Piłkarki nożne Pogoni Szczecin zakończyły rozgrywki rundy jesiennej Ekstraligi kobiet na 9. miejscu w tabeli, co jest wynikiem rozczarowującym, biorąc pod uwagę przedsezonowe wzmocnienia i oczekiwania kibiców.
- Jeżeli chodzi o mnie, to czuję lekkie rozczarowanie - mówi jedna z bardziej znanych zawodniczek i to nie tylko w Polsce, czyli Emilia Zdunek, pomocniczka Pogoni, która dołączyła do zespołu przed sezonem. - Miejsce w tabeli nie oddaje możliwości drużyny. Na co dzień widzę dziewczyny i wiem na co je stać i co każda z nich może temu zespołowi dać. Wiem jednak, że potrzebujemy czasu i większego głodu zwycięstwa, żeby zrobić krok do przodu.
Rozgrywki rozpoczęły się bardzo dobrze dla zawodniczek Pogoni, bo w pierwszym spotkaniu pokonały one na wyjeździe wielokrotnego mistrza Polski Medyka Konin 2:0. Później jednak coś się zacięło, a w wielu meczach szczecinianki były słabsze od swoich rywalek. Ciężko jest wytłumaczyć porażki z ostatnim w tabeli HydroTruckiem Radom 0:3, czy z AP ORLEN-em Gdańsk 2:3. Na plus warto odnotować wysoką wygraną ze Sportisem KKP Bydgoszcz 5:0 i Pogonią Tczew 4:0, ale są to zespoły z dolnych rejonów tabeli, które zespół ze Szczecina powinien pokonywać. Przed sezonem wydawało się, że Pogoni uda się nawiązać walkę z ekipami z górnej części tabeli.
- Jeżeli chodzi o najsłabsze spotkanie, to na myśl przychodzi mi mecz z „Gieksą" w Katowicach, w którym po pół godzinie gry przegrywaliśmy 0:3 - kontynuuje E. Zdunek. - Pod każdym względem nie było to dobre spotkanie w naszym wykonaniu. Co do fajnych momentów, to marzy mi się zespół, który wyszedł z taką mentalnością, jak na drugą połowę meczu z Górnikiem Łęczna, mimo ostatecznie porażki 1:4. Wtedy o wyniki będę spokojna.
Wspomniany GKS Katowice jest liderem rozgrywek Ekstraligi kobiet. Porażkę z tym zespołem można było przewidzieć, ale jej styl był daleki od ideału. Przeciwnik mógł wygrać to spotkanie wyżej, a dwie bramki w tym meczu zdobyła Amelia Bińkowska, była zawodniczka klubu ze Szczecina.
- Pozycja GKS-u Katowice nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem - opisuje rywali w Ekstralidze E. Zdunek. - To drużyna, która jest budowana i kształtowana od kilku lat. Pracuje tam sztab szkoleniowy, który jest konsekwentny i cierpliwy, a zawsze mówię, że cierpliwi będą wynagrodzeni. Poza tym, w większości grają tam młode zawodniczki, które mają ochotę na swój pierwszy medal. Nie ma już w Ekstralidze dwóch, trzech klubów, które biją się o mistrzostwo Polski. Dzisiaj każdy może wygrać z każdym i dla nas to też jest szansa.
Od tego sezonu trenerem żeńskiej Pogoni jest Robert Dymkowski, dla którego jest to pierwsza praca w piłce kobiecej. Drużyna cały czas się poznaje, kształtuje i uczy zachowań na boisku. Jednak wyraźnego postępu na razie nie widać. W poprzednim sezonie zespół po rundzie jesiennej miał na koncie 8 punktów, a teraz ma tylko o jedno oczko więcej.
- Pracujemy ze sobą dopiero kilka miesięcy, poznajemy się i docieramy - rozpoczyna zdradzać receptę na sukces E. Zdunek. - Nie każdy ma taką samą wizję gry i czasami ktoś, widzi coś inaczej. Ważne jest, aby mieć jasno określony cel i wytyczoną drogę, w którą każda z nas uwierzy. Naszym największym problemem jest to, że boimy się zaufać ciężkiej, mądrej pracy wykraczającej poza naszą strefę komfortu i uwierzenie, że tylko taka droga jest w stanie wyzwolić potencjał każdej zawodniczki.
