Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Piłka nożna. Indywidualny rozwój i wynik drużyny

Data publikacji: 16 września 2020 r. 16:40
Ostatnia aktualizacja: 16 września 2020 r. 16:49
Piłka nożna. Indywidualny rozwój i wynik drużyny
 

Drużyna III-ligowych rezerw Pogoni Szczecin w dwóch ostatnich ligowych meczach doznała dwóch dotkliwych porażek, notując w tych spotkaniach bilans bramkowy 1-11. Pozornie mogłoby się wydawać, że piłkarze z bezpośredniego zaplecza pierwszej drużyny nie są gotowi na grę w ekstraklasie, skoro trzecia liga jest poza ich zasięgiem. To jednak tylko połowa prawdy lub zupełnie odwrotna jej interpretacja.

Zupełnie czym innym jest porażka 0:7 z Sokołem Kleczew na własnym boisku, a zupełnie czym innym ostatnia wyjazdowa przegrana z Unią Janikowo 1:4. W tym pierwszym meczu faktycznie źle wyglądało wszystko, to była kompromitacja, jednak ostatniego meczu już tak nazwać nie można i tak też oceniał to trener Paweł Ozga.

– Długimi fragmentami graliśmy naprawdę bardzo dobrze – powiedział po meczu trener portowców Paweł Ozga. – W drugiej połowie rywal nie miał praktycznie nic do powiedzenia. Popełniliśmy jednak proste błędy, przez które straciliśmy głupie bramki. Zawodnicy Unii jedynie wykopywali piłki na uwolnienie, a my po chwili wracaliśmy w ich pole karne. Stworzyliśmy sobie bardzo dużo sytuacji, ale brakowało wykończenia.

Rywalizacja drugiego zespołu na poziomie trzeciej ligi nie służy do osiągania dobrych sportowych wyników, ale przygotowuje młodych piłkarzy do gry w pierwszym zespole. Obecnie w drugim zespole konkurencja nie jest zbyt duża, wielu piłkarzy zostało wypożyczonych (Grobelny, Sujecki, Szcześniak, Sadowski, Kalenik, Starzycki, Stasiak, Graczyk), a ci, którzy pozostali, wzmacniani są jeszcze młodszymi piłkarzami trenującymi przy pierwszej drużynie.

Dominacja przede wszystkim

Zupełnie czym innym jest wysoka porażka, kiedy zespół nie potrafi wykreować sytuacji, nie potrafi wyprowadzić piłki z własnej połowy, nie umie wymienić kilku podań na połowie przeciwnika, a zupełnie czym innym, jak zespół dominuje, stara się grać na swoich warunkach, ale przegrywa przez brak doświadczenia i błędy indywidualne, a z tym mieliśmy do czynienia podczas ostatniej porażki z Unią.

W spotkaniu z Unią w wyjściowej jedenastce zagrało aż pięciu piłkarzy 17-letnich urodzonych w roku 2003. Każdy z nich zagrał w pełnym wymiarze czasowym i nawet jeżeli nie wszyscy zagrali na miarę swoich możliwości, to każda kolejna lekcja na poziomie trzecioligowym ma ich wzmacniać sportowo, mentalnie i przygotowywać do gry w ekstraklasie.

– Mateusz Fornalczyk na pewno zasługuje na wyróżnienie – chwalił swojego skrzydłowego szkoleniowiec. – Na swojej stronie robił z obrońcą, co chciał, wygrał z nim wszystkie pojedynki. Świetnie się ustawiał, tworzył mnóstwo zagrożenia i bez dwóch zdań był motorem napędowym naszych akcji. Widać, że drzemie w nim spory potencjał.

Fornalczyk nawet w przegranym 0:7 meczu z Sokołem był wyróżniającym się zawodnikiem w drużynie rezerw Pogoni Szczecin i jeżeli te dwa spotkania, w których drużyna straciła jedenaście goli, mają wzmocnić 17-latka i przybliżyć go do występów w ekstraklasie, to te dwa mecze należy uznać za udane i pożyteczne. W tym przypadku wyniki, nawet tak mocno niekorzystne, nie mają znaczenia.

Trudny czas Balcewicza

Na pewno trudny czas w swojej karierze ma Filip Balcewicz. Jest jednym z najbardziej utalentowanych 17-letnich środkowych obrońców w kraju, ale po przejściu z drużyny juniorów do zespołu rezerw ma spore problemy. Nie zagrał dobrze w meczu z Sokołem i z tego powodu został między innymi oddelegowany na jeden mecz do drużyny juniorów na prestiżowe spotkanie z Legią Warszawa.

– Balcewicz zagrał 60 minut z Sokołem i uznaliśmy, że po słabszym meczu potrzebuje przełamania z fajnym przeciwnikiem, jakim jest Legia i stąd jego przesunięcie tylko na ten jeden mecz – ocenił sytuację prezes akademii Dariusz Adamczuk.

Balcewicz rozpoczyna swoją seniorską przygodę od meczów w trzeciej lidze w tym samym momencie co Sebastian Walukiewicz. Ten drugi w całej rundzie jesiennej roku 2017 rozegrał w rezerwach zaledwie siedem spotkań. Balcewicz ma ich na koncie już pięć i tylko dwa ostatnie były bardzo nieudane.

