O rowerowych wyprawach po świecie Sylwestra Czerwińskiego z Goleniowa „Kurier” pisał kilkakrotnie. Z ostatniej podróży nazwanej przez niego „kroplą świata”, która trwała trzy lata, liczyła ponad 50 tysięcy kilometrów, a prowadziła przez Europę, Azję i Australię, podróżnik przywiózł urodziwą żonę z Indonezji. Mieszkają teraz w Londynie, gdzie oboje pracują, ale planują zamieszkać koło Goleniowa. Denni nauczyła się już dobrze mówić po polsku i opowiedziała nam, jak na Sumatrze, gdzie się urodziła, obchodzi się najważniejsze dla katolików święta.
Sumatra jest domem dla licznych plemion i grup etnicznych, które często zachowały swoje własne tradycje, wierzenia, języki i odrębną kulturę. Łatwo jest dotrzeć do Bataków nad jeziorem Toba. Denni pochodzi właśnie z plemienia Bataków, którzy stanowią około 6 procent populacji Indonezji. To plemię dzieli się na cztery grupy. Denni zalicza się do grupy Batak Toba, które mieszka dookoła jeziora o tej samej nazwie. Wśród Bataków są ludzie różnych wyznań: katolicy, protestanci, muzułmanie, świadkowie Jehowy. Wierzenia, które tam kiedyś dominowały, ustąpiły pola religiom dobrze znanym w Europie i na innych kontynentach.
Religia Bataków jest prosta. Polega na modlitwie bezpośrednio do Boga w cichym miejscu i dziękowaniu Mu za stworzenie Ziemi i za uzyskane plony. Na Wielkanoc przygotowuje się tu ciasto z mąki ryżowej i cukru z palmy, do tego piecze się kurczaka na ogniu. Ilość przygotowywanych świątecznych potraw zależy od majętności ludzi. Im mniej posiadają, tym święta są skromniejsze. W przedświąteczną sobotę zbiera się najbliższa rodzina i udaje się na grób najbardziej szanowanej za życia osoby, który zwykle znajduje się na ich ziemi, najczęściej koło domu. Potem bliscy wracają do gospodarstwa i przygotowują ulubioną potrawę zmarłego. Co ważne, nie można jej próbować podczas gotowania. Kiedy danie jest już gotowe, siadają do stołu i modlą się, jedząc razem wspomnianą potrawę. Natomiast w świąteczną niedzielę z przygotowanym wcześniej jedzeniem cała rodzina udaje się do kościoła. Przyniesione jadło stawia się przed ołtarzem i po nabożeństwie wszyscy wierni razem z księdzem spożywają potrawy.
Najbardziej znana w Indonezji jest kuchnia z rejonu Padang, która charakteryzuje się dużą ostrością potraw. Najczęściej używaną przyprawą są małe, ale za to bardzo ostre papryczki „chili”. Bardzo smaczne są zupy bakso z mielonymi kulkami mięsa w środku, podawane z makaronem. Jedną miseczką takiej zupy można się najeść do syta, a kosztuje niewiele – przeliczając na złotówki, zaledwie 1,50 zł.
Kolejną bardzo ciekawą potrawą jest satay, czyli indonezyjskie szaszłyki z kurczaka w sosie orzechowym. Jeśli chodzi o słodkości, to bardzo smakowite jest ciasto martabak bandung, przyrządzane na ulicy przy kliencie z naleśnikowego ciasta wypełnionego nadzieniem z bananów, czekolady i różnych owoców. Warto też spróbować sałatki o wdzięcznej nazwie gado-gado, co oznacza po prostu mieszankę. Gado-gado nie ma ściśle określonej listy składników, wiele zależy od regionu, w którym się ją przyrządza. Może to być np. mieszanka warzyw i tofu polanych sosem orzechowym i posypanych chipsami krewetkowymi, obowiązkowo z dużą ilością chili i cukru. Do picia z miejscowych napojów alkoholowych jest sfermentowany ryż (niby wino), ale moc tego napoju jest niewielka, a smak nieciekawy. Słodki chleb, który tu się je, jest mocno „dmuchany”, a pół bochenka kosztuje w przeliczeniu na nasze – 3 złote. Spożywa się go jako przekąskę lub na deser, za to bardzo smaczna i tania jest czekolada. ©℗
(hz)
Fot. Archiwum prywatne