Juniorskie reprezentacje Polski do lat 17 i 19 po raz kolejny przegrały eliminacje do piłkarskich mistrzostw Europy. W zasadzie nie powinno być żadnego zaskoczenia, tak się dzieje co roku od bardzo długiego czasu z małymi wyjątkami.
W roku 2012 juniorzy młodsi z rocznika 1995 wywalczyli brązowe medale. Z tamtej drużyny kariery zrobili: Mariusz Stępiński i Karol Linetty, w tamtej drużynie był też piłkarz Pogoni Szczecin Sebastian Rudol, który ma na koncie ponad 100 występów w ekstraklasie.
Od sześciu lat nie udało się żadnej juniorskiej reprezentacji awansować do grona najlepszych. Począwszy od roku 2013 rozegrano siedem eliminacyjnych edycji do mistrzostw Europy do lat 19 i tyle samo do lat 17, rozegrano też trzy edycje młodzieżowych mistrzostw Europy do lat 21. Razem to jest dokładnie 15 szans na zakwalifikowanie się do finałowego turnieju, a Polska nie dokonała tego ani razu.
Odpadają wszystkie roczniki
W eliminacjach młodzieżówek nie powiodło się drużynom z roczników 90 i 91, oraz 92 i 93. Rocznik 94 i młodsi zagrali w finałowym turnieju w roli gospodarza i byli najsłabszym zespołem wśród 12 ekip. W minioną środę szanse na turniej finałowy straciły reprezentacje juniorów starszych z rocznika 1999 i juniorów młodszych z rocznika 2001.
Oznacza to, że młodzi piłkarze od rocznika 1990 do 2001 nie potrafili nawet uczestniczyć w finałowym turnieju nie mówiąc już o wywalczeniu medalu. Z małym wyjątkiem, o którym wspomnieliśmy na początku. Później jednak drużyna z tego samego rocznika przegrała eliminacje do mistrzostw Europy juniorów starszych już w fazie preeliminacyjnej przegrywając nawet z Armenią.
Drużyna z tego samego rocznika stanowiła też człon reprezentacji młodzieżowej, która rozczarowała w ubiegłym roku podczas finałowego turnieju rozgrywanego w Polsce. Powstaje zatem pytanie, jak to się dzieje, że wciąż mamy dorosłą reprezentację, która absolutnie nie odzwierciedla tego, co dzieje się w młodszych rocznikach, co dzieje się w klubowych drużynach.
Młodzieżówka bez Lewandowskiego
Polska reprezentacja po raz ostatni grała w finałach młodzieżowych mistrzostw świata w roku 2007. To była drużyna złożona z piłkarzy urodzonych głównie w latach 1987 i 88. Dziś trzon dorosłej reprezentacji tworzą tacy piłkarze, jak: Pazdan, Jędrzejczyk, Glik, Rybus, Mączyński, Grosicki czy Lewandowski. To są piłkarze urodzeni w latach 87-89, ale żadnego z nich na wspomnianym turnieju młodzieżowych mistrzostw świata nie było.
Może się zdarzyć, że piłkarze rozwijają się się różnie, ale w tym przypadku mamy do czynienia z plejadą graczy, którzy w młodym wieku nie byli w gronie najlepszych w swoim kraju, a obecnie decydują o obliczu drużyny, klasyfikowanej na świecie w czołowej dziesiątce, rozstawionej w finałowym turnieju mistrzostw świata, która uzyskała awans do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Może zatem dla ich indywidualnego rozwoju dobrze się stało, że nikt na nich w wieku juniora nie stawiał.
Polska swój najlepszy czas jeśli chodzi o młodzieżowe sukcesy odnosiła w latach 1978-84. W tym czasie dwa razy wywalczyła wicemistrzostwo Europy juniorów, dwa razy zdobywała brązowe medale, raz zajęła czwarte miejsce. W ciągu siedmiu lat aż pięć razy plasowała się w strefie medalowej.
W młodzieżowych mistrzostwach świata zdobywała brązowy medal, raz zajęła czwarte miejsce, natomiast w młodzieżowych mistrzostwach Europy dotarła do ćwierćfinału, w którym po dramatycznym dwumeczu uległa Anglii – późniejszym mistrzom Europy.
Porównanie z latami 80.
To są czasy wręcz zamierzchłe, ale pokazują, jak mocno polski futbol upadł w kwestii szkolenia. W latach 2013-18 awans do turniejów finałowych U 17, U 19, lub U 21 przynajmniej raz uzyskiwało aż 31 europejskich krajów. Naprawdę niewiele jest już w Europie krajów, które szkolą gorzej od Polski.
Do finałowych turniejów w ostatnim 5-leciu kwalifikowały się takie kraje, jak: Ukraina (7 razy), Szwecja, Serbia, Austria (wszystkie po 6 razy), Norwegia, Rosja, Dania, Turcja, Szkocja (po 4 razy), Czechy, Chorwacja, Szwajcaria, Bośnia i Hercegowina (po 3 razy), Grecja, Bułgaria, Belgia, Słowenia, Węgry (po 2 razy) oraz Macedonia, Słowacja, Izrael, Grecja i Wyspy Owcze (po jednym razie). Nie wymieniamy w tym gronie takich krajów, jak: Niemcy, Anglia, Holandia, Włochy, Portugalia, Hiszpania i Francja, które kwalifikują się regularnie.
Polscy juniorzy młodsi nie potrafią zakwalifikować się do finałowego turnieju, choć od trzech edycji kwalifikuje się aż 15 reprezentacji. W ubiegłym roku były to nawet Wyspy Owcze. Staliśmy się piłkarskim maruderem w Europie i co gorsze wygląda to coraz gorzej.
Opinie zawsze pozytywne
Niemal zawsze słyszymy od osób pracujących w PZPN, przy poszczególnych reprezentacjach juniorskich, jak dobrych i utalentowanych mamy młodych piłkarzy, że kolejne roczniki są lepiej wyszkolone, ale jak dochodzi do pierwszej lepszej konfrontacji, to zawsze przegrywamy i z każdym kolejnym rokiem w gorszym stylu i z coraz słabszymi piłkarskimi nacjami.
Trzy lata temu sami uznaliśmy w Polsce rocznik 1998 za jeden z najlepszych w Europie. Drużyna z Marcinem Listkowskim i Kamilem Wojtkowskim w składzie wygrywała gry kontrolne, triumfowała w imponującym stylu w Pucharze Syrenki, ale jak doszło do pierwszej poważniejszej rywalizacji, to zespół przegrał ją z takimi ekipami, jak Białoruś, Grecja i Irlandia. Zespół w składzie z Bielikiem zajął w tej rywalizacji ostatnie miejsce.
Podobnie było w tym roku. Drużyna z rocznika 2001 zaimponowała w turnieju o Puchar Syrenki, nie dała się pokonać w normalnym czasie renomowanej drużynie Portugalii, ale w eliminacjach nie sprostała Irlandii i Gruzji. Ta pierwsza zagrała bez swoich czterech podstawowych graczy, bo awans miała już zapewniony, natomiast ta druga prezentowała się korzystniej. W reprezentacji Gruzji brylował piłkarz z dzielnicowego klubu spod Tbilisi.
Remisujemy z Wyspami Owczymi
Polscy juniorzy przegrywają z coraz słabszymi nacjami, nasza obecna młodzieżówka obecnie prowadzi w swojej grupie eliminacyjnej, ale to jest ta sama drużyna, która w doliczonym czasie gry uratowała remis z Wyspami Owczymi, ta sama reprezentacja, która w konfrontacji z amatorami z Litwy gola na wagę wygranej zdobyła na kwadrans przed końcem i ta sama drużyna, która z kłopotami zremisowała u siebie z Finlandią i piłkarsko prezentowała się gorzej.
To jest też ta sama drużyna, która pokonała Danię, ale uczyniła to sposobem, z którego znany jest trener Czesław Michniewicz, czyli po grze mocno defensywnej, nastawionej na kontry, przypadek i zrządzenie losu.
Obraz polskiej piłki młodzieżowej wygląda znakomicie, ale tylko w reklamowych folderach, promocyjnych spotach i kwiecistych opowieściach. Gdy przychodzi do międzynarodowej konfrontacji, boiskowej weryfikacji, to wtedy okazuje się, ile jest warta polska myśl szkoleniowa. Na dziś bardzo niewiele i raczej mało wskazuje na to, że w najbliższym czasie poprawi się. ©℗
Wojciech PARADA