Nawet jeżeli tych mniej udanych spotkań będzie więcej, to nie powinno mieć to żadnego znaczenia. Występy w trzeciej lidze to jest nauka. Jeżeli piłkarz w tym wieku dochodzi do tego etapu, to znaczy, że wyróżnia się i trzeba otoczyć go opieką w taki sposób, by w najbliższym czasie był gotowy do gry w ekstraklasie. Ta nauka jest czasem bolesna, ale nie powinna eliminować piłkarza, ale go kształtować.

Udany powrót Łęgowskiego

Swój drugi pełny mecz na poziomie trzeciej ligi rozegrał Mateusz Łęgowski. To jest piłkarz, który z uwagi na większe zainteresowanie swoimi rówieśnikami – Kacprem Kozłowskim i Hubertem Turskim – znajduje się nieco w ich cieniu i nie zawsze jest doceniany. To może być jednak piłkarz, który najszybciej spośród całej trójki trafi na poziom zawodowego futbolu.

– Mateusz miał grać w meczu reprezentacji Polski juniorów z Czechami, ale mecz z powodu koronawirusa w ekipie czeskiej nie odbył się – kontynuuje D. Adamczuk. – Gdyby spotkanie doszło do skutku, to Mateusz nie wystąpiłby w meczu juniorów z Legią Warszawa. Nie gramy na wynik, chodzi nam tylko o rozwijanie młodych zawodników. Mateusz wrócił z wypożyczenia z Valencii, gdzie bardzo się rozwinął. Zważywszy na długi okres zarejestrowania w związku z powrotem do Pogoni, opuścił kilka kolejek i potrzebuje meczów, żeby nabrać odpowiedniego rytmu.

Łęgowski w meczu juniorów z Legią był zdecydowanie najlepszym piłkarzem na boisku, przerastał pozostałych piłkarzy ze swojego zespołu i z drużyny przeciwnej. Całkowicie zdominował środek boiska, był nie do przejścia w defensywie i świetny w konstruowaniu ataku pozycyjnego. Zdobył zwycięską bramkę, czym na pewno mocno się wzmocnił.

Balcewicz i Łęgowski nie są jeszcze piłkarzami pierwszej drużyny, choć ten pierwszy ma już za sobą debiut w oficjalnym meczu o Puchar Polski. Minie trochę czasu, zanim staną się piłkarzami pierwszej drużyny, ale obaj mają na to bardzo duże szanse. Są wyrośnięci, mocni fizycznie, potrzebują jednak ogrania w konfrontacji seniorów.

Piłkarzami pierwszego zespołu są już: wspomniany Mateusz Fornalczyk, Kacper Kozłowski i Hubert Turski. Ten pierwszy wprowadził się znakomicie, jest po niemal każdym meczu chwalony, jednak żeby stać się piłkarzem na swojej pozycji naprawdę klasowym, musi wiele rzeczy poprawić i ich się nauczyć. Trzecia liga jest dobrym na to miejscem i zawodnik mimo niekorzystnych wyników się wyróżnia.

Powrót po rehabilitacjach

Kozłowski i Turski już dwa lata temu debiutowali w trzeciej lidze, więc w ich przypadku spodziewaliśmy się szybszego wejścia do pierwszej drużyny i odgrywania poważnych ról. Ten pierwszy jest po poważnym urazie. Ostatni mecz w Janikowie był jego trzecim meczem na poziomie trzeciej ligi w obecnym sezonie, a przecież od stycznia 16-latek się rehabilitował.

Kibice bywają niecierpliwi, jednak trzeba zaufać, że jego wejście do pierwszej drużyny nastąpi w momencie optymalnym dla jego rozwoju i w momencie najbardziej korzystnym dla drużyny. Wiele szans otrzymywał w ekstraklasie Hubert Turski, ale też nie jest jeszcze gotowy na podjęcie rywalizacji w jeszcze większym wymiarze. Też miał bardzo długą przerwę w grze spowodowaną kontuzją. Nie przepracował zimowego okresu przygotowawczego.

W minioną sobotę cały mecz na poziomie seniorów rozegrał szósty z piłkarzy Pogoni z rocznika 2003 Nikodem Sujecki. Na zasadzie wypożyczenia odszedł do II-ligowej Olimpii Grudziądz, w której zadebiutował w trudnym wyjazdowym meczu ze Stalą w Rzeszowie i nie stracił gola, przyczyniając się do niespodziewanej wygranej 1:0.

Od lat dużo emocji wywołuje dyskusja na temat indywidualnego rozwoju poszczególnych piłkarzy względem konkretnych wyników drużyn młodzieżowych. Drugi zespół grający na poziomie trzeciej ligi wciąż jest traktowany jako kolejny etap nauki i indywidualnego rozwoju. Czasem indywidualizacja procesu szkolenia jest kompatybilna z wynikiem sportowym, jednak jego brak nie powinien absolutnie wpływać na ocenę poziomu szkolenia.

W przypadku piłkarzy z rocznika 2003 mamy do czynienia z wyjątkowo utalentowaną, dość dużą grupą piłkarzy, ale to są wciąż piłkarze zaledwie 17-letni, a niektórzy z nich po dość sporych i niespodziewanych perturbacjach zdrowotnych. Czasem rozwój trzech lub czterech juniorów jest ważniejszy od konkretnego wyniku, na który składa się dobra gra jedenastu piłkarzy. ©℗ 

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA