Pogoń Szczecin - Śląsk Wrocław 3:2 (1:0) 1:0 Delew (44), 2:0 Frączczak (59), 2:1 Celeban (70), 3:1 Hołota (80), 3:2 Robak (90).
Żółte kartki: Delew, Kort, Rasmussen (Pogoń), oraz Augusto, Rieder, Kosecki (Śląsk).
Sędziował Dominik Sulikowski (Gdańsk)
Widzów: 5524
Pogoń: Załuska - Râpă, Rudol, Dwali, Matynia - Delew (78, Buksa), Hołota, Murawski (74, Kort), Nunes (83, Zwoliński) - Frączczak, Rasmussen.
Śląsk: Słowik - Celeban, Tarasovs, Rieder, 5. Augusto - Kosecki, Riera, Srnić (84, Pałaszewski), Vacek (68, Piech), Pich (68, Cholewiak) - Robak.
Pogoń nie zawiodła. Spodziewano się, że nawet w wyniku dość licznych i spektakularnych osłabień okaże swoją wyższość, pokona bezpośredniego przeciwnika w walce o utrzymanie. Wymagano tego od niej i zespół spełnił oczekiwania. Podopieczni trenera Runjaica pokazali, że nawet w trudnych sytuacjach są w stanie zagrać na wysokim poziomie, skutecznie i efektownie.
Pogoń od pierwszych minut przejęła inicjatywę, zepchnęła przeciwnika do głębokiej defensywy, praktycznie nie schodziła z połowy rywala. Pierwszy kwadrans meczu pokazał dominację drużyny sprawiającej wrażenie bardziej zdeterminowanej, scalonej, świadomej celu. Pogoń wyglądała na zespół mający więcej motywacji, chęci, jej akcje były przeprowadzane na dużej szybkości, po stracie piłki drużyna szybko się organizowała, w tym elemencie prezentowała się naprawdę imponująco.
Rywal nie potrafił rozwinąć skrzydeł. Boczni pomocnicy: Kosecki i Pich odcięci zostali od podań, nie byli w stanie odwrócić się z piłką, nieco groźniejszy był Kosecki, ale Matynia radził sobie z nim doskonale, nie przestraszył się byłego reprezentanta Polski, to wychowanek Pogoni stworzył pod bramką przeciwnika więcej zagrożenia, niż Kosecki pod bramką Załuski.
Niewidoczny Robak
Zupełnie niewidoczny był Robak, a to dlatego, że nasi środkowi obrońcy grali blisko siebie, przekazywali sobie krycie, ich współpraca wyglądała bardzo dobrze. Pogoń prezentowała się lepiej, ale długo gola zdobyć nie potrafiła. Miała swoje sytuacje, najlepszych nie wykorzystali: Delev, Rasmussen i Frączczak.
Pod koniec pierwszej połowy po akcji dwóch pierwszych szczecinianie uzyskali prowadzenie. Akcja dwóch obcokrajowców potwierdziła, że gra drużyna wciąż w dużym stopniu uzależniona jest od piłkarzy zagranicznych. Pogoń szybko po przerwie poprawiła wynik. Gola zdobył Frączczak, przełamał tym samym swoją strzelecką niemoc trwającą od pierwszego spotkania w tym roku.
Od tego momentu Pogoń wydawała się być drużyną kontrolującą mecz, poczynała sobie pewnie, rywal nie miał żadnego pomysłu, jedynym zagrożeniem były wrzutki w pole karne i po jednej takiej goście zdobyli kontaktowego gola. Strzelił go 33-letni wychowanek klubu Celeban, który nie celebrował radości. To jego nie pierwszy gol przeciwko Pogoni i zawsze zachowuje się tak samo wykazując tym samym szacunek dla klubu, w którym się wychował i debiutował w ekstraklasie.
Okazje Korta i Rapy
Pogoń szybko odpowiedziała kolejnym golem i raczej nie wyglądało na to, że Śląsk wierzy w odmianę. Atakował niemrawo, nie stwarzał sytuacji, to Pogoń je miała, ale nie wykorzystali ich: Kort i Rapa. W końcówce doszło do niespodziewanych nerwów, bo nadzieje wrocławian przedłużył Robak, ale trzeba podkreślić, że wynik 3:2 nie oddaje tego, co działo się na boisku.
Pogoń była zespołem zdecydowanie lepszym, lepiej zorganizowanym, to gospodarze byli od początku meczu zainteresowani zdominowaniem przeciwnika, szybkim strzeleniem gola i zasłużyli na wygraną w znacznie bardziej efektownych rozmiarach. W dwóch meczach zdobyli siedem goli, ale też cztery stracili, w tym roku wygrali już czwarty raz, uciekają od strefy spadkowej coraz mocniej. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser