Wtorek, 26 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Rok po katastrofie

Data publikacji: 20 lipca 2015 r. 16:10
Ostatnia aktualizacja: 18 czerwca 2018 r. 22:45

Kijów, Amsterdam. W rok po katastrofie Boeinga 777 towarzystwa Malaysia Airlines, który rozbił się 17 lipca 2014 na wschodzie Ukrainy grzebiąc w szczątkach wszystkich 298 pasażerów i członków załogi, wciąż brak istotniejszych oficjalnych ustaleń w sprawie przyczyn tej tragedii.

Już w kilka godzin po wypadku jeden zasadniczy fakt wyglądał na oczywisty - fragmenty wraku były porozrzucana na tak dużym obszarze, że samolot musiał rozpaść się na długo przed runięciem na ziemię. Większość wątków dowodowych zmierza ku tezie, iż lecąca z Amsterdamu do Kuala Lumpur maszyna została strącona pociskiem kierowanym z terenu kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów. Krótko przed katastrofą dziennikarz AP widział samobieżną wyrzutnię z czterema rakietami ziemia-powietrze Buk, jadącą przez kontrolowaną przez separatystów miejscowość Sniżne. W trzy godziny później 10 km ot tego miejsca zestrzelono samolot.

Na razie nikt oficjalnie nie potwierdził, czy rakieta została wystrzelona przez samolot bojowy czy też z ziemi. Nikt nie ustalił też, kto ją wystrzelił: armia ukraińska, separatystyczni rebelianci czy też wspierające ich siły rosyjskie. Międzynarodowe śledztwo da być może odpowiedź na pierwsze pytanie, ale nie wcześniej niż w październiku. Odrębne dochodzenie dotyczące drugiej kwestii potrwa co najmniej do przyszłego roku. Dochodzeniem kieruje za zgodą Ukrainy Holandia, gdyż 196 z ofiar katastrofy było Holendrami. Postępowanie prowadzone przez holenderską Śledczą Radę Bezpieczeństwa (OVV) ma określić przyczynę wypadku, ale nie to, kto ponosi za niego winę. Przedstawiony we wrześniu wstępny raport OVV ograniczył się do stwierdzenia, że samolot zniszczyły "obiekty o wysokiej energii", które przebiły go z zewnątrz. (pap)

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA