Gdy szukamy strony internetowej jakiegoś hotelu czy też ośrodka wypoczynkowego, bardzo szybko pojawia się oferta holenderskiego Bookingu. My chcemy zajrzeć bezpośrednio na stronę hotelu czy też domu wczasowego, a włącza się nam system, który „reprezentuje” szukany przez nas hotel. Trzeba mieć trochę cierpliwości, by dotrzeć do strony danego obiektu.
Pamiętajmy, że holenderska firma często oferuje nam ceny wypoczynku ze sporym narzutem. Warto czasem znaleźć stronę internetową hotelu i tam bezpośrednio wynająć pokój. Wystarczy jeden telefon, ustalenie daty pobytu oraz ceny i po chwili hotel przysyła nam mailowo warunki pobytu i konto na jakie mamy wpłacić pieniądze. Zaoszczędzimy dzięki temu niekiedy nawet kilkaset, jak nie więcej, złotówek.
Bywa jednak tak, że Booking dysponuje niekiedy wolnymi pokojami w terminie, który nas interesuje, a hotel już ich nie ma. Wtedy zmuszeni jesteśmy skorzystać z takiej oferty. Holendrzy są jednak dość tajemniczą firmą, z którą trudno się skontaktować jak mamy problem. Nie ma co marzyć o dodzwonieniu się do niej (telefon owszem jest podany, ale dodzwonić się tam to jest sztuka nie lada), a na wiadomości mailowe spółka nie reaguje – czego doświadczyłem niedawno. Zapłaciłeś za pobyt, to nie zawracaj nam głowy – tak chyba brzmi nieoficjalna dewiza tej firmy.
Na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Pewne małżeństwo ze Szczecina wybrało się niedawno w rejs amerykańskim wycieczkowcem po Morzu Śródziemnym. Przy wejściu na pokład sprawdzono, czy mają karty kredytowe, bo na statku gotówką się nie płaci. Po zakończeniu rejsu, przy zdawaniu kluczy od kajut podróżni otrzymali do zapłacenia rachunek po 200 dolarów od osoby za sprzątanie kabin i usługi kelnerskie. – Jak kupowaliśmy bilety, to nikt nam o tym nie powiedział, a przy wysiadaniu zmuszono nas do dodatkowego wydatku. Gdybyśmy odmówili zapłacenia, to by nas nie wypuszczono na ląd – mówią szczecinianie. ©℗
Mirosław KWIATKOWSKI