Przed startem nowych rozgrywek Pogoń dokonała kilku wzmocnień, a znaczna część zawodniczek dawnej Olimpii pozostała w zespole. Nastąpiła ewolucja, a nie rewolucja w składzie. Do drużyny przyszły: Emilia Zdunek i Alicja Dyguś (GKS Katowice), Jagoda Sapor (Medyk Konin), Nikola Dębińska (Górnik Łęczna, wypożyczenie), Zofia Giętkowska (Górnik Łęczna), a po dwóch latach do Szczecina powróciły: Roksana Ratajczyk, grająca ostatnio w Górniku Łęczna i Karolina Łaniewska ze Sportisu KKP Bydgoszcz. Wiadomo było, że w pierwszym sezonie szczecinianki nie będą biły się o mistrzostwo Polski, bo na wszystko potrzeba czasu, ale na pewno liczono na więcej.
- W klubie jest jeden plan, rozwój sekcji piłki kobiecej Pogoni oraz w ciągu dwóch, trzech lat zdobycie mistrzostwa Polski - mówi o planach na przyszłość E. Zdunek. - Dzisiaj być może wydaje się to śmieszne, bo pod względem sportowym niewiele się zmieniło, ale piłka bywa przewrotna. Ja wierzę w ciężką pracę i ludzi, z którymi pracuję. Inaczej by mnie dzisiaj tutaj nie było...
Od tego sezonu Pogoń rozgrywa swoje spotkania na Stadionie Młodzieżowym przy Twardowskiego (zadaszone z jednej strony i oświetlone boisko nr 3). Za czasów Olimpii mecze odbywały się przy ulicy Kresowej. Od kiedy w nazwie klubu zaczęło występować słowo „Pogoń", coraz więcej kibiców przychodzi na piłkę kobiecą.
- Uwielbiam gdy na stadion przychodzi dużo ludzi, motywuje mnie to i nakręca - opisuje atmosferę na meczach E.Zdunek. - Nie wiem jak to jest u moich koleżanek, każdy reaguje inaczej, choć mam nadzieję, że odbierają naszych kibiców jako 12-ego zawodnika.
Są dwie pozytywne rzeczy, które można napisać po rundzie jesiennej. Pogoń nie znajduje się w strefie spadkowej, a rundę rewanżową rozpocznie domowym spotkaniem z Medykiem Konin. Druga sprawa to rozgrywki Pucharu Polski, w których szczecinianki awansowały do 1/8 finału, po drodze pokonując Hydrotruck Radom 2:1, a w 1/16 Sportis KKP Bydgoszcz 1:0.
- Jak w przypadku mężczyzn puchar rządzi się swoimi prawami, a w finale Pucharu Polski miałam przyjemność zagrać sześć razy, raz go zdobywając - rozmarzyła się E. Zdunek. - To super przygoda i zrobimy wszystko, aby w tym sezonie trwała jak najdłużej. Stać nas na to, aby pucharowe rozgrywki zapamiętać na długo!
Trzy gole i trzy asysty w ośmiu meczach. Tak wygląda jesienny bilans Emilii Zdunek w rozgrywkach Ekstraligi kobiet. W lidze Pogoń rozegrała dziesięć spotkań, gdyż domowy mecz ze Śląskiem Wrocław nie doszedł do skutku, z powodu obfitych opadów śniegu.
- Oczywiście, że nie jestem zadowolona ze swojego bilansu - podsumowuje piłkarka Pogoni. - Ostatnio jak występowałam w drużynie ze Szczecina, to byłam napastniczką i strzelałam zdecydowanie więcej bramek. A tak poważnie mówiąc, to cieszy mnie każda bramka naszej drużyny, nie ważne czy strzelę ją ja, czy inna zawodniczka. Najważniejsze jest to, by dawały nam one zwycięstwo. W tym sezonie, trener widzi mnie nieco niżej ustawioną na boisku, więc mam trochę dalej do bramki przeciwniczek... ©℗ (PR)
Fot. Pogoń Szczecin Kobiety/Facebook