Nieprzyjemna sobotnia pogoda - najpierw deszcz, a potem zimny wiatr - nie wpłynęła zasadniczo na frekwencję na szczecińskim Jarmarku Wielkanocnym. Gości było sporo, często można było usłyszeć język niemiecki. Najwięcej stoisk oferuje jedzenie i picie. Kubek porzeczkowego grzanego miodu kosztuje 15 zł, kiełbasa w bułce 20 zł, trzy gołąbki - 35 zł, rzemieślnicze piwo - 17 zł. Są też inne atrakcje. W tym gry planszowe związane z naszym miastem. W oczy rzucają się "Kupiec szczeciński" oraz "Kim jest Krzysztof Jarzyna, czyli co Ty wiesz o Szczecinie?".
- Gramy jak w "5 sekund". Czterysta szczecińskich pytań. Żeby przejść na kolejne pole, trzeba odpowiedzieć na pytanie. Na przykład: "Wymień trzy szczecińskie ulice, którymi jeździmy pod górę" albo "Wymień trzy szczecińskie ulice z kostką brukową" - wyjaśniał mechanikę gry "Kim jest Krzysztof Jarzyna..." jej twórca Piotr Owczarek. - Szczecin jest wdzięcznym tworzywem do gier, bo ma wielokulturową historię. Niemcy, Francuzi, Prusacy. W tym roku będzie kolejna gra: "Rzeźnik z Niebuszewa".
Piotr Owczarek cieszył, że odwiedzających jarmark jest tak dużo. Jak stwierdził, jarmark to takie wydarzenie, z którego nie przepłoszy zimno czy opady. Opowiadał, że jego klienci nie tylko dokonują zakupów, ale także sami podrzucają pomysły na kolejne gry.
Na alei kwiatowej funkcjonował także wielkanocny ogród warsztatowy. Aktywności sobotnie to: "Poszukiwacze zaginionych pisanek", "Zajęcza drużyna pierścienia", warsztaty z robienia palm "Niech odbije nam palma" oraz "Retro pisanki".
Jarmark będzie dostępny także w niedzielę.©℗
(as)