19 czerwca 2018 r. 17:47

Jeśli kogoś zbulwersowały moje informacje na temat pomiaru prędkości jachtu z pomocą papieru toaletowego, to śpieszę donieść, że były to lata siedemdziesiąte i od tamtego czasu ten zwinięty w rolkę papier nosi wśród żeglarzy nazwę „papieru nawigacyjnego”. Oczywiście w tym czasie były w użyciu logi mechaniczne (śruba napędzająca licznik) oraz najbardziej klasyczny składający się z deszczułki i linki. Linka była w ten sposób wiązana do deszczułki, aby ta ostatnia obciążona na dole po wyrzuceniu za burtę stała pionowo w wodzie. Na lince w odpowiednich miejscach wiązano węzły. Żeglarz, który dokonywał pomiaru wypuszczał linkę i liczył ile węzłów poleciało za burę. Na przykład cztery, to szybkość wynosiła cztery węzły. Każdy domowym sposobem może zrobić sobie taki log.

Koniec lat siedemdziesiątych wraz z postępującą komputeryzacją dokonał rewolucyjnych zmian w żeglarskiej nawigacji. Służył do tego wojskowy (zachodni) system GPS pierwotnie stworzony do naprowadzaniu rakiet na cel. Wojsko dopuszczając do niego żeglarzy, wprowadziło niewielkie zniekształcenia odczytywanej pozycji i żeglarz nawet na środku morza wiedział jaka jest długość i szerokość geograficzna. Stopniowo system GPS był udoskonalany, tak że urządzenie na niewielkim wyświetlaczu pokazywało czy płyniemy w prawo, czy w lewo od obranego kursu. Prawdziwa rewolucja nastąpiła, gdy GPS, komputer i monitor połączono. Na ekranie, na wgranej do komputera morskiej mapie rysowana była linia odzwierciedlająca przebytą drogę. Po odpowiednim zaprogramowaniu można było odczytać ile mil pozostało nam do celu, przybliżoną godzinę przybycia, szybkość i ile mil przebyliśmy. W takie nowoczesne urządzenia nawigacyjne wyposażone są obecnie wszystkie statki i duże jachty. Oficer lub żeglarz wachtowy co godzinę spisuje z ekranu pozycję jachtu i zaznacza ją na morskiej mapie. Kto tego nie robi działa niezwykle nieroztropnie, gdyż na jachcie mogą rozładować się akumulatory i nasz komputer stanie. Niezwykle przydatny jest wówczas klasyczny pomiar prędkości, sterowanie wg. kompasu i prowadzenie nawigacji na mapie. Spotkał mnie kiedyś taki przypadek i to nie z winy akumulatorów na jachcie. Przestała działać nawigacja. We wcześniejszym systemie przed GPS coś nawaliło i przestaliśmy otrzymywać sygnał z jednej ze stacji brzegowych.

Nowoczesne jachty uprawiające żeglugę oceaniczną mają jeszcze szereg dodatkowych urządzeń: pośredniofalowy radionadjnik, radionadajnik UKF, odbiornik do odbioru map pogody, sondę i radiowe urządzenia w razie wzywania pomocy i identyfikacji. Nie będę ich opisywał, gdyż każdy żeglarz pozna działanie na odpowiednim kursie.
Powiemy teraz trachę o żegludze nocnej. Jacht w nocy nie staje na środku morza na kotwicy, ale płynie, a bezpieczeństwo zapewnia dyżurna wachta. Zresztą wachty zmieniają się co cztery godziny lub wg innego grafiku i nie jest to takie uciążliwe. Przede wszystkim do żeglarzy na wachcie należy obserwacja, co dzieje się wokół jachtu. Jeśli pojawi się jakieś światło, żeglarz zawiadamia swojego oficera. Czy jest to rybacki kuter, czy statek, czy jakiś znak na wodzie, czy światło na brzegu, wszyscy mają odpowiednie charakterystyki. Rodzi się natychmiast pytanie, czy na naszym jachcie też muszą być jakieś światła. Oczywiście. Do podstawowych należą dwa światła burtowe: czerwone na lewej burcie i zielone na prawej. Te światła mają wymaganą siłę i sektory świecenia: do przodu i nieco ponad 90 stopni w bok. Dochodzi do nich światło rufowe, umieszczone w ten sposób, że świeci do tyłu i w bok, tworząc razem ze światłami burtowymi pełny okrąg 360 st. Jeśli jacht płynie na silniku zapala dodatkowo światło masztowe jedno lub na dwóch masztach w zależności od wielkości. I jeszcze jeden komplet świateł na maszcie: czerwone i zielone świecące dookoła. Te światła zapala się na żaglowcach, gdyż żagle mogą zasłaniać światła podstawowe.
Taki komplet świateł pozwala stosunkowo łatwo określić położenie drugiego jachtu i podjąć odpowiednie działania.

Wymieniłem tylko podstawowe światła jachtów i statków. Jest ich znacznie więcej. Obok tych podstawowych kuter rybacki, w zależności od rodzaju połowu zapala na swoim maszcie światła dodatkowe, również promy mają żółte, błyskające światło dodatkowe, jeszcze innych świateł używają statki i pogłębiarki zajęte pracami podwodnymi. Wszystkie światła ujęte są w specjalnym wydawnictwie. Na koniec tego mini przeglądu świateł powiedzmy jeszcze, że nieco inaczej oświetlone są główki wejściowe do portu. Jeśli płyniemy z morza to na główce po prawej stronie mamy światło zielone, a po lewej czerwone. Obowiązująca jest tu zasada, że światła burtowe naszego jachtu i główek wejściowych do portu powinny być tego samego koloru.
Jeśli nie zanudziłem czytelnika, to opowiem jeszcze o krzyżowaniu się na morzu naszych dróg. Na Bałtyku są wyznaczone i narysowane na mapach tzw. ruty czyli drogi statków z jednego rejonu morza do drugiego i przed portami. Przenosząc to na ląd, są to morskie autostrady z ruchem prawostronnym i zaznaczonymi miejscami skrzyżowań. Statki handlowe płynąc taką rutą mają bezwzględne pierwszeństwo przed jachtami i żaglowcami. Gdy jednak spotyka się na morzu statek i żaglowiec lub jacht, w miejscu, gdzie nie ma wyznaczonych rut, pierwszeństwo mają jachty i żaglowce. Warto jeszcze przedstawić przypadek, gdy spotykają się dwa jachty lub żaglowce. Pierwszeństwo ma ten, który płynie prawym halsem, czyli na którego prawą burtę wieje wiatr. Jeśli oba płyną tym samym halsem, pierwszeństwo ma ten, który płynie „ostrzej” do wiatru, czyli wiatr wieje w jego żagle pod bardziej ostrym kątem.
Na zakończenie, życzę żeglarzom pływania przy dobrej pogodzie i tylko prawym halsem.
Andrzej Gedymin

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA