Wiesław Orłowski związany był ze szczecińskimi teatrami od ponad trzydziestu lat. Ze wszystkimi szczecińskimi teatrami. To nie frazes. Grał przecież na wszystkich właściwie scenach dramatycznych i muzycznych. Głównie w Teatrze Współczesnym - którego był aktorem w początkach swojej szczecińskiej obecności i przez ostatnie lata, ale też w Teatrze Polskim, Operze na Zamku, na scenie Teatru Krypta, Piwnicy przy Krypcie, w Willi Lentza. Grał wiele, aktywny twórczo do końca. W repertuarze szerokim - od dramatu po komedię, grał - można by rzec - śpiewająco. Bo tym, co wyróżniało go spośród innych artystów sceny, był jego głos. Wyszkolony wokalnie, a i scenicznie, mocny, wyrazisty bas.
Ten głos był jego scenicznym atutem, znakiem rozpoznawczym, rzec można - autografem, składanym na spektaklach, w których występował.
Choć, być może, szufladkował go też nadmiernie, podporządkowując prostym wyborom obsadowym: „to nam zagra Wiesiu, bo on to zaśpiewa". Taki charakterystyczny - trochę mroczny, trochę zabawny, a jako że bas - bardzo męski. Na przykład Jonathan Peachum z „Opery za trzy grosze", w którego wcielał się parokrotnie, czy Alfred Doolittle w "My fair Lady", za którą to rolę w Operze na Zamku tyle dostał braw.
Był absolwentem Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej we Wrocławiu. W Szczecinie pojawił się po występach we Wrocławiu i Jeleniej Górze - debiutując we Współczesnym jako Sir Hugo Evans w szekspirowskich „Figlach kobiet" (1991) w reżyserii Bogusława Kierca; w którym to spektaklu odpowiadał też - zgodnie ze swoim wykształceniem - za przygotowanie wokalne aktorskiego zespołu. Z tamtego też czasu zapamiętałem go ze zjawiskowo młodego, poetyckiego występu w "Być sobie jednym" według Mirona Białoszewskiego, w którym "był sobie" obok innych, młodych, nowych artystów tej sceny - Arakdiusza Buszki, Konrada Pawickiego, Macieja Orłowskiego. Obsadzano go potem często, wielokrotnie w rolach pierwszoplanowych - choć zwykle według owego przypisanego mu od początku aktorskiego emploi: mężczyzn gruboskórnych, ale też rubasznych, wyniosłych, ale i prostych. Był więc m.in. Lejzorem Wolfem w "Skrzypku na dachu" (Opera i Operetka) czy Sciarone w "Tosce" (w Operze i Operetce, później w Operze na Zamku), Grabcem w „Balladynie", Tomaszem Dzióbkiem w „Śnie nocy leniej", Czelcowem w „Miłości na Krymie", Starym Bykiem w „Kubusiu Fataliście", Szefem Polskiej Mafii w „Na gorąco" (Współczesny), zbójnikiem starostą Humpalem w „Przygodach rozbójnika Rumcajsa" (Polski), Baronem Krzeszowskim w „Lalce" (Współczesny). Grywał księży, arystokratów, wojskowych, chłopów - mężczyzn postawnych, zażywnych, pewnych siebie aż po karykaturę - jak w „Królu potworów" w reżyserii Marcina Libera, gdzie kreował postać zwaną Mężczyzną nadmiernie przywiązanym do tradycji. Potrafił znaleźć w tych rolach - choć właściwie nigdy nie były to role główne, za to często zabawe - rys ukrytego dramatu, bezradności, nawet rozpaczy...
Tak na przykład jawiła się jego niedawna, bezimienna rola w „Spartakusie. Miłości w czasach zarazy" w reżyserii Jakuba Skrzywanka, ale też ta nieco wcześniejsza, wyśpiewana "Beckomberdze" w reżyserii Anny Augustynowicz. Jacek Sieradzki - w swoim cyklicznym podsumowaniu aktorskich osiągnięć na łamach "Polityki" (2021) - pisał wtedy, że "operetkowe arie" wyśpiewane przez Orłowskiego „grobowym timbre’em", jako przerywnik pomiędzy kolejnymi monologami innych aktorów, są „przejmujące", i gratulując ich Aktorowi uznał, że Wiesław Orłowski znalazł się właśnie „na fali".
Co brzmi bardzo gorzko wobec, późniejszej raptem o lat parę nagłej śmierci Aktora. Który w historii szczecińskiego teatru zapisze się niewątpliwie, choć również jako artysta nie całkiem spełniony, na pewno zaś - mający przed sobą wiele spełnień jeszcze. ©℗
ADL
***
Wcześniejsza informacje
Nie żyje aktor Wiesław Orłowski. O jego śmierci poinformował we wtorek 6 lutego Teatr Współczesny w Szczecinie.
„Nasza teatralna rodzina pogrążona jest dziś w żałobie. Odszedł od nas Wiesław Orłowski, wybitny aktor, człowiek, którego kochaliśmy, nasz przyjaciel. Artysta związany z niemal wszystkimi szczecińskimi scenami, dlatego ból i poczucie głębokiej straty dotyka nie tylko nas. Myślą i w modlitwie bądźcie dziś przy Wiesiu i jego najbliższych. Ceremonia pogrzebowa odbędzie się w piątek 9 lutego o godz. 11.30 w Kaplicy Głównej na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie” - przekazał Teatr Współczesny.
Wiesław Orłowski był absolwentem Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej we Wrocławiu. W latach 1991-2013 pracował w Teatrze Współczesnym w Szczecinie, gdzie zadebiutował rolą Sir Hugo Evansa w „Figlach Kobiet”. Był aktorem i śpiewakiem także w Operze na Zamku w Szczecinie. Grał również w Teatrze Krypta i Piwnicy przy Krypcie. (K)