Sprawa Amber Gold pokazała, że państwo polskie w latach 2009-2015 było nieudolnie zarządzane, bierne i bezsilne wobec bezprawia, niezdolne do zapewnienia obywatelom poczucia bezpieczeństwa - podano w wnioskach końcowych projektu raportu z prac komisji śledczej.
W projekcie raportu, do którego dotarła PAP, wskazano, że skutkiem działania Amber Gold była utrata zaufania obywateli do państwa, a próbę odbudowy tego zaufania podjął Sejm powołując komisję śledczą.
- Sprawa Amber Gold pokazała jak w soczewce, że państwo polskie w latach 2009–2015 było: nieudolnie zarządzane, bierne i bezsilne wobec bezprawia, niebędące w stanie egzekwować odpowiedzialności, niezdolne do zapewnienia obywatelom poczucia bezpieczeństwa - czytamy we wnioskach.
Dodano, że państwo polskie było też służalcze, bezwolne i bezradne, "oplecione siecią nieformalnych powiązań, pozbawione woli realizacji dobra wspólnego, niezdolne zagwarantować równości szans wszystkim obywatelom".
W sprawie Amber Gold premier Donald Tusk nie zapewnił koordynacji prac organów administracji rządowej, nie dokonał osobiście żadnych ustaleń i nie podjął jakichkolwiek działań wobec podległych sobie instytucji i organów - wskazano we wnioskach końcowych projektu raportu z prac komisji śledczej.
Szefowa komisji ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann (PiS) zaprezentowała w środę członkom komisji projekt raportu końcowego. Posłowie mają dwa tygodnie na zapoznanie się z nim i kolejne dwa tygodnie na zgłaszanie ewentualnych uwag.
"W ocenie Komisji Śledczej powstanie i ekspansja Grupy Amber Gold były wynikiem słabości państwa, dysfunkcjonalnością organów stojących na straży praworządności i wymiaru sprawiedliwości, systemowych luk prawnych, bierności i pobłażliwości aparatu urzędniczego, a także braku stosowania przepisów prawa przez organy władzy publicznej" - napisano w nim.
Dodano, że słabość systemu prawnego, przejawiała się "oportunizmem organów państwa, które nie działały lub też podejmowały świadomie błędne i spóźnione decyzje". "Takie zachowanie funkcjonariuszy publicznych potęgowały przekonanie bezkarności u osób kierujących Amber Gold" - oceniono.
- Po trzech latach prac komisji śledczej nie ma dla mnie żadnych wątpliwości, że szef Amber Gold Marcin P. był tzw. słupem. Nie mam też żadnych wątpliwości, że Marcin P. nie wszedł w działalność lotniczą w sposób dobrowolny - mówiła Wassermann. - Przed komisją stawały osoby, które twierdziły, że Marcin P. to wszystko wymyślił. Twierdzili tak głównie ci funkcjonariusze, których zadaniem było wyjaśnienie kto stoi za Marcinem P. i skąd poszły pierwsze pieniądze. Skoro tego zadania nie wypełnili, to przedstawiali stanowisko, z którego wedle nich wynikało, że on tego dokonał samodzielnie.
Zwróciła uwagę, że podczas przesłuchania P., gdy był on pytany, czy ktoś za nim stał "nastąpiła cisza, po czym P. odpowiedział: uchylam się od odpowiedzi na to pytanie".
(PAP)
Fot. PAP/Piotr Nowak