Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Dyktando Uniwersyteckie. Zmierzyli się z „Czmychającym drużbą” [GALERIA]

Data publikacji: 24 maja 2024 r. 15:46
Ostatnia aktualizacja: 25 maja 2024 r. 00:02
Dyktando Uniwersyteckie. Zmierzyli się z „Czmychającym drużbą”
Fot. Ryszard Pakieser  

Mistrzem Ortografii w zorganizowanym w piątek Dyktandzie Uniwersyteckim została Martina Grabowska. Wygrała trzy tysiące złotych. W tym roku tekst dyktanda był zatytułowany „Czmychający drużba”. 

Pomysłodawcą dyktanda na Uniwersytecie Szczecińskim jest prof. Ewa Kołodziejek. Odbyło się ono już po raz siódmy. Główna nagroda to 3 tys. Za drugie miejsce uczelnia przelewa na konto uczestnika 2 tys., za trzecie - tysiąc złotych. 

- Fakt, że Dyktando Uniwersyteckie stało się tradycją Uniwersytetu Szczecińskiego, nie zaskakuje mnie. Kiedy przedstawiałam ten pomysł władzom uniwersytetu, podobne inicjatywy z powodzeniem funkcjonowały na innych uczelniach - mówi prof. Ewa Kołodziejek. - Okazuje się, że szczególnie młodzi ludzie - bo to oni dominują wśród uczestników dyktanda - chcą przeżyć tego rodzaju przygodę, chcą zmierzyć się z ortografią, może to nawet jest jakiś narodowy sport. Na pewno nie bez znaczenia jest wysokość nagrody w szczecińskim dyktandzie. 

Tytuł Uniwersyteckiego Wicemistrza Ortografii zdobyła Magdalena Gach, a Uniwersyteckim II Wicemistrzem Ortografii została Monika Kołacz.

- Nie uważam, żeby polska ortografia na tle zasad pisowni w innych językach była wyjątkowo trudna. Trudności mogą nastręczać takie kwestie jak pisownia małą i wielką literą, użycie "rz", "ż", "ch", "h" - ale tu można rozwiać wątpliwości, zaglądając do słownika. Natomiast rzeczywiste trudności mogą się pojawić kiedy zastanawiamy się, czy pisać jakieś słowo łącznie czy rozdzielnie, i nierzadko trzeba zrobić analizy znaczenia tego słowa - opowiada prof. Ewa Kołodziejek. - Język polski cały czas się zmienia. Dwie zmiany wydają mi się najbardziej istotne. Pierwsza: w języku panuje większa swoboda, wyrazy potoczne przeniknęły do sytuacji oficjalnych. Wszystko się trochę spłaszczyło. Czy to źle? Niekoniecznie. Dzięki tym zmianom staliśmy się sobie bliżsi. Druga zmiana to intensywny wpływ języka angielskiego.  

A co z publicystyczną tezą, że internet szkodzi umiejętności posługiwania się językiem polskim, że żyjemy w epoce, w której kultura obrazkowa wypiera kulturę słowa? 

- W dyskusji o zmianach w języku polskim nie lubię używać wielkich słów. Nigdy nie powiem, że internet czy media społecznościowe degraduje język polski czy zabija język polski. Zmienia się nasze uczestnictwo w życiu społecznym, to wszystko. Jedną nogą jesteśmy w świecie wirtualnym, jedną w świecie realnym. To jest nasz język - on jest i będzie, dopóki my będziemy - komentuje szczecińska uczona. ©℗

Alan Sasinowski

Treść tegorocznego dyktanda:

Czmychający drużba

Hipolit jest wzorem gospodarza: niebogaty, ale pracowity, nietrwożny, ale nie szalony. Robota wprost pali mu się w rękach. Dlatego wzburzyła go nieco propozycja starego druha, który znienacka poprosił, by za niedługo towarzyszyć mu w ożenku i poślubnej zabawie.
Hipolit nie ma czasu na hulanki, bo z końcem lata trzeba dożąć zboże, oporządzić obejście, naprawić koniom chomąta, a z jabłonek ostrożnie zebrać boikeny, tak by nie zniszczyć gniazda jerzyków. Musi też zabezpieczyć zbiory warzyw i ziół: cukinii, marchwi, dyni, szałwii. Ale cóż począć, nie codziennie zdarza się taka prośba. Odkurzył więc odświętną marynarkę z szarobrązowego bouclé i mruknął: Widzi mi się, że nie uniknę niezaplanowanej przerwy w pracy.
Ceremonia ślubna ma się odbyć nieopodal, w pobliskim Borzygniewie. Rodzina panny młodej przyjedzie z Bornholmu, przywiezie w prezencie peugeota z turbodoładowaniem.
Ciekawe, jakie będzie weselne menu. Hipolit najchętniej zamiast polędwicy à la Wellington i chińskiej herbaty pu-erh zjadłby cheeseburgera, spaghetti bolognese, hinduską halawę i popił coca-colą. Ale żadnej whisky, bo nazajutrz ma robotę, choć co poniektórzy będą balować do
rana. Musi zachachmęcić i czmychnąć jak najszybciej, zwłaszcza że nad ranem weselnych gadek słuchać hadko. Jednak wpierw pokaże gościom, co to znaczy się bawić: zatańczy i breakdance’a, i rock’n’rolla [rock and rolla], i boogie-woogie.
A tuż po północy zhulany, zhasany i wpółżywy przemknie wąską dróżką obok rozłożystego bukszpanu i zżółkłych bobrzych żeremi wprost do swojego domostwa. Wszakże nazajutrz musi podorzynać deski na budowę, dowieźć choje do ogrodnika, zrobić wszystko na tip-top, bo nie cierpi brakoróbstwa i niechlujstwa. Jakimże by był gospodarzem, gdyby nie dbał o swoje, żartobliwie mówiąc, ochędóstwo?

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Elżbieta Trzeciak-Zawadzka
2024-05-24 23:34:33
Bardzo fajna treść dyktanda i uważam,że było trudne.Tak jak jest skomplikowany nasz język ojczysty.Gratuluję wygranym.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA