Lata 70. i 80. ubiegłego wieku to nie tylko złoty czas dla polskiej piłki nożnej, ale też najlepszy okres dla młodzieżowych reprezentacji naszego kraju. Pozycja naszych drużyn była bardzo mocna, ich siła rosła z każdym kolejnym rokiem.
Działo się to równolegle z bardzo egzotycznymi podróżami naszych drużyn, które głównie w przerwach między rozgrywkami uczestniczyły w licznych międzynarodowych turniejach w bardzo nieoczywistych pod względem piłkarskim miejscach.
Rywale też byli zaskakujący. Takie wojaże nie zawsze miały cele stricte sportowe, ale były dopełnieniem sezonu, połączeniem sportu z turystyką i… handlem. W tych eskapadach wielokrotnie brali udział juniorzy i młodzieżowcy wywodzący się ze szczecińskich klubów, między innymi w latach 70. – Marek Szczech i Adam Kensy, a w latach 80.: Marek Leśniak, Krzysztof Urbanowicz, Mariusz Kuras, Jacek Duchowski, Radosław Majdan, Dariusz Wołoszczuk czy Robert Pusz.
W roku 1974 reprezentacja Polski juniorów wzięła udział w międzynarodowym turnieju piłkarskim na Kubie. Uczestniczyły tylko reprezentacje z krajów socjalistycznych, a polski zespół reprezentowali piłkarze w przedziale wiekowym 16-18 lat. Jednymi ze starszych, bardziej doświadczonych i najlepiej rokujących graczy byli Marek Szczech i Adam Kensy.
Obaj nie byli jeszcze piłkarzami Pogoni Szczecin. Szczech grał wówczas w Stomilu Olsztyn, a Kensy w Zachemie Bydgoszcz. W kadrze nie było etatowych w późniejszych latach reprezentantów Polski: Adama Nawałki, Zbigniewa Bońka, Henryka Miłoszewicza, Stefana Majewskiego.
Kensy zamiast Bońka
Rok później do Pogoni trafili Szczech i Kensy. Piłkarzem Pogoni miał być też Zbigniew Boniek. Jego ojciec Józef Boniek grał w jednej drużynie w Zawiszy Bydgoszcz z Eugeniuszem Ksolem. Obaj mocno się przyjaźnili. Gdy Zbigniew Boniek w roku 1975 skończył wiek juniora, to chciał trafić do klubu z ekstraklasy, a jego ojciec szukał kontaktu ze swoim dawnym przyjacielem z boiska, który przebywał akurat w Stanach Zjednoczonych.
Gdyby Ksol był wtedy w Szczecinie, to najprawdopodobniej Zbigniew Boniek zostałby piłkarzem Pogoni. Ówczesny trener Pogoni Edmund Zientara nie był jednak zainteresowany sprowadzeniem 19-letniego piłkarza Zawiszy, który już wtedy znany był z krnąbrnego charakteru i niepokornego sposobu bycia.
Zientara wolał mieć w drużynie Kensego, a Boniek trafił do Widzewa, też trochę po starej znajomości Józefa Bońka z Leszkiem Jezierskim. Obaj nigdy nie grali w jednej drużynie, ale rywalizowali ze sobą na boisku w latach 50. ubiegłego wieku.
Powracając do turnieju juniorów na Kubie, nasza reprezentacja na nim nie zachwyciła. Zremisowała z Kubą 0:0, Rumunią 1:1, Czechosłowacją 1:1, klubową drużyną kubańską Garengeros 1:1 i przegrała z KRLD 0:1. To była pierwsza wizyta jakiejkolwiek polskiej drużyny piłkarskiej na Kubie po przewrocie politycznym. Później te kontakty były już coraz częstsze.
W latach 80. do różnych egzotycznych miejsc podróżowali nie tylko nasi reprezentacyjni juniorzy, ale również reprezentacja młodzieżowa i olimpijska. Bywało, że ta ostatnia była w hierarchii ważności wyżej od pierwszej reprezentacji.
Doświadczenie 20-latka
Latem 1984 roku tworzona była nowa reprezentacja młodzieżowa, a jej wiodącym piłkarzem, na którym miała opierać się siła ofensywna zespołu, miał być Marek Leśniak. Miał już za sobą występy w reprezentacji olimpijskiej, poprzedniej młodzieżówki, zdobyty medal na młodzieżowych mistrzostwach świata, grał też w trzeciej drużynie polskiej ekstraklasy.
Polska młodzieżówka latem 1984 roku wyjechała na turniej o Puchar Wielkiego Muru do Chin, gdzie rozegrała serię spotkań z mało atrakcyjnymi pod względem sportowym zespołami, ale bardzo egzotycznymi. Leśniak zaimponował wtedy znakomitą skutecznością i został królem strzelców turnieju.
Polski zespół złożony z piłkarzy 20-letnich i młodszych pokonał drugą reprezentację Chin po golu Leśniaka, następnie Polacy pokonali pierwszą reprezentację Kanady 5:2 po dwóch golach Leśniaka i w ramach turnieju zagrali też kilka spotkań nieoficjalnych.
Zremisowali z okręgiem Tianjin 1:1 po golu Leśniaka, pokonali reprezentację Pekinu 3:2 po golu Leśniaka i wygrali z drużyną z Tunezji Athletic Bizertin 5:1 po dwóch golach Leśniaka. W finale turnieju nasz zespół przegrał 0:1 z niemieckim zespołem Waldhof Mannheim.
Leśniak jak Platini
Leśniak w sześciu meczach zdobył siedem goli, a ponieważ turniej odbywał się miesiąc po mistrzostwach Europy we Francji, w których gospodarze sięgnęli po trofeum, a królem strzelców został Michel Platini, zdobywając więcej goli, niż rozegrał spotkań, to po powrocie Leśniaka do Polski zaczęto ich porównywać, zachowując oczywiście proporcje do wyczynu słynnego Francuza.
Marek Leśniak, grając w Pogoni Szczecin, uczestniczył w bardzo wielu egzotycznych piłkarskich eskapadach. Jako junior grał w turnieju w Taszkiencie, natomiast w roku 1986, będąc już poważnym 22-letnim piłkarzem, wziął udział z reprezentacją młodzieżową w turnieju o nazwie „Dziesięć Dni Jutrzenki” w Teheranie.
Polski zespół wygrał cały turniej, rozegrał w krótkim czasie pięć spotkań, Leśniak zdobył jednego gola, a występował przeciwko takim reprezentacjom, jak: Pakistan, Syria, Rumunia i dwukrotnie Iran. Mecze przeciwko gospodarzom odbywały się przy udziale 70 tysięcy kibiców. Dla wielu polskich piłkarzy to była jedyna okazja w życiu, żeby wystąpić przy tak licznej widowni.
Turniej rozgrywany był na miesiąc przed ćwierćfinałowym dwumeczem w ramach młodzieżowych mistrzostw Europy z Węgrami. Poważna rywalizacja zakończyła się niestety klęską dla naszej drużyny, która w pierwszym meczu wygrała 1:0, ale w rewanżu przegrała aż 0:5, plasując się na miejscach 5.-8. w Europie.
Skuteczność Kurasa
Latem 1986 roku rozpoczęto montowanie kolejnej reprezentacji młodzieżowej i uznano, że najlepszym do tego sposobem będzie udział w egzotycznym turnieju w Tajlandii. Polski zespół w ciągu dziesięciu lipcowych dni rozegrał aż sześć spotkań. Polska młodzieżówka rozgrywała w Tajlandii mecze z takimi przeciwnikami, jak: Tajlandia, KRLD, Chiny, Jugosławia i dwukrotnie Węgry.
Dość niespodziewanie najlepszym strzelcem w drużynie okazał się Mariusz Kuras, który zdobył na turnieju cztery gole, dwa razy trafiał przeciwko drużynie Węgier, po jednym razie przeciwko Jugosławii i Chinom. To nigdy nie był piłkarz ofensywny, nigdy nie zdobywał dużo goli, dlatego jego skuteczność w tamtym czasie była mocno zaskakująca.
Tym bardziej że w zespole było kilku znakomicie rokujących ofensywnych graczy: Leszek Pisz, Andrzej Rudy, Roman Kosecki, Jacek Ziober czy Dariusz Marciniak. Kuras był jedynym polskim młodzieżowcem, który w roku 1986 zagrał we wszystkich meczach naszej drużyny, był zawodnikiem absolutnie podstawowym, niezbędnym.
Zawodnikiem, który świetnie wypadł na turnieju w Tajlandii, był też Jacek Duchowski, który turniej zakończył zdobyciem dwóch goli, natomiast pod względem liczby występów w kadrze młodzieżowej był drugim najczęściej grającym piłkarzem po Kurasie.
Duchowski był wychowankiem Pogoni, brązowym medalistą mistrzostw Europy juniorów z roku 1984, brązowym medalistą mistrzostw Polski w sezonie 1983/84, uczestnikiem wyjazdowego meczu o Puchar UEFA przeciwko drużynie FC Koeln. Od roku 1986, w którym polska młodzieżówka uczestniczyła na turnieju w Tajlandii, był już piłkarzem Olimpii Poznań.
Później zadebiutował nawet w pierwszej reprezentacji Polski za kadencji trenera Andrzeja Strejlaua, będąc piłkarzem czołowego polskiego klubu GKS Katowice i też miało to miejsce podczas egzotycznego wyjazdu do Iranu.
Portowcy o Puchar Nehru
W roku 1988 olimpijska reprezentacja Polski uczestniczyła w turnieju o Puchar Nehru w Indiach i była to kolejna okazja do egzotycznej piłkarskiej podróży dla Marka Leśniaka. Polski zespół dotarł do finału turnieju, w którym przegrał z pierwszym zespołem ZSRR 0:2. Polacy przegrali z drużyną, która pół roku później dotarła do finału mistrzostw Europy w Niemczech i przegrała dopiero z Holandią.
Polski zespół w Indiach grał z: Chinami, Indiami, Bułgarią i Węgrami. Leśniak zdobył trzy gole i był naszym najskuteczniejszym graczem. Nie był pierwszym piłkarzem Pogoni grającym w tym turnieju. Cztery lata wcześniej uczestniczyła w tych rozgrywkach pierwsza reprezentacja z Krzysztofem Urbanowiczem w składzie.
W roku 1988 nasi juniorzy z rocznika 1971 uczestniczyli w międzynarodowym turnieju w Duszanbe w Tadżykistanie. Wśród powołanych było trzech piłkarzy szczecińskich klubów: Dariusz Wołoszczuk i Robert Pusz ze Stali Stocznia Szczecin oraz Radosław Majdan z Pogoni. Wołoszczuk prócz Tomasza Wieszczyckiego był naszym najlepszym strzelcem, zdobył dwa gole.
Polscy juniorzy grali z takimi drużynami, jak: ZSRR, Turcja, Rumunia, KRLD i Czechosłowacja. Wołoszczuk i Pusz rywalizowali w Stali o miejsce w ataku między innymi z kolejnym piłkarzem z tego samego rocznika Sławomirem Rafałowiczem i jak się później okazało, największą piłkarską karierę spośród całej trójki zrobił ten ostatni. ©℗
Wojciech PARADA