Z prezydentem Świnoujścia Januszem ŻMURKIEWICZEM rozmawia Roman CIEPLIŃSKI
– Jak pan widzi sprawy samorządowe z perspektywy Świnoujścia pod koniec entej…, chyba już piątej kadencji na stanowisku prezydenta miasta?
– Miałem wielkie oczekiwania, że rząd będzie wspierał samorządy, a nie jedynie dokładał obowiązków i umniejszał naszą rolę. Niestety, działo się tak w nieodległej jeszcze przeszłości. Przypomnę, że Ruch Samorządowy, który wsparł opozycję, działał pod hasłem – samorządy zasługują na wsparcie. Samorząd to ogromna siła. W naszym urzędzie pracuje 250 osób, z rodzinami – ponad tysiąc, z jednostkami podległymi – kilka tysięcy. Liczę więc na wsparcie naszych samorządowców z Ruchu Samorządowego w relacjach z władzą. Oni mają ogromne doświadczenie. Żałuję tylko, że ja już tych oczekiwanych zmian nie doczekam w roli jaką pełnię obecnie. Jednego jestem pewien: bez dobrej współpracy samorządów z rządem Polska nie będzie się rozwijać.
– Brzmi to trochę tak, jakby żegnał się pan z samorządem Świnoujścia…
– Tak… byłaby to już moja szósta kadencja na urzędzie prezydenta. W sumie to dwadzieścia dwa lata byłem prezydentem i według przepisów mógłbym jeszcze jedną kadencję. Ale trzeba dać szansę innym. Wsłuchuję się jednak w dyskusję o zniesieniu dwukadencyjności (osoby wybierane na wójtów, burmistrzów i prezydentów mogą pełnić te funkcje tylko przez dwie kadencje). To słuszny postulat. Gdybym miał wpływ na decyzję w tej sprawie, to bym ją poparł. Wydaje mi się, że Świnoujście w tym czasie osiągnęło zakładane cele. Dziś miasto jest kurortem, a nie miasteczkiem nad morzem. Jest też przykładem dobrze wykorzystanych szans, jakie daje Unia Europejska. To nadmorska miejscowość nie tylko dla turystów. Dziś przyjeżdżają tu ludzie, by wypoczywać, ale też, by inwestować. Niemal na każdej ulicy w Świnoujściu mamy przykłady inwestycji. Oczywiście, nie wszystko zostało zrealizowane, nie wszystkie potrzeby miasta zaspokojone. Mój następca będzie miał nadal sporo roboty. Miasto musi samo się rozwijać. Jednym z celów, które udało nam się osiągnąć jest to, że poprawiliśmy wyraźnie jakość usług. Nie mniej ważna sprawa to gospodarka morska. Nie możemy zaprzepaścić szansy, jaką dają inwestycje w tej branży. Mam na myśli porty: jeden z najnowocześniejszych w Europie terminali instalacyjnych dla morskich farm wiatrowych, rozbudowywany gazoport, terminal promowy, do którego będą mogły przybijać coraz większe promy, realizowane właśnie kolejne inwestycje drogowe, no i planowany terminal kontenerowy. Cieszę się, że nowy rząd ma podobne zdanie na temat potrzeby budowy terminala kontenerowego. To ogromna i bardzo potrzebna inwestycja. To będzie kolejny impuls rozwojowy dla miasta. Powstaną firmy, które będą świadczyć usługi dla nowego portu kontenerowego. Inwestycja ta przyczyni się do kolejnego skoku cywilizacyjnego miasta. Nie można pozwolić na to, by mała grupka ludzi zablokowała przedsięwzięcia tak potrzebne dla ogromnej większości. Żałuję tylko, że będę jedynie bacznym obserwatorem tych przemian.
– A co dalej, panie prezydencie? Jakie ma pan plany w związku z wyborami samorządowymi?
– Rozmawiałem z wieloma osobami, które mają już za sobą okres aktywności zawodowej. Przestrzegają mnie przed bezczynnością. Radzą, bym znalazł sobie takie zajęcie, które wiąże się z obowiązkami, zajęcie, które absorbuje i zarazem służyłoby innym. Obowiązkiem, który biorę pod uwagę, jest praca w samorządzie wojewódzkim. Mówię o starcie w wyborach do sejmiku zachodniopomorskiego. To praca społeczna, a jednocześnie zajęcie wyzwalające pozytywną aktywność. No i alternatywa dla siedzenia w kapciach przed telewizorem.
– Ma pan wiedzę i doświadczenie, jak rzadko który samorządowiec i kojarzony jest z sukcesem Świnoujścia…
– W 1989 roku zakończyłem pracę po sześciu latach bycia prezydentem. Wypłynąłem w morze. Po dwóch latach wróciłem. Świnoujście niewiele się zmieniło w tym czasie, nie licząc tego, że Rosjan już nie było. Wyjechali. Myślałem wtedy, że ówczesny prezydent znajdzie dla mnie czas na kawę. Ale pan prezydent… wiedział wszystko; nie chciał się spotkać i kawy nie wypiliśmy. Ja nie chciałem rozmawiać o polityce, ale o konkretnych sprawach ważnych dla Świnoujścia. To w końcu moje miasto, w którym mieszkam od 50 lat. Moim stałym miejscem zawsze już będzie Świnoujście. Do Poznania nie pojadę, a jeśli już to chyba tylko po to, by spotkać się z moją córką.
– Dziękuję za rozmowę. ©